„Polski mundur trzeba szanować, bo jest polskim mundurem. Tyle że problem niekiedy polega na tym, iż ci, którzy noszą mundur, sami nie do końca go szanują” – pisze felietonista Opoki o. Dariusz Kowalczyk.
Mówi się, że nie habit czyni mnicha. Rzeczywiście, można chodzić na co dzień w mniszym habicie, albo w księżowskiej sutannie, albo w sukni zakonnej, a nie być dobrym mnichem, kapłanem, czy też zakonnikiem. Z tego oczywiście nie wynika, że tradycyjne kapłańskie i zakonne stroje należałoby zostawić. Zresztą, niech każdy trzyma się w tej kwestii zdrowej tradycji obowiązującej w różnych regionach i w kościelnych instytucjach.
W sprawie stroju duchownych i osób zakonnych widać dwa przegięcia: „postępowcy” i „tradycjonaliści”. Dla tych pierwszych nawet koloratka jest niepotrzebnym znakiem klerykalizmu. Wśród „postępowców” niektórzy udają ubogich i ubierają się „po dziadowsku”. Znam pewnego księdza Włocha, któremu zdarzało się odprawiać Mszę w przetartych jeansach i na bosaka. Inni postępowi księża na różne uroczystości zakładają krawat.
Przyznam, że wolę tych drugich, tj. krawatowców, bo wiedzą, że święto warto podkreślić ubiorem. Natomiast „postępowcy ubodzy” – jak na lewicowców przystało – zachowują się nielogicznie i nieuczciwie. Bo przecież nie jest tak, że nie mają w co się ubrać i w co przyodziać. Jakby mieli pojechać na wesele na przykład kogoś z rodzeństwa, to zapewne ubraliby się przyzwoicie. Ale przy ołtarzu coś udają i bez sensu demonstrują.
Przysłowie „Habit nie czyni mnicha” ma różne synonimy. Na przykład: „Nie szata zdobi człowieka”, albo: „Broda mędrcem nie czyni”. Ostatecznie chodzi o starą prawdę, że wygląd zewnętrzny nie przesądza o wartości człowieka, choć niekiedy bywa znaczący. W każdym razie, zewnętrzny wygląd może mylić i lepiej nie spieszyć się (nawet we własnych myślach) z opinią o człowieku jedynie na podstawie wyglądu. Dawno temu na przyjęciu spotkałem pewnego muzyka: dziwny, poszarpany strój, czerwone włosy, tatuaże… Pomyślałem sobie, że z tym to raczej wspólnego języka nie znajdę, ale jako że stał trochę osamotniony, zbliżyłem się i podjąłem rozmowę. Muzyk okazał się bratnią duszą: zdrowa pobożność i konserwatywne, czyli normalne poglądy na małżeństwo i rodzinę…
Niedawno dostałem emaila z zachętą do „podpisania specjalnego przesłania do wszystkich żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy tak ofiarnie służą, szczególnie na naszej granicy”. Apel wiąże się z ostatnimi wydarzeniami, kiedy to grupa wyglądających na pijanych lub naćpanych młodych lewaków zaatakowała żołnierzy patrolujących granicę z Białorusią (plucie na mundury, oblewanie piwem, nawoływanie do likwidacji muru). Napisałem na Facebooku, że chętnie podpiszę, ale jednak mam pewien problem, coś mi zgrzyta…Chodzi o to, że ponoć niemało żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych głosowało tak samo, jak owa lewacka młodzież… A film Holland „Zielona granica” nawet im się podobał, bo był w duchu 8 gwiazdek.
Oczywiście nie chodzi o to, że szacunek dla munduru zależy od tego, jak kto głosował. Nie! Polski mundur trzeba szanować, bo jest polskim mundurem. Tyle że problem niekiedy polega na tym, iż ci, którzy noszą mundur, sami nie do końca go szanują. Mundurowi są różni, bo sam mundur nie czyni nikogo mądrym, uczciwym, odważnym patriotą. Jaruzelski był mundurowy. Kiszczak był mundurowy. Wśród robiących reset z putinowcami nie brakowało mundurowych. Dziś powrócili na kierownicze stanowiska.
Patrząc na kolejne akty „opiłowywania katolików” przez koalicję 13 grudnia, pozwalam sobie na złożenie ironicznych gratulacji „pobożnym paniom” i „postępowym księżom”, którzy na tę ekipę głosowali. Podobne ironiczne gratulacje można by złożyć niektórym mundurowym… Co oczywiście nie zmienia faktu, że trzeba bronić polskiego munduru i domagać się adekwatnej kary dla tych, którzy nim szargają. No ale jeśli niektórzy żołnierze uciekają przed plującymi na nich wyrostkami, bo boją się polityków, na których sami głosowali, to mamy jakiś zgrzyt… Tak samo szanuję sutannę i koloratkę, bo to znaki świętej posługi kapłańskiej, ale zgrzyta mi, kiedy słyszę o postawie i opiniach niektórych duchownych.