Uczeń piszący książki

Rozmowa z Kajetanem Rajskim, siedemnastolatkiem, autorem kilkunastu książek

Rozmowa z Kajetanem Rajskim, siedemnastolatkiem, uczniem klasy klasycznej w I LO im. B. Nowodworskiego w Krakowie, autorem kilkunastu książek. Właśnie ukazała się jego najnowsza pozycja „Oto jestem. Misjonarze i misjonarki o powołaniu”

Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

Mając dziewięć lat zacząłem redagować miesięcznik „Mini Gazetka Historyczna”. Do każdego numeru przeprowadzałem wywiad. Na początku były to rozmowy z wychowawczynią, księdzem proboszczem, a potem z coraz bardziej znanymi osobami ze środowiska kościelnego i naukowego. Po dwóch latach znajomy zasugerował mi, żebym spróbował wydać te wywiady i udało się. W ten sposób ukazała się w 2006 r. pierwsza książka „Historia żywa, czyli rozmowy młodego redaktora”, a potem przyszedł czas na kolejne: „Służyć normalności” (2007), „Zasłuchani w ciszę” (2008), „Śladami św. Pawła” (2008), „Młodzi świadkowie wiary” (2009), „Oto jestem. Kapłani o powołaniu” (2009), „Drabiną do Nieba” (2009), „W obliczu cierpienia” (2010), „Przedziwny Bóg w świętych swoich” (2010), „Oto jestem. Siostry zakonne o powołaniu” (2010), „Wsłuchani w Słowo” (2010) i książka, która ukazała się kilka dni temu, „Oto jestem. Misjonarze i misjonarki o powołaniu”.

Dlaczego dziewięciolatek, zamiast bawić się z kolegami, chodzić po drzewach, spędzał czas na tworzeniu gazetki?

Wiele osób myśli, że w wieku dziewięciu lat całe dnie i noce spędzałem przed komputerem, pisząc artykuły, a to nie jest prawda. Zawsze udawało mi się to tak pogodzić, że miałem czas na zabawę, grę w piłkę i spotkania ze znajomymi jak i na pisanie artykułów i przeprowadzanie wywiadów. Tak jest zresztą do teraz.

Jak łączysz to wszystko ze sobą: szkołę, pisanie, życie towarzyskie?

Wbrew pozorom jestem osobą niesamowicie niesystematyczną. Piszę, jeśli mam na to ochotę. Jeśli nie, po szkole wychodzę ze znajomymi lub czytam książki czy gram na gitarze. Zdarza się, że przez wiele dni nie piszę nic, a czasem uda mi się stworzyć kilkanaście stron dziennie. Dzięki temu swojej twórczości nie traktuję jako pracy, ale jako sposób wyrażania siebie i przekazywania pewnych idei.

Miewasz problemy w szkole?

W szkole nie mam problemów z nauką. Gdyby było inaczej, zapewne zrezygnowałbym z pisania. Zawsze układam sobie wewnętrzną hierarchię wartości, według której decyduję co jest ważniejsze, a co mniej ważne.

Jak układają się Twoje relacje z nauczycielami?

Bardzo dobrze. Jestem szczególnie wdzięczny dyrektorowi mojej Szkoły Panu Tomaszowi Malickiemu oraz nauczycielowi historii Panu dr. Tomaszowi Graffowi za wszelką pomoc, którą otrzymałem od nich w ubiegłym roku szkolnym.

Rozmawiasz z misjonarzami, przedstawicielami zakonów kontemplacyjnych i klauzurowych, hierarchami kościelnymi. Jak docierasz do takich trudnodostępnych osób?

Kiedy zaczynałem pisać i zwracałem się z prośbą o wywiad do konkretnych osób, wszyscy byli bardzo otwarci, zapewne z racji na mój wiek – miałem zaledwie dziesięć lat. Było mi dużo łatwiej niż profesjonalnym dziennikarzom. W ten sposób nawiązałem kontakty, które utrzymuję do dzisiaj i stale wzbogacam o nowe.

Zdarzało się, że traktowali cię z przymrużeniem oka?

Na początku tak, ale to przecież zupełnie normalne. Przekonywali się, kiedy zacząłem zadawać konkretne, dojrzałe pytania. Świadczą o tym również wprowadzenia do moich książek autorstwa m.in. ks. kard. Stanisława Dziwisza czy ks. abp. Józefa Michalika.

Jesteś lektorem, ceremoniarzem w swojej parafii, interesujesz się teologią, dużo piszesz o powołaniu. Jakie jest twoje powołanie?

Cały czas je odkrywam. Powołanie to przecież nie tylko sutanna czy habit, może to być również życie rodzinne albo samotność. Sądzę, że na to pytanie w pełni odpowiem za kilka lat.

Rozmawiała Ewelina Drela

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama