Medytacje o życiu Chrystusa

Rozmyślania św. Bonawentury nad życiem Jezusa są powszechnie uznawane za arcydzieło w swoim rodzaju.

Rozmyślania św. Bonawentury nad życiem Jezusa są powszechnie uznawane za arcydzieło w swoim rodzaju. Utrzymane w stylu pobożnych ćwiczeń skierowanych do wszystkich wiernych, stanowią zachętę do coraz lepszego poznawania Chrystusa.

***

A gdy szli do Nazaretu, nie znając jeszcze zamysłu Pana i nie wiedząc, że Herod zamierzał zabić Dziecię Jezus, anioł Pański ukazał się we śnie Józefowi, mówiąc mu, żeby z Dzieckiem i Matką uciekł do Egiptu, bo Herod chciał zabić Dziecko. Józef podniósł się, obudził Matkę i powiedział Jej to. Ona od razu wstała i postanowiła bez najmniejszej zwłoki wyruszyć w drogę. Słowa te głęboko Ją poruszyły i nie chciała zaniedbać niczego dla ratowania Syna. Dlatego natychmiast, w nocy jeszcze, ruszyli w drogę w stronę Egiptu. Spójrz na to i rozważ powiedziane słowa i opisane późniejsze wydarzenia: jak podnoszą śpiące Dziecię Jezus; przeżywaj ich uczucia i uważnie wszystko obserwuj, bo wiele i dobrych rzeczy możesz się z tego nauczyć. Rozważ najpierw, jak Pan we własnej osobie przyjmuje raz pomyślne rzeczy, raz przeciwności. I gdyby się tobie coś podobnego przydarzyło, nie trać cierpliwości, bo obok góry znajdziesz dolinę. Oto bowiem zaraz po swym narodzeniu został przedstawiony pasterzom jako Bóg, a niewiele później obrzezano Go jak grzesznika. Potem przyszli mędrcy i złożyli Mu hołd, a mimo to pozostał w stajni ze zwierzętami i płakał jak synek pierwszego lepszego człowieka. Później przedstawiono Go w świątyni, gdzie Symeon i Anna wynosili Go pod niebiosa, a teraz anioł mówi, że ma uciekać do Egiptu. W Jego życiu możesz zobaczyć także wiele innych rzeczy, odpowiednich dla naszego pouczenia. Kiedy więc doświadczasz radości, oczekuj udręki, i na odwrót. Nie powinniśmy więc ani się wynosić, ani załamywać, bo Pan dostarcza nam radości dla podtrzymania naszej nadziei, żebyśmy nie zeszli na złe drogi, i udręki dla zachowania pokory, abyśmy poznali naszą nędzę i zawsze trwali w bojaźni Bożej. Rozważajmy więc, że to się stało dla naszego pouczenia, ale także dla ukrycia się przed diabłem. Po drugie, rozważ to, co się wiąże z otrzymywanymi od Boga dobrodziejstwami i pociechami: Ten, kto je otrzymuje, nie powinien się wynosić nad tego, kto ich nie otrzymuje; a ten, kto nie otrzymuje, niech nie podupada na duchu i nie zazdrości otrzymującemu. Mówię to dlatego, że słowa aniołów były powiedziane nie Matce, lecz Józefowi, który był przecież o wiele mniej od Niej doskonały. Także ten, kto otrzymuje, ale nie rozumie tego, czego się dowiedział, nie powinien być niewdzięczny i szemrać, bo także Józef, mimo iż był tak miły Bogu, otrzymał te słowa nie na jawie, lecz we śnie. Po trzecie, rozważ, jak Bóg doświadcza swoich bliskich prześladowaniem i udręką. Wielka była udręka Matki i Józefa wtedy, gdy się dowiedzieli, że szukają Dziecka, żeby je zabić. Bo cóż gorszego mogli usłyszeć? Było to dla nich powodem wielkiego strapienia, bo chociaż wiedzieli, że jest Synem Bożym, to w swej sferze zmysłowej mogli się bardzo niepokoić i mówić: Panie Boże wszechmocny, czemu ma służyć ucieczka tego Twojego Syna?

Czy nie możesz Go tutaj obronić? Powodem udręki była również konieczność udania się w odległe, nieznane im strony i trudnymi drogami, a przecież niełatwo im było chodzić: Pani z powodu Jej młodych lat, Józefowi z powodu zaawansowanego wieku, a samo Dziecko, które mieli nieść, miało zaledwie dwa miesiące; a tak jakby tego brakowało, musieli jeszcze iść do obcego kraju i jako ubodzy, prawie nic nie mający. Dlatego bądź cierpliwa w swych udrękach i nie myśl, że otrzymasz od Niego jakiś przywilej, bo nie dał go ani sobie, ani Matce. Po czwarte, rozważ dobroć. Widzisz, w jaki sposób i jak szybko spotyka Go prześladowanie i konieczność ucieczki z kraju, w którym się narodził, a przecież cierpliwie znosi szaleństwo człowieka, którego w jednej chwili mógł zgładzić. Głęboka to pokora i wielka cierpliwość. Nie chciał się odwzajemniać, ani czuć się skrzywdzonym; postanowił tylko przez ucieczkę uniknąć Jego zasadzek.

Podobnie i my: nie powinniśmy przeciwstawiać się tym, którzy nam dokuczają, karcą nas czy prześladują, ani się mścić za to; powinniśmy cierpliwie znosić ich szaleństwa, a nawet modlić się za nich, jak Pan nas poucza w innym miejscu Ewangelii. Uciekał więc Pan przed swym sługą, czy raczej przed sługą diabła. Nieśli Go bardzo młoda i delikatna Matka i bardzo stary święty Józef; szli drogą zalesioną, ciemną i nierówną, niezamieszkałą, a także bardzo długą; mówi się, że dla biegacza to dwa tygodnie, dla nich zaś podróż ta trwała około dwóch miesięcy, albo i dłużej. Szli bowiem przez tę pustynię, którą przebywali synowie Izraela i trwali na niej czterdzieści lat. Ale jak było z niesioną w drodze żywnością? Gdzie i w jaki sposób spędzali noce, gdzie się zatrzymywali, bo przecież na tej pustyni niewiele znajdywali domów. Współczuj im więc, bo wielki i długi był ich trud – dla nich samych i dla Jezusa; idź z nimi, pomóż im nieść Jezusa, służ im, czym tylko możesz. Nie powinniśmy uważać za pokutę tego trudu, bo znosili go inni, i to jakie osoby i jak długo! O tym, co się w drodze i na pustyni zdarzyło, niewiele mamy pewnych wiadomości, nie podejmuję się więc opowiadania o nich. Gdy wreszcie znaleźli się w Egipcie, zgodnie z zapowiedzią proroka Izajasza2, runęły wszystkie bóstwa tamtej krainy. Zatrzymali się w pewnym mieście, zwanym Heliopolis, i tam w wynajętym domku mieszkali siedem lat jako pielgrzymi i przybysze, ubodzy i cierpiący niedostatek. Tutaj nadarza się okazja zrobienia pięknego, nabożnego i budzącego współczucie rozważania. Dobrze się zastanów nad tym, co tu powiemy. Z czego i w jaki sposób żyli przez tak długi czas? Czy żebrali? O Maryi możemy przeczytać, że na siebie i na innych zarabiała kądzielą i igłą, bo kochająca ubóstwo Pani świata dobrze przędła i szyła. Wszelkimi sposobami dowodzili swego umiłowania ubóstwa i dochowywali mu wierności do samej śmierci. Czy jednak chodziła po domach prosząc o płótno i inne rzeczy potrzebne do tej pracy? Trzeba było dowiadywać się tego w sąsiedztwie, w przeciwnym razie nie miałaby takiej pracy, bo inne kobiety nie mogły odgadywać jej potrzeb. A gdy Jezus miał już pięć lat albo około tego, czy również On pomagał w tym Matce, szukając u ludzi materiału do Jej pracy? – bo nie miała przecież innego pomocnika. Czy nie odnosił ludziom tego, co zrobiła, prosząc w Jej imieniu o zapłatę? Czy robiąc to, Jezus, Syn Boga najwyższego, nie rumienił się ze wstydu, i tak samo posyłająca Go Matka? A jak było, jeśli czasem, gdy odniósł robotę i prosił o pieniądze, trafiał na kobietę pyszałkowatą, swarliwą i gadatliwą, która Mu obelżywie odpowiadała, przyjmowała robotę i wypędzała Go bez zapłaty, i wtedy wracał do domu z próżnymi rękoma? Ach, ile i jakie przykrości wyrządza się przybyszom, których Pan nie przyszedł unikać, ale ich doznawać! Co było, gdy niekiedy po powrocie do domu był głodny i jak zwykle dzieci, prosił o chleb, a Matka nie miała skąd go wziąć? Czy w takich i tym podobnych sytuacjach nie krajało się Jej serce? Słowami i gestami pocieszała swego Syna, jak mogła, starała się, a czasem odejmowała sobie od ust, żeby dać Synowi.

Takie i inne rzeczy związane z Dzieciątkiem Jezus możesz rozważać – dałem ci do tego okazję. Ty zaś postępuj tak i jeszcze to poszerzaj; bądź mała z małym Jezusem, nie lekceważ i nie zaniedbuj rozważania takich drobnych, dziecinnych z pozoru spraw. One bowiem, jak się wydaje, przyczyniają się do pobożności, powiększają miłość, rozpalają gorliwość, budzą współczucie, pomnażają czystość i prostotę, potęgują znaczenie pokory i ubóstwa, utrwalają szczerą przyjaźń i zgodność, podtrzymują nadzieję. Bo nie potrafimy wznosić się na szczyty, lecz głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża jest mocniejsza niż ludzie. Wydaje się też, że rozważanie takich rzeczy tępi pychę, osłabia pożądliwość, niszczy niezdrową ciekawość. Czy widzisz, ile z tego wynika dobra? Bądź zatem, jak powiedziałem, mała z małym i wzrastaj z dorastającym, zawsze jednak zachowuj pokorę; idź za Nim dokądkolwiek pójdzie i zawsze się wpatruj w Jego oblicze. Czy nigdy jednak nie zauważyłaś przy tym, jak uciążliwe było ich ubóstwo i jak wstydliwe? A jeśli pracą własnych rąk trzeba było zarabiać nawet na chleb, to co powiemy o ubraniach, co o innych potrzebnych rzeczach, takich jak łóżka itp. w mieszkaniu? Czy mieli podwójne, zbyteczne, eleganckie? Takie rzeczy są sprzeczne z ubóstwem, dlatego nawet jeśli mogła je mieć, kochająca ubóstwo Pani nie chciała. A czy szyjąc, czy co innego czyniąc, Pani robiła takie eleganckie rzeczy dla innych, którzy je lubili? Wykluczone. Niech takie rzeczy robią ci, którzy mają dużo czasu do stracenia, Ona jednak, żyjąca w takim niedostatku, nie mogła tracić czasu na błahostki; nie robiłaby ich jednak także w innej sytuacji. Bo jest to wada bardzo niebezpieczna, a szczególnie w naszych czasach. Chcesz wiedzieć, dlaczego?

Po pierwsze, czas przeznaczony na oddawanie chwały Bogu traci się na niepotrzebne rzeczy; robienie takich eleganckich rzeczy wymaga dużo dłuższego czasu, a to coś bardzo złego. Po drugie, robiącemu je przysparza próżnej chwały. Ach, jak często na nie spogląda, wraca do nich myślą i zajmuje się nimi także wtedy, gdy ich nie robi i kiedy powinien poświęcać czas Bogu! Myśli, co by pięknego zrobić i w konsekwencji bardziej doceniać siebie i przez innych być docenianym. Po trzecie, jest powodem pychy tego, dla kogo coś takiego robi, bo jest to oliwa rozniecająca i podsycająca ogień pychy. Bo jak skromne i pospolite rzeczy są pokarmem pokory, tak te rzeczy karmią pychę. Po czwarte – oddala to od Boga, bo według błogosławionego Grzegorza człowiek w tej samej mierze oddala się od miłości rzeczy wzniosłych, w jakiej szuka rozkoszy w niższych. Po piąte, pożądliwość oczu stanowi jedną z wad, do których sprowadzają się wszystkie grzechy tego świata; takie luksusowe rzeczy tylko wabią do siebie oczy i nie są potrzebne do niczego innego. Ile razy bowiem ktoś rozkoszuje się takimi rzeczami i pasie nimi oczy – zarówno kto je wykonuje, jak i ten, kto je nosi i ich używa – tyle razy grzeszy. Po szóste, dla wielu innych stanowi sidła i zgubę, bo patrzący na nie mogą na wiele sposobów obrażać Boga: naśladując zły przykład, czerpiąc przyjemność z oglądania, pożądając podobnych rzeczy, posądzając, szemrając lub obmawiając. Pomyśl więc, jak wiele razy można Boga obrazić, zanim się nie zrezygnuje z tej elegancji, a za każdym razem przyczynę tego stanowi ten, kto wykonuje takie rzeczy. Dlatego nawet gdybym ci powiedział, żebyś coś takiego dla mnie zrobiła albo gdybyś była pewna, że chcę takich używać, nie powinnaś wtedy ich robić, bo na grzech z żadnego powodu nie można się zgadzać i obrażania Boga trzeba unikać wszelkimi sposobami. O ileż bardziej Go obrażasz, jeśli – idąc za własnym popędem – zrobisz to dla samej przyjemności, chcąc bardziej podobać się stworzeniom niż Bogu! Takie rzeczy robią ci, którzy żyją na sposób światowy; bo takie rzeczy są ozdobą świata, a bluźnierstwem Bogu. Kto natomiast chce zachować czyste sumienie, dziwne byłoby, gdyby śmiał to robić i plugawić się takim błotem. Widzisz, ile zła wynika z tej elegancji.

Jest jeszcze inne, gorsze nawet zło: elegancja taka bezpośrednio sprzeciwia się ubóstwu, a oprócz tego stanowi oznakę lekkiego, pustego i niestałego ducha. Wszystko to powiedziałem po to, żebyś ty unikała elegancji. Zarówno więc robienia takich rzeczy, jak i używania strzeż się jak jadowitego węża. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, żeby nigdy nie było wolno tworzyć rzeczy pięknych, zwłaszcza gdy przeznaczone są do kultu Bożego; trzeba się jednak wystrzegać przywiązania do nich, pożądania i rozkoszowania się nimi – to trzeba jak najdalej od siebie odrzucać. O tej elegancji tak mówi Bernard:

„Do czego, pytam, czcze widowiska potrzebne są ciału, co mogą dać duszy? Nie mam wątpliwości, że w człowieku nie znajdziesz niczego, czemu elegancja przyniosłaby pożytek. Licha to, marna i czcza pociecha, i nie wiem, czego gorszego mógłbym mu życzyć niż znalezienia wszystkiego, czego szuka; taki unika miłego pokoju, a przyjemność znajduje w niepokoju”.

Po tej dygresji, którą zrobiłem ze względu na przeklętą wadę szukania elegancji, wróćmy jednak do pobytu Maryi w Egipcie. Spójrz na Nią, jak przędzie, szyje i tka, jak uczciwie to robi, pokornie i starannie, a przy tym troskliwie opiekuje się swym Synem, zarządza domem i na ile tylko możliwe, oddaje się czuwaniu i modlitwie. Naśladuj Ją więc z całym zapałem i przyznaj, że królestwa Bożego wcale nie miała za darmo. Zdarzało się też, może często nawet, że niektóre dobre niewiasty, widząc Jej ubóstwo, coś jej dawały, a Ona przyjmowała to z pokorą i wdzięcznością. Również sędziwy Józef coś robił w swoim rzemiośle stolarza. Wszędzie więc jest materia do wczuwania się, a gdy już poświęcisz na to pewien czas, poproś o pozwolenie odejścia i po przyjęciu błogosławieństwa najpierw od Jezusa, potem od Matki i od Józefa, przyklęknij i ze łzami oraz głębokim współczuciem pożegnaj się z nimi, bo – tak jak banici i wygnańcy ze swej ojczyzny – oni znaleźli się w Egipcie bez żadnej swej winy, pozostając tam przez siedem lat, pracując w pocie czoła.

Jest to fragment książki: św. Bonawentura, "Medytacje o życiu Chrystusa", Wydawnictwo M. Książkę można znaleźć tutaj>>

Rozmyślania św. Bonawentury nad życiem i nauczaniem Jezusa od narodzin do zesłania Ducha Świętego. Napisane w sposób przystępny i przemawiający do serca, zachęcają do lepszego poznawania Chrystusa.

Rozmyślania św. Bonawentury nad życiem Jezusa są powszechnie uznawane za arcydzieło w swoim rodzaju. Utrzymane w stylu pobożnych ćwiczeń skierowanych do wszystkich wiernych, stanowią zachętę do coraz lepszego poznawania Chrystusa. Ich wartość podnosi również to, że zawierają wiele myśli św. Bernarda, którego św. Bonawentura obficie cytuje. Jak wszystko, co pisali ci Święci, napisane są w sposób przystępny i przemawiający do serca.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama