Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (29/2002)
W pierwszych dniach lipca Papieskie Dzieła Misyjne, kolejny już raz, zorganizowały w warszawskim Centrum Formacji Misyjnej tzw. Szkołę Animatorów Misyjnych. Ma ona na celu formację osób zaangażowanych w dzieła misyjne w parafiach i diecezjach. Spotkanie po raz kolejny rozbudziło dyskusję nt. pracy osób świeckich z Polski w tzw. krajach misyjnych. Okazuje się, że pośród prawie 2 tys. polskich misjonarzy i misjonarek zaledwie trzydzieści to osoby świeckie.
Chętnych do pracy na misjach nam nie brakuje. W Komisji Misyjnej Episkopatu Polski czeka na rozpatrzenie ok. 800 wniosków od młodych ludzi, którzy chcieliby oddać się na kilka lub więcej lat pracy misyjnej. Problemem są jak to często w naszej rzeczywistości bywa, oczywiście pieniądze. Na dzień dzisiejszy Kościół w Polsce nie jest w stanie otoczyć odpowiednią opieką ludzi świeckich gotowych do pracy w placówkach misyjnych. Mimo zapału i gotowości do pracy, młodzi lekarze, nauczyciele i inżynierowie muszą czekać na odpowiednie struktury, które będą w stanie wspierać ich duchowo i materialnie.
Z pewnością można się cieszyć, że nasz Kościół nikogo nie wypycha na misje, umywając ręce i pozostawiając go samemu sobie. Z drugiej jednak strony musi rodzić się coraz większa świadomość, że nie jesteśmy Kościołem „dla siebie”, ale także „dla innych”. Nasza odpowiedzialność i współudział w misji całego Kościoła nie może się ograniczyć do jednorazowych akcji, ale musi przerodzić się w trwałe struktury, które będą służyły nie tylko pomocą materialną, ale także odpowiednimi „zasobami ludzkimi”. A to jest dużo trudniejsze (często także ważniejsze) niż przeprowadzenie jednorazowej zbiórki pieniędzy.
Autor w czerwcu br. ukończył studia z misjologii.
Autor jest wykładowcą Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu
opr. mg/mg