Zdrowaś Mario - część II , rozdział X - Komentarza do codziennego pacierza
Określenie Jezusa mianem "żywota Marii" pojawia się w Biblii jeden jedyny raz tak wyraźnie, właśnie w słowach, którymi Elżbieta odpowiadała na pozdrowienie Marii, wyznając przy tej okazji, jako pierwsza spośród ludzi, swoją wiarę w Bóstwo Jezusa. Aluzję dość zaowalowaną do podobnej terminologii w określeniu osoby przyszłego Mesjasza stanowi wypowiedź z Dz 2, 30. Owo zaowalowanie jest odczuwalne zwłaszcza w przekładach nowożytnych, które na ogół unikają rzeczownika "łono" lub "żywot". Czytamy na przykład w Biblii Tysiąclecia: "Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie", co dosłownie brzmi: "owoc jego łona" zamiast Potomek.
Każda istota, nie zdeformowana lub nie upośledzona jakimiś chorobami, powinna wydawać owoce, powinna owocować. Człowiek także. I tej zdolności wydawania owoców, czyli rozmnażania się, nie został człowiek pozbawiony mimo grzechu pierworodnego. Jest to pierwsze najważniejsze prawo życia.
Drugie dotyczy czasu owocowania. Otóż moment taki Biblia nazywa "pełnią czasu". Czytamy u św. Pawła:
"Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty (...)" (Gal 4, 4).
Owoc jest we wszelkich procesach życiowych, symbolem dojrzałości Nie są dobre owoce ani zbyt wczesne, bo niedojrzałe, ani zbyt późno zbierane, bo zaczynają się psuć i trudno będzie je przechowywać. Wszystko winno mieć swój czas, powinno być owocem swego czasu, własnej pełni czasu.
Przyszły Syn Bogurodzicy został nazwany "owocem Jej łona". Wiadomo, że do tekstu "Pozdrowienia anielskiego" dostało się u nas nie "łono", termin jednoznaczny, bardziej współczesny, lecz "żywot" - dość staroświecki i przynajmniej dwuznaczny: dziś ten rzeczownik określa przede wszystkim czyjąś biografię, życiorys - np. żywoty świętych, a znacznie rzadziej - i to jako rusycyzm - łono, zwłaszcza kobiece, lub jeszcze bardziej anatomiczne - po prostu brzuch. Dlaczego więc nie wprowadzimy do naszego "Zdrowaś Maria" poprawniejszego, jaśniejszego "łona"? Znów działają wspomniane już kilkakrotnie, prawa tradycji.
Niezależnie od użycia mniej lub bardziej poprawnej terminologii, wzmianka o "owocu żywota" czy "łona" przypomina prawdę o pełni człowieczeństwa Jezusa Chrystusa: poczęty za sprawą Ducha Świętego, przychodził na świat, rodził się, jak każdy człowiek.
W swym entuzjastycznym wyznaniu wiary w Boskie macierzyństwo Marii, a tym samym w Bóstwo Jej Syna, Elżbieta nie wspomina imienia Jezus, jest natomiast to imię w modlitewnym tekście "Pozdrowienia anielskiego". Znajduje się na samym końcu, jako ostatnie słowo części biblijno-uwielbiającej naszego "Zdrowaś Maria". Gdyby takie usytuowanie imienia Jezus rozpatrywać w kategoriach szacunku, to niekoniecznie byłby to dowód na jego brak: przeciwnie, można by też utrzymywać, że to moment najważniejszy w całym "Pozdrowieniu anielskim", to jego jakby punkt kulminacyjny, do którego zbliżamy się stopniowo, ale coraz wyraźniej.
Wszystkie imiona, zwłaszcza te w Biblii, posiadają - o czym już była mowa - swoje znaczenia. Odnosi się to także do imienia Jezus. Powszechnie uważa się, że imię to znaczy tyle, co "Jahwe zbawia", "Bóg jest zbawicielem". Tak więc imię "Jezus" jest jakby tożsame znaczeniowo z tytułem "Zbawiciel". Mamy w związku z tym o zanotowania rzecz dość niezwykłą. Otóż św. Hieronim, tłumacząc proroctwo Habakuka 3, 18, zamiast terminu "salvator", "Zbawiciel" użył imienia "Jezus": "et exultabo in Deo, Jesu meo" - "i będę się radował w Bogu, Jezusie moim".
Kiedy więc Maria, rozpoczynając swój własny "Magnificat" mówiła: "Raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy", to niewiadomo, czy nie myślała również o swoim Synu, Jezusie, a nie tylko o Bogu Ojcu. To wprawdzie Bóg jest wykonawcą planów zbawienia człowieka.
Zbliżone znaczeniem do imienia "Jezus" jest starotestamentalne imię "Jozue", które nosili, być może również także inni, współcześni Jezusowi z Nazaretu, mieszkańcy Palestyny. Niektórzy sądzą, że takie właśnie było drugie imię Barabasza. Ale prawdziwie wielkie i szczególnej czci godne jest imię Jezusa z Nazaretu. To o nim powie kiedyś św. Paweł:
"Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych" (Flp 2, 9n).
Skoro tak niezwykłe moce zawarte są w imieniu Jezus, nic dziwnego, że Kościół pierwotny całe swoje nauczanie uważał za "przemawianie w imieniu Jezusa". Tak też traktowali działalność apostolską prześladowany pierwotnego Kościoła. Kiedy apostołowie, dzięki interwencji rozsądnego i uczciwego Gamaliela, zostali wypuszczeni z więzienia, otrzymali surowe polecenie, żeby nie przemawiali w imię Jezusa (Dz 5, 40). Zaś o samych dopiero co uwolnionych - choć przedtem, co prawda ubiczowanych - tak mówi autor Dziejów Apostolskich:
"A oni odchodzili sprzed sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezus" (Dz 5, 41).
O działalności Pawła i Barnaby tak oto wypowiada się Sobór jerozolimski:
"Dla imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa poświęcali swe życie" (Dz 15, 26).
Paweł nie inaczej powie o sobie samym:
"Ja przecież gotów jestem nie tylko na więzienie, ale i na śmierć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa" (Dz 21, 13).
Wszystko to winno na przychodzić na myśl, ilekroć będziemy wymawiać imię Jezus w naszych codziennych "Pozdrowieniach anielskich".
Artykuł jest fragmentem publikacji "Wydawnictwa m" - Komentarz do codziennego pacierza Spis treści - Komentarz do codziennego pacierza