Dobrze, że tradycyjnej atmosfery Bożego Narodzenia nie zniszczyło jeszcze nachalne wykorzystanie go do celów handlowych
"Idziemy" nr 52/2010
W zawód dziennikarza, zwłaszcza ogólnopolskiej telewizji, wpisana jest konieczność wykonywania obowiązków także w dni świąteczne. Pod tym względem nasza sytuacja podobna jest do tej, którą mają kierowcy komunikacji miejskiej czy pracownicy stacji benzynowych. Informacja nie odpoczywa – wie o tym każdy adept dziennikarstwa, który po raz pierwszy spędza weekend czy święta w redakcji. Dla mnie zresztą prowadzenie „Wiadomości” w Wigilię rok temu było dużą nobilitacją. W takie dni ludzie wiedzą, po co włączają telewizor. A mnie miło było uczestniczyć z widzami w przeżywaniu tego szczególnego wieczoru.
Na szczęście i dziennikarzom trafia się wolne Boże Narodzenie. Bardzo cenię ten czas. Poza przeżyciami duchowymi piękne w Wigilii jest to, że każda rodzina przynajmniej ten jeden raz w roku spotyka się prawie cała, bez kłótni i nerwów – przynajmniej na początku – zasiada do stołu i rozmawia o dobrych rzeczach. A jeśli o złych, to w sposób bardzo taktowny, jakże różny od codziennego. Czerwone Gitary śpiewały: „Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy”. Synoptycy zapowiadają w tym roku mroźne święta, więc ten kontrast – między chłodem na zewnątrz a rozgrzanymi sercami w domach – będzie wyjątkowo zauważalny.
Dobrze, że tak jest. Dobrze, że tradycyjnej atmosfery Bożego Narodzenia nie zniszczyło jeszcze nachalne wykorzystanie go do celów handlowych: sprowadzanie niemal wyłącznie do postaci Świętego Mikołaja, błyszczących bombek, drogich prezentów czy dziewczyn w kusych strojach rozdających opłatki w supermarkecie. Mnie marzą się prezenty zrobione z drewna, a bombki ze słomy – tak na przekór wszechogarniającej komercjalizacji. Wigilii nigdy nie chciałbym spędzić np. w Egipcie, a niestety staje się to popularne i u nas. Chciałbym za to zawsze spędzać ją w domu, przy choince i wspólnym śpiewaniu kolęd przy akompaniamencie moich dzieci. Uczą się już gry na pianinie, więc może za rok się to uda. Mamy też w zwyczaju wszyscy razem odwiedzać w święta ruchomą szopkę u kapucynów na Miodowej. Właśnie ona, a nie zamieszkana przez elfy chatka na biegunie północnym, jest dla mojej rodziny symbolem Bożego Narodzenia.
Życzę zatem Czytelnikom, by spełniły się życzenia składane podczas dzielenia się opłatkiem – zdrowia, szczęścia, pomyślności, jedności, odnowy duchowej. A także by szczególnie to ostatnie zatrzymało się głęboko w naszych sercach i towarzyszyło nam na dużo dłużej, niż te kilka świątecznych dni.
opr. aś/aś