Głupota, przeznaczenie... Grzech

O etyce motoryzacyjnej

Tragiczny powrót maluchem z dyskoteki: pięć osób nie żyje, a jedna jest ciężko ranna. Ludzka głupota czy przeznaczenie? - taką wiadomość przesłał operator sieci komórkowej, zachęcając do dyskusji za pomocą SMS-ów na ten temat. Wybór między głupotą a przeznaczeniem zdecydowanie mi nie odpowiada. Jednak problem postawiony przez operatora domaga się refleksji. Podobnie jak wielkie billboardy na naszych szosach z nagrobnym krzyżem w miejscu wypadku i tym samym dylematem - głupota czy przeznaczenie? Również podawanie liczby ofiar wypadków w miejscach szczególnie niebezpiecznych prowokuje do refleksji...

Może jednak problem nie jest najlepiej postawiony wówczas, gdy mamy do wyboru tylko owe dwie opcje - głupotę czy przeznaczenie... Może sprawa jest bardziej złożona. Bo gdyby nie była - czym byłoby liturgiczne poświęcenie pojazdów samochodowych w dniu św. Krzysztofa? Czy byłoby to łatwe (zbyt łatwe) panaceum na ludzką głupotę? Czy byłoby to magiczne odżegnanie się od fatum, złego losu, przeznaczenia? Z pewnością jazda po drogach ma wymiar moralny, związany z odpowiedzialnością.

Inny jest winnym

W obliczu odpowiedzialności moralnej może pojawić się u ludzi pokusa ucieczki od niej. W przypadku etyki motoryzacyjnej w polskich realiach taka pokusa jest wyjątkowo silna. Żaden z nas, kierowców, nie jest winien! Winne jest państwo, ministerstwo, polityka...

Bardzo wiele wypadków rzeczywiście wynika z fatalnego stanu polskich dróg. Nie sposób powiedzieć na ten temat nic nowego. Metafizycy zła, którzy twierdzą, że jest ono brakiem dobra, mogą ten stan myślenia ilustrować do bólu statusem polskich dróg. Dziury, wyboje, znaki drogowe ostrzegające: „Uwaga koleiny”. Kuriozalne pomysły z winietami, dolewanie wody do paliw, znikoma liczba parkingów w centrach wielkich miast... Lista przewinień polityków jest i w tym względzie bardzo długa. Brak dobrych dróg - to istotnie ważny problem i przyczyna wielu wypadków. Ale drogi są takie, jakie są, a na nich są kierowcy...

Los w moich rękach

Głównym sprawcą wypadków jest sam kierowca. Człowiek, który siadając za kierownicą, podejmuje się konkretnego czynu ludzkiego, świadomego i dobrowolnego. Co w tym wypadku wpływa na kształt moralny tego czynu?

Na pewno istotnym jest stan samochodu. Wiadomo powszechnie, że na polskich drogach jeździ wiele zabytków ściągniętych ze złomowisk Europy, zwłaszcza z Niemiec. „Podrasowane” przez mechanika te automobile nie oszukają jednak swoją marką upływu czasu. Nie oszukają zniszczeń, korozji, stanu silnika. Tym bardziej, im bardziej kierowca oszczędza na przeglądzie technicznym pojazdu.

Drugą przyczyną są umiejętności. Można dyskutować, czy drakońskie egzekwowanie umiejętności parkowania bądź jazdy manewrowej na placu w czasie egzaminu na prawo jazdy poprawiło ten stan rzeczy. Śmiem wątpić. Przytoczona na wstępie wiadomość o ofiarach z malucha jakby sugerowała symbiozę stanu auta i umiejętności. Można przecież owo „z dyskoteki” przełożyć na mieszankę brawury, alkoholu, zmęczenia zabawą... Zapewne, jako Polacy, jesteśmy bardzo dobrymi kierowcami, ale takie uogólnienia są niebezpieczne.

Niebezpiecznym jest nadmierna ufność sobie samemu, swoiste zuchwalstwo. Ono może sięgać pewnych wzorców, zaobserwowanych w mediach, na filmie, czy grze komputerowej. Jednak, może nigdzie tak jak tu, okazuje się, że wirtualna rzeczywistość jest inna niż ta realna.

Przy tym brakowi umiejętności lub wręcz brawurze jazdy rzadko towarzyszy kultura. Widać to, kiedy przekraczam naszą zachodnią granicę. Za nią rodzą się nawyki przepuszczania pieszych na przejściu, włączania się z zamkniętego na autostradzie pasa na czynny ruchem ciągłym, płynnym... Tutaj szybko zanika owa nabyta sprawność... Powrót na fatalne polskie drogi wiąże się z fatalną polską brawurą i zanikiem przewidywalności zdarzeń.

Przewidzieć, czyli być odpowiedzialnym

Żaden ludzki czyn tak naprawdę nie jest zupełnie i absolutnie jednostkowym. Przeciwnie, każdy czyn tworzy pewne uczestnictwo z drugimi w tym, co jest dobrem lub złem.

Każda jazda, nawet najbardziej indywidualna, ma wymiar społeczny. Przecież odbywa się nie po betonowej plaży czy płycie lotniska, ale na drodze, po której poruszają się inni: piesi, rowerzyści, maszyny rolnicze, samochody osobowe i ciężarowe, pojazdy uprzywilejowane. Każdy z nich to nie tylko opis elementu w planszach egzaminacyjnych, ale konkretny człowiek, idący z pracy do domu, jadący rowerem po godzinach pracy, to rolnik na polu, który wsiadł na swoją maszynę po raz pierwszy od roku, to beztroscy narzeczeni, zajęci sobą, a nie ruchem drogowym, to kierowca wiozący pasażerów autobusem...

Tam, gdzie jest człowiek, łamią się schematy. Trzeba umieć to wszystko odczuwać, przeżywać, tego doświadczać... Trzeba przede wszystkim umieć przewidywać.

Prosty znak drogowy tylko zapowiada jakąś bardziej złożoną rzeczywistość. Przecież nie oddaje do końca stopnia krzywizny jezdni, nie przypomni, że ten zakręt biegnie w lesie, w którym dłużej utrzymuje się wilgotna jezdnia, nie przewidzi, że za zakrętem zatrzymał się na wysepce autobus z dziećmi, które rozbiegają się po lesie...

Podstawowym zadaniem i obowiązkiem kierowcy jest zdolność przewidywania, tak jak ma to miejsce w szachach, ale z nieporównywalnie szybszym refleksem. Wyobraźnia zyskuje tutaj walor moralny.

* * *

Przedstawiony zarys problemów jest bardziej wywołaniem tematów niż ich analizą. Warto jednak obok słów głupota czy przeznaczenie, wprowadzić jeszcze jedno - grzech. Nieodpowiedzialność na drodze jest grzechem. Zarówno gdy wynika z jazdy po piwie czy czymś mocniejszym, jak i wtedy, gdy kierowca pragnie spróbować swoich możliwości oraz gdy nie liczy się z warunkami jazdy innych. Skoro pada słowo „grzech”, to oznacza, że problemy, powyżej zarysowane, zostały uznane i ocenione przez sumienie. A może w związku z tym warto, aby przy okazji różnych rekolekcji, konferencji, a nawet i z racji pobłogosławienia pojazdów - obok modlitwy pojawił się też rachunek sumienia kierowcy. A także rachunek sumienia drogowca, wykonawcy dróg, mostów... Im częściej będą odświeżane nasze sumienia w tym względzie, tym może lepiej będzie nam się jeździło.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama