Zamyślenia przed konfesjonałem

Na temat sakramentu pokuty, poczucia winy i przebaczenia

Każdy ma świadomość, że kiedyś coś zawinił. Nie tylko przez to, co uczynił, lecz także przez to, co zaniedbał. Nie jesteśmy wobec siebie bez winy. Cierpienie w dużej mierze pochodzi z winy człowieka — pojedynczego człowieka lub całej społeczności. Pomyślmy choćby o tym, ile winy ponosimy wszyscy za degradację środowiska naturalnego.

Ale dziś niechętnie się mówi o winie. Mówi się raczej o defektach, omyłkach, błędach, słabościach, porażkach, potknięciach, zaszłościach... Na szczęście słyszy się jeszcze, że ktoś komuś jest „winien” pieniądze, na przykład za przegraną w kartach. Czy przypadkiem nie dlatego brakuje nam odwagi, by się otwarcie przyznać do winy, że nie wiemy, jak się od poczucia winy uwolnić? Jednakże doskwierające poczucie winy może się stać przyczyną chorób psychicznych lub fizycznych. Kto nie wie, jak się uwolnić od poczucia winy, ten musi się okłamywać, że jest niewinny, lub tłamsić w sobie to przykre uczucie. Stąd częste przerzucanie winy na innych: zawsze jacyś „oni” są winni, tylko nie ja.

Poczucie winy odpychamy od siebie, dusimy w sobie, staramy się przemilczeć i zapomnieć.

Czy taka postawa nie dowodzi, że człowiek pragnie się od winy uwolnić? Czy nie wskazuje na tkwiące głęboko w podświadomości przekonanie, że wina nie odnosi się tylko do dziedziny stosunków międzyludzkich?

Nie każdy jednak łączy winę z Bogiem i nie każdy określa ją jako „grzech”.

Podczas przygotowania do Pierwszej Komunii św. zdarzyło mi się od dzieciaków usłyszeć wyznanie: „Kiedy coś przeskrobię, mówię o tym mamusi, i znowu jest wszystko dobrze”. Trudno było mi unaocznić dzieciom, że nawet najbardziej utajona wina ma określony związek z Bogiem; że każde przewinienie korzeniami tkwi poza sferą stosunków międzyludzkich. Bóg miłuje wszystkich ludzi, dlatego też każda przykrość wyrządzona drugiemu człowiekowi jest przewiną, czyli grzechem wobec Boga. Bóg pragnie, abyśmy to, co On stworzył — świat cały i własne życie — zachowali i doskonalili.

Powołani do wielkości

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48).

Te słowa zostały wpisane Kościołowi w jego metrykę. Bóg ma szlachetne plany, związane z każdym pojedynczym człowiekiem i z całą ludzkością. Jeśli człowiek ten plan przekreśla i zaczyna się kręcić wokół własnej osi, szkodzi nie tylko sobie, lecz także innym. Niszcząc więź z bliźnim, zarazem niszczy człowiek swoje stosunki z Bogiem. To właśnie oddalenie się od Boga nazywamy grzechem.

Grzech zatem to coś znacznie poważniejszego niż zwykłe naruszenie przykazań. Grzech to świadome odrzucenie miłości i uczestnictwa we wspólnocie. Korzenie grzechu sięgają jeszcze głębiej. Oto bowiem człowiek chce się uniezależnić od Boga. Podejrzewa, że Bóg chce, aby człowiek pozostał mały. O tej podejrzliwości mówi trzeci rozdział Księgi Rodzaju opisujący grzech pierwszych rodziców i jego skutki. Skoro tylko człowiek rozluźnił lub zerwał więź z Bogiem, zniszczył też swoje związki z innymi ludźmi i ze środowiskiem.

Nawet najbardziej skryte grzechy mają odniesienie społeczne; nie są czyjąś wyłącznie prywatną sprawą. Godzą we wspólnotę Kościoła. Wszyscy ochrzczeni tworzą razem jedną żywą wspólnotę. Dziś znowu wyraźniej zdajemy sobie sprawę z tego, co to jest solidarność ludzi we wspólnocie. Ma ona szczególne znaczenie dla społeczności wiernych. Wszyscy razem tworzymy jedno ciało — jak mówi św. Paweł (Rz 12,4; 1 Kor 12,13).

Tak więc, gdy cierpi jeden człowiek, współcierpią wszyscy inni. Radość powrotu jednego grzesznika udziela się wszystkim. Zapewnia Chrystus: „w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, czyniącego pokutę, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nawrócenia nie potrzebują” (Łk 15,7). Apostoł Paweł wprost stwierdza: „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12,27). Jeśli grzech dotyka Boga i Kościoła, to przebaczenie i pełne pojednanie mogą się też dokonać przez Boga i Kościół.

Bóg jest bogaty w miłosierdzie.

Żyje On — jak każdy ojciec — z daru, jaki daje, a nie jak żebrak, który żyje z daru, który otrzymuje. Największym zaś darem, jaki Bóg daje grzesznikowi, jest przebaczenie. Jeżeli człowiek rezygnuje z tego daru, Bóg przestaje dla niego być Bogiem. Dlatego sakrament pokuty jest jedną z najwyższych form uwielbienia Boga. Człowiek bowiem właśnie wtedy uznaje Boga za Boga, jeżeli przyjmuje Jego łaskę przebaczenia.

Wraz z odrzuceniem daru przebaczenia zanika radość, która jest owocem sakramentu pokuty.

Kto z nas nie zna wewnętrznej radości, jaka ogarnia nas po przyjęciu sakramentu pokuty? Jest to radość w Bogu, która wypływa z podarowanej łaski Bożej. Dobrą spowiedź poznajemy po tym, że to, co otrzymujemy, możemy przekazać dalej, ofiarowując innym przebaczenie, radość, zgodę i łaskę.

Pierwszym darem, który Pan ze swojego zmartwychwstania wniósł w sam środek uczniów, jest zdobyty przez krzyż dar wyzwolenia od grzechu: „Weźmijcie Ducha Świętego. Komu odpuścicie grzechy, tym są odpuszczone, a komu zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,23).

Prawdziwa wolność i odnowa przychodzi tylko od Chrystusa. On sam powiedział: „Oto wszystko czynię nowe” (Ap 21,5).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama