Ks. Jaklewicz: Kościół od wieków potrafi słuchać

Konfesjonały to miejsca służące wysłuchaniu grzesznika. Ksiądz siedzący w konfesjonale i czekający na penitentów – to piękny obraz Kościoła, który jest gotów wysłuchać każdego – pisze felietonista Opoki.

Sporo dziś mówi się o słuchaniu w Kościele. I bardzo słusznie. Słuchanie jest ważniejsze niż mówienie. Mamy tylko jedne usta, a dwoje uszu, więc powinniśmy dwa razy więcej słuchać niż mówić. Kilka myśli o słuchaniu.

Do żydowskiej tradycji religijnej należy tzw. „Szema Izrael” (hebr. Słuchaj Izraelu). To jedna z najważniejszych judaistycznych modlitw, odmawiana dwa razy dziennie jako znak tożsamości żydowskiej i wyznanie wiary Izraela. Podstawę Szema stanowi tekst Pwt 6,4-9 uzupełniony jeszcze dodatkowymi fragmentami Tory. Zaczyna się słowami: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana…”. Na pytanie uczonego w Piśmie, które jest największe z przykazań Jezus odpowiedział, cytując początek Szema Izrael: „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden…”. Zwykle od razu lecimy do „kochaj”, a tymczasem pierwsze jest „słuchaj”, dopiero potem „będziesz miłował”. Przy czym w Kościele zawsze chodzi najpierw o słuchanie Boga.

Wiara rodzi się ze słuchania Boga. A On mówi w Kościele przez Pismo święte i Tradycję (Ojcowie Kościoła, dokumenty Magisterium). Mówi także przez sakramenty. To są podstawowe „fale”, na których nadaje Bóg. Wzajemne słuchanie w Kościele jest ważne, ale nie jest wcale najważniejsze ani bezwzględnie konieczne. Do kościoła chodzi się po to, aby posłuchać kogoś mądrzejszego od siebie, a nie po to, by samemu się wymądrzać. Maryja wypowiada się na kartach Biblii do momentu, gdy jej Syn nie przemawia. Ale gdy na scenę wkracza Jezus jako Nauczyciel, Ona mówi tylko: „Zróbcie wszystko, cokolwiek mój Syn wam powie”. To są ostatnie słowa Maryi w Ewangelii. Potem Ona już milczy. Mówi tylko Jej Syn. Kiedy Maryja zapewne z tęsknoty za Synem wychodzi Mu na spotkanie, Jezus nie dopuszcza Jej do głosu. Czytamy u Łukasza: „Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je»” (8,19-21). Trudno o dobitniejsze podkreślenie pierwszeństwa słuchania Boga przed słuchaniem człowieka. Można powiedzieć, że Maryja w tej scenie pozostała niewysłuchana. Zapewne przyjęła to w pokorze, bo przecież była całkowicie posłuszna wcielonemu Słowu. Była pokorna.

Tzw. duch synodalny każe słuchać wszystkich w Kościele, nawet i ludzi poza nim. Ale skoro wszyscy mają mówić, to kto będzie słuchał. W istocie postulat wysłuchania wszystkich jest wezwaniem do większego mówienia niż do słuchania. Oto paradoks. Ponadto powstaje problem, jak mamy rozróżnić głosy prawdziwe od fałszywych. Czy naprawdę mamy obowiązek prowadzić dialog z wszystkimi? Czy wszyscy wypowiadający swoje opinie o Kościele, czy wierze muszą być w Kościele wysłuchani? Pan Jezus mówił Apostołom, że jeśli gdzieś ich nie przyjmą, nie mają wcale z nimi dyskutować, tylko strzepać proch ze stóp i iść dalej. Kościół w historii wykluczał ze wspólnoty wiary heretyków, ponieważ głosili nauki, które szkodziły wierzącym. Takie wykluczenie było zbawienne dla owiec. Chroniło je przed wilkami.

Przeprowadzałem kiedyś wywiad z ks. Marianem Jancarzem, proboszczem katolickiej katedry w Sztokholmie. Opowiadał m.in. o dominującym tam Kościele luterańskim, w którym władze sprawuje walne zgromadzenie ludu, coś na kształt kościelnego parlamentu. Biskupi istnieją, ale nie mają praktycznie nic do powiedzenia. Natomiast każdy członek Kościoła ma prawo być wysłuchany i współdecydować o jego kształcie. Kiedyś pewien ateista urządził taką oto prowokację. Otóż zapisał się do szwedzkiego Kościoła, płacił kościelny podatek, przekonał kolegów, żeby wybrali go do rady w parafii i potem na forum tego ogólnokościelnego zgromadzenia złożył wniosek, że reprezentuje ateistów w Kościele i prosi, by zadekretować, że nie trzeba wcale wierzyć w Boga, aby należeć do Kościoła. Curiosum, które daje do myślenia.

Ludzie wierzący idą do Kościoła przede wszystkim z powodu Boga. Jeśli więc mają coś do powiedzenia, to chcą to powiedzieć Jemu – Panu Bogu. Modlitwa jest tym miejscem, w którym nie tylko słucham Boga, ale sam mówię do Niego szczerze o wszystkim i wierzę, że On mnie zawsze słucha. Poza tym warto, jak sądzę, podkreślić rolę spowiedzi, który śmiało można by nazwać „sakramentem słuchania”. Konfesjonały to miejsca służące wysłuchaniu grzesznika. Kapłan siedzący w konfesjonale i czekający na penitentów – to piękny obraz Kościoła, który jest gotów wysłuchać każdego. Kapłan czeka tam w imieniu Boga i Kościoła. W gruncie rzeczy najważniejsza rzecz, którą mogę powiedzieć Bogu to jest właśnie wyznanie: „jestem grzesznikiem, zmiłuj się nade mną, Panie”. Dokładnie tak opisuje to Jezus w przypowieści o celniku i faryzeuszu. Celnik chwalił się swoją doskonałością i miał sporo do powiedzenia. „Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!»” (Łk 18,9-14). Faryzeusz został nie wysłuchany z powodu swej gadatliwości i wielomówstwa bez pokory.

W historii świętego Karola de Foucauld ciekawy jest moment nawrócenia. Stało się to w paryskim kościele św. Augustyna. Otóż 30-letni Karol przeżywający wewnętrzne rozterki zaczepił w tymże kościele wikarego ks. Huvelina. Przedstawił się jako niewierzący i poprosił o rozmowę na temat religii. Ksiądz zachował się klerykalnie. Zamiast dyskusji zaproponował mu od razu spowiedź i Komunię św. Młody awanturnik tam, wtedy się nawrócił. Tam zaczęła się jego droga do świętości. W kościele św. Augustyna przy konfesjonale ks. Huvelina jest tablica, która przypomina o tamtej spowiedzi. Tekst zaczyna się tak: „Ici Charles de Foucauld s’est converti en se confessant a l' Abbe Huvelin, en octobre 1886…”. Czyli „Tutaj Karol de Foucauld nawrócił się przez spowiedź u ojca Huvelina w październiku 1886 roku”. Karol chciał podyskutować, chciał zostać wysłuchany na swoich warunkach. Ale najważniejsze wysłuchanie w Kościele polega na spowiedzi, na wyznaniu winy, na uznaniu, że potrzebujemy Miłosierdzia Bożego. Takie wysłuchanie prowadzi do wiary, do nawrócenia, do życia. To jest rzecz fundamentalna dla Kościoła.

 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama