Nie dla każdego pogrzeb kościelny

Dlaczego niektórym ludziom odmawia się pogrzebu kościelnego

Śmierć należy do życia, toteż budzi jednocześnie trwogę, i nadzieję. Oznacza bowiem zarówno koniec doczesnej egzystencji, jak i początek nowego życia. „Jakie życie, taka śmierć” — głosi znane porzekadło, a niekiedy dopowiada się: „i taki pogrzeb”. W tych prostych słowach zawiera się przekonanie, że śmierć i pogrzeb są tylko kontynuacją życia, a więc konsekwencją tego wszystkiego, co było przedtem.

Gdybyśmy mieli wiarę równie mocną jak pierwsi chrześcijanie, to może potrafilibyśmy tak samo radośnie jak oni przeżywać ów dzień „narodzin dla Nieba”? Od czasów średniowiecza narasta jednak przede wszystkim niepewność o wynik sądu Bożego i dlatego ożywia nas bardziej duch pokuty niż radości.

Pogrzeb to nie sakrament

Śmierć chrześcijanina jest przejściem z życia doczesnego do wiecznego, wieńczącym pielgrzymowanie z Chrystusem obecnym i działającym w sakramentach. Katechizm nazywa pogrzeb „ostatnią paschą chrześcijanina”, ponieważ człowiek wierzący odchodzi z tego świata inaczej niż inni ludzie: nie umiera śmiercią własną, lecz — Jezusa Chrystusa.

Zaduma nad losem ludzi zmarłych i troska o godny pochówek towarzyszy człowiekowi od czasów prehistorycznych, a wyraża ją ceremoniał umierania, czyli rytuał pogrzebu. Sobór watykański II w Konstytucji o Liturgii zalecił takie opracowanie obrzędów pogrzebu, aby jaśniej oddawały paschalny charakter śmierci chrześcijanina. Pogrzeb jest bowiem swoistym misterium śmierci i życia, toteż towarzyszące mu obrzędy są przedłużeniem liturgii wielkanocnej. Uczyniła to Święta Kongregacja Kultu Bożego, a 152 Konferencja Episkopatu Polski 29 czerwca 1976 r. zatwierdziła obecnie obowiązujący przekład „Obrzędów pogrzebu”. W kolejnym wydaniu uwzględniono zmiany opracowane przez Komisję ds. Liturgii i Duszpasterstwa Liturgicznego, spowodowane wprowadzeniem nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego; zostało ono zatwierdzone przez Prymasa Polski 16 marca 1990 r.

Trumna czy urna?

Przez długie lata Kościół, zachowując długą tradycję oddawania czci ludzkiemu ciału — w „Credo” wyznajemy przecież wiarę w zmartwychwstanie ciał — był zdecydowanie przeciwny kremacji zwłok, pozostawiając rozkład ciała zmarłego prawom natury. Kościół uznawał bowiem ów obyczaj za barbarzyński, jako wyraz niewiary w zmartwychwstanie ciała. I dopiero w 1964 r. przyczyny higieniczne oraz urbanistyczne skłoniły Jana XXIII do wyrażenia zgody na palenie zwłok. Od tej chwili wzrasta liczba osób, których ciała po śmierci poddawane są kremacji, a potem — chowane w urnach, które zastępują trumny.

Instrukcja liturgiczno — duszpasterska Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych z 1978 r. zaleca, aby podczas przygotowań obrzędów pogrzebu, formuł i czytań liturgicznych uwzględniać życie zmarłego i okoliczności jego śmierci. I dlatego rytuał przewiduje wiele formuł do wyboru.

A co z samobójcami?

Pamiętamy, że jeszcze do niedawna samobójców grzebano na obrzeżach cmentarzy. Powszechny był pogląd, że Kościół nie może pozwolić na chrześcijański pogrzeb osób, które targnęły się na swoje życie, jeśli uczyniły to świadomie i dobrowolnie. Chociaż sobór watykański II nazywa czyn samobójczy haniebnym, bo jest to grzech ciężki — godzi przecież w samo życie i sprzeciwia się woli Bożej — to obecnie dopuszcza się możliwość pochówku religijnego samobójcy. Dlaczego?

Rozwój psychologii i psychiatrii przyczynił się do pogłębienia refleksji nad tym tragicznym zjawiskiem. Samobójca często ma ograniczoną poczytalność w chwili popełnienia czynu, a wówczas odbiera sobie życie nie w pełni świadomie i przy ograniczonej wolnej woli. Ileż to razy próba targnięcia się na życie miała być tylko — wedle intencji sprawcy czynu — dramatyczną próbą wołania o pomoc? Niejeden z samobójców chciał, zapewne, tylko wysłać otoczeniu sygnał, że cierpi, jednak — na skutek błędnego rozeznania — stracił życie.

Nie jest to, oczywiście, próba usprawiedliwienia strasznego grzechu, jakim jest samounicestwienie. Należy jednak podjąć trud pełniejszego spojrzenia na motywy i okoliczności popełnienia czynu. I właśnie z tej przyczyny obecnie nie odmawia się już chrześcijańskiego pogrzebu samobójcom, jeśli tylko nie ma ku temu jednoznacznych przesłanek.

Potrzeba znaków pokuty

Niewiara to jeden z najcięższych grzechów, zrywających mosty wiodące do zbawienia, a „Kto nie wierzy, już jest osądzony” (J 3,18). Grzechem niewiary jest również herezja. Czy Kościół powinien udzielać zgody na chrześcijański pogrzeb osoby, która przez całe życie unikała kontaktów z Kościołem? Prawdopodobnie taki zmarły nie życzył sobie pogrzebu chrześcijańskiego, więc byłoby czymś niestosownym nie liczenie się z wolą zmarłego i pośmiertne uszczęśliwianie go na siłę. Owszem, zdarza się, że bliscy osoby zmarłej nalegają, aby pochówek był ceremonią religijną, ale byłoby to nadużycie. Zdecydowanie bardziej byłyby pożądane zabiegi ze strony bliskich, aby pojednać krewnego z Bogiem jeszcze za życia.

Przed kilku laty wiele emocji i szumu medialnego wywołała odmowa chrześcijańskiego pochówku zmarłego profesora, który publicznie opowiadał się za dopuszczalnością zabijania dzieci nienarodzonych i nigdy swoich poglądów nie odwołał. Ceremonia religijna byłaby w takim przypadku jedynie parodią chrześcijańskiego pogrzebu. Nie przesądza to, oczywiście, o zbawieniu wiecznym zmarłego, ale to już tajemnica Bożego Miłosierdzia.

Nawet więc wobec jawnych grzeszników i wiernych, którzy do śmierci żyli w nie sakramentalnym związku, Kościół zachowuje się jak Matka, ponieważ dopuszcza możliwość udzielenia pogrzebu religijnego, o ile przed śmiercią okazali oni autentyczną skruchę i żal za grzechy.

Według powszechnego zdania psychiatrów samobójcy nie są w pełni odpowiedzialni za swój czyn. Dlatego nie odmawia się im pogrzebu katolickiego, jeżeli w ciągu życia okazywali przywiązanie do wiary i Kościoła. Uczestnikom takiego pogrzebu należy wyjaśnić sytuację.

Jeżeli zachodzi poważna wątpliwość, należy zwrócić się do Ordynariusza.

Samobójcę, który przed zamachem na własne życie dawał zgorszenie, należy traktować jako jawnego grzesznika.

Instrukcja liturgiczno-duszpasterska Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych — 13

Do znaków pokuty, które uprawniają do chrześcijańskiego pogrzebu — a których istnienie potwierdzają wiarygodni świadkowie — należą: prośba o kapłana (choćby nie zdążył przybyć), wzbudzenie zewnętrzne aktu żalu, np. przez bicie się w piersi, ucałowanie krzyża, przeproszenie za dane zgorszenie itp. Publiczne zgorszenie wyklucza się przez to, że wiernych informuje się o tych znakach pokuty.

To samo dotyczy wiernych, którzy żyli w małżeństwie nie sakramentalnym, jeżeli przed śmiercią dali znaki pokuty i wyklucza się publiczne zgorszenie wiernych (Dekr. Kongregacji Nauki Wiary z dnia 20 września 1973).

Instrukcja liturgiczno-duszpasterska Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych — 14/15

Pogrzeb chrześcijański nie udziela zmarłemu ani sakramentu, ani sakramentaliów; zmarły znajduje się już poza porządkiem ekonomii sakramentalnej. Pogrzeb jest jednak obrzędem liturgicznym Kościoła. Posługa Kościoła powinna jasno wyrażać rzeczywistą łączność ze zmarłym, a także ożywiać uczestnictwo zgromadzonej wspólnoty w obrzędach i głosić jej życie wieczne.

Katechizm Kościoła Katolickiego — 1684

Jeśli przed śmiercią nie dali żadnych oznak pokuty, pogrzebu kościelnego powinni być pozbawieni:

  1. notoryczni apostaci, heretycy i schizmatycy;
  2. osoby, które wybrały spalenie swojego ciała z motywów przeciwnych wierze chrześcijańskiej;
  3. inni jawni grzesznicy, którym nie można przyznać pogrzebu bez publicznego zgorszenia wiernych.

Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 1184 — par.1


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama