Siódmy znak niewidzialnego

Sakrament Małżeństwa

To już ostatni z widzialnych znaków niewidzialnego Boga. Małżeństwo, podobnie jak sakrament święceń, jest nastawione nie tylko na zbawienie własne, ale również innych, w szczególny sposób konsekrując małżonków chrześcijańskich.

Chrystus dokonał sakralizacji małżeństwa jako przymierza kobiety i mężczyzny, podnosząc je do godności sakramentu. Małżeństwo chrześcijańskie jest znakiem mistycznego związku Chrystusa z Kościołem, a więc ma również charakter zbawczy, bo małżonkowie uświęcają się dzięki sobie nawzajem.

Na „kocią łapę"

Po rozmowie z synem Jędrzejowi trudno odzyskać równowagę i spokój ducha. Kilka miesięcy temu zgodził się, aby Marysia, sympatia Marcina, zamieszkała z nimi do czasu ukończenia studiów. Nie przewidział jednak, że od tej chwili syn zacznie żyć bez ślubu z dziewczyną, tak jakby byli małżeństwem. Dziś już wie, że zgrzeszył naiwnością, ale nadal nie może się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Wszedł więc do pokoju Marcina, nie ukrywając wzburzenia:

- Mam już tego wszystkiego serdecznie dość! Jak długo jeszcze będzie to trwać? - zapytał, patrząc mu prosto w oczy.

- Co znowu? Stało się coś, czy ojciec przyszedł jak zwykle pokłócić się? - Marcin dał do zrozumienia, że wie, czego się spodziewać.

- Wcale nie zamierzam się kłócić - odrzekł Jędrzej, tonując wzburzenie - chciałbym tylko, mój synu, abyś się wreszcie zdecydował. Co zamierzasz uczynić? Chcesz, jak Pan Bóg przykazał, ożenić się czy nadal będziecie żyli na „kocią łapę"?

- Ojej, zaraz tam na „kocią łapę". Na razie nic nie zamierzam. Tyle już razy mówiłem, że chcemy pobyć ze sobą przez jakiś czas, aby sprawdzić, czy do siebie pasujemy. A potem się zobaczy.

- Co „się zobaczy"? - słowa syna wyraźnie go poirytowały. - Wy już całkiem zwariowaliście: jak długo chcecie się bawić w męża i żonę?

Gdybym ja z twoją matką uprawiał kiedyś taką zabawę, to pewnie dzisiaj wstydziłbyś się, że miałeś takich rodziców. A tobie nie wstyd? Jaki z ciebie mężczyzna?

- Daj spokój, ojciec, po co ta mowa! - Marcin przerwał mu, bo słyszał te słowa nie po raz pierwszy. - Tak się dłużej nie da żyć. Zrozum wreszcie, że czasy się zmieniły. Większość naszych znajomych mieszka ze sobą bez ślubu i nikt z tego powodu nie rozdziera szat.

- Ale ja na to dłużej nie pozwolę, żebyście pod moim dachem urządzali sobie kpiny z moralności.

Wspólnota życia i miłości

Cóż, takich związków „na próbę" spotyka się w ostatnich latach coraz więcej, a dezaprobata najbliższych i otoczenia bywa coraz mniej wyrazista, przybierając często postać milczenia. Trudno się dziwić, że bywa ono przyjmowane jako przyzwolenie.

Małżeństwo jest związkiem dwojga osób nastawionym ze swej istoty na dobro małżonków oraz zrodzenie i wychowanie potomstwa. Jako przymierze kobiety i mężczyzny jest najgłębszą wspólnotą życia i miłości. Takie rozumienie ma głębokie, biblijne uzasadnienie w akcie stworzenia człowieka przez Boga i powołaniu go do miłości. Wedle zamysłu Bożego, miłość mężczyzny i kobiety jest na podobieństwo tej miłości, którą On sam darzy człowieka, a także Jego przymierza z ludzkością. Mężczyzna i kobieta są stworzeni dla siebie, aby połączyć się w parę małżeńską: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" (Rdz 2, 24). Na straży owej jedności stoi przysięga, którą składają małżonkowie, ślubując sobie nawzajem: miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a także i to, że się nie opuszczą aż do śmierci. O nierozerwalności małżeństwa mówił wyraźnie Chrystus, wyrażając sprzeciw wobec rozwodów, jako sprzecznych z planem Bożym (Mk 10,2-9). Czyż to nie wymowne, że swój pierwszy cud mesjański uczynił na weselu w Kanie Galilejskiej? Zamiana wody w wino uświęciła na swój sposób sakrament małżeństwa.

A ponieważ miłość małżeńska nie może istnieć bez poświęcenia i ofiary, więc ślub sakramentalny zawierany jest podczas Mszy Św., z której płynie dla związku moc uświęcająca. Chodzi bowiem o to, by miłość wzajemna tych dwojga osób rozwijała się, uzyskując swoją pełnię przez spełnianie posłannictwa, jakie wyznaczył małżeństwu sam Bóg. Św. Paweł przyrównał małżeństwo do miłości Zbawiciela wobec ludzi, wzywając mężów, aby miłowali swoje żony w podobny sposób, w jaki Chrystus umiłował Kościół. Taki głęboki sens zyskało małżeństwo w dziele zbawienia dzięki wyniesieniu do rangi sakramentu.

Katechizm o zagrożeniach małżeńskich

1606 Każdy człowiek doświadcza zła wokół siebie i w sobie. Doświadczenie to dotyczy również relacji między mężczyzną i kobietą. Od najdawniejszych czasów ich związek byt zagrożony niezgodą, duchem panowania, niewiernością, zazdrością i konfliktami, które mogą prowadzić aż do nienawiści i zerwania go. Ten nieporządek może ujawniać się z mniejszą lub większą ostrością, może też być bardziej lub mniej przezwyciężany, zależnie od kultury, epoki i konkretnych osób; wydaje się jednak, że ma on charakter powszechny.

1607 W świetle wiary należy powiedzieć, że ten nieporządek, którego boleśnie doświadczamy, nie wynika z natury mężczyzny i kobiety ani z natury ich relacji, ale z grzechu. Pierwszym skutkiem zerwania z Bogiem, czyli pierwszego grzechu, było zerwanie pierwotnej komunii mężczyzny i kobiety. Ich wzajemna relacja została wypaczona przez ich wzajemne oskarżenia; ich pociąg ku sobie, będący darem Stwórcy, zamienił się w relację panowania i pożądliwości; wzniosłe powołanie mężczyzny i kobiety, by byli płodni, rozmnażali się i czynili sobie ziemię poddaną, zostało obciążone bólem rodzenia dzieci i trudem zdobywania pożywienia.

1608 Mimo wszystko porządek stworzenia przetrwał, chociaż został poważnie naruszony. Aby leczyć rany spowodowane przez grzech, mężczyzna i kobieta potrzebują pomocy łaski, której Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu nigdy im nie odmawiał. Bez tej pomocy mężczyzna i kobieta nie mogliby urzeczywistnić wzajemnej jedności ich życia, dla której Bóg stworzył ich „na początku".

Wobec fenomenu płodności

(...) Od pewnego momentu małżeństwa zaczęty obawiać się własnej płodności. (...) Przedmiotem poszukiwania stało się dążenie do okresowego, odwracalnego ubezpłodnienia - tak narodziła się antykoncepcja. Z wzajemnej akceptacji małżonkowie skreślili płodność partnerów - a właściwie partnerek. Postawiono warunek akceptacji - i warunek ten godzi w ich partnerstwo i miłość - nie przyjmują bowiem całego człowieka wraz z jego płodnością.

Wykluczając od pewnego momentu z małżeństwa płodność, zaszczepiają warunek akceptacji: „przyjmuję ciebie, ale nie przyjmuję twojej płodności" (jest to zasada „tak, ale..." - która w psychologii komunikacji znaczy tyle samo co „nie"). Zakwestionowany zostaje człowiek jako wartość nieakceptowana w pełni i bezwarunkowo. Wielu podejmujących antykoncepcję czuje to wyraźnie - ten zwłaszcza, komu narzucony zostaje obowiązek niepłodności. Bliskość wzajemna partnerów małżeńskich zostaje skażona lękiem przed płodnością-a ta wygasza radość intymnej bliskości. W wielu małżeństwach rozwija się gra unikania, targowanie się, niepokój z powodu konfliktu wewnętrznego, jaki u wierzących dotyczy stosowania nieakceptowanej przez Kościół antykoncepcji. (...) Dla wielu kobiet i dla wielu małżeństw rozwiązaniem konfliktów (...) stało się przyjęcie naturalnych metod regulacji poczęć. Pozwalają one na akceptację płodności współpartnera, uwalniają od lęku i - przez wytworzenie we współżyciu małżeńskim pewnego rytmu bliskości i dystansu, oczekiwania i spełnienia, zachęty i odraczania - sprowadzają w miejsce stałej dyspozycyjności (obowiązku) pewną zmienność. Sprzyja to nabyciu zdolności znoszenia napięcia seksualnego i odraczania zaspokojenia potrzeb (...)

Elżbieta Sujak, „Poradnictwo małżeńskie i rodzinne",
Katowice 1988

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama