Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (39/2008)
W ubiegłą sobotę otwarto w Asyżu franciszkański, 120-kilometrowy etap Drogi Franków, pielgrzymiego szlaku z Anglii do Rzymu. Pomysł odrodzenia pieszych pielgrzymek do Wiecznego Miasta zrodził się kilkanaście łat temu na fali rosnącej popularności hiszpańskiego szlaku do Santiago de Compostela. Okazało się, że ludzie coraz chętniej wracają na dawne szlaki, które przed laty skazano na zapomnienie. Wbrew wszystkim współczesnym trendom pradawna idea wędrówki do miejsca świętego jakoś do człowieka przemawia, również w naszych czasach.
Od przeszło roku Benedykt XVI próbuje, bez większego rezultatu, odkryć przed współczesnymi ludźmi inne zapomniane drogi, które przez stulecia z powodzeniem prowadziły człowieka do świętości, a mianowicie dawną liturgię. W ostatnim tygodniu o niepowodzeniach Papieża na tym polu było bardzo głośno, w związku z kontrowersyjną wypowiedzią wiceprzewodniczącego papieskiej komisji ds. tradycjonalistów. Prał. Camille Perl zarzucił biskupom, zwłaszcza włoskim i niemieckim, że utrudniają wprowadzanie w życie papieskich postanowień dotyczących przywrócenia w Kościele przedsoborowej liturgii. Przy tej okazji włoska prasa cytowała też innego watykańskiego hierarchę, abp. Ranjitha, z Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, który mówił wręcz o bojkocie i nieposłuszeństwie w światowym episkopacie. Z kolei kard. Hoyos, przewodniczący watykańskiej Komisji Ecclesia Dei, po raz kolejny przypomniał w ubiegłym tygodniu, że Ojcu świętemu nie chodzi jedynie o to, by biskupi życzliwie odpowiadali na prośby tradycjonalistów, lecz by przedsoborowa liturgia była rzeczywiście obecna w całym Kościele, a konkretniej w każdej parafii, i miała wpływ również na to, jak się sprawuje liturgię posoborową.
Sytuacja jest bardzo szczególna, aż trudno o niej pisać. Bo z jednej strony mamy bardzo jasne rozporządzenia Papieża, które zostały wydane z jego inicjatywy i w pełni odpowiadają temu, co o liturgii pisał jako kardynał. Z drugiej strony postawiono bardzo poważne zarzuty, których w Watykanie dawno już nie słyszano. Choć wszystko to brzmi bardzo groźnie, do formalnej schizmy „większości włoskich biskupów" na pewno nie dojdzie. Nie zmienia to faktu, że mamy tu do czynienia z bardzo smutną kartą w dziejach współczesnego Kościoła, prawdziwym wotum nieufności w stosunku do Benedykta XVI, a także do tych dawnych dróg, które na zawsze mają pozostać zakryte asfaltem czy porośnięte chwastem, bo z góry założono, że współczesnemu człowiekowi już nigdy nic nie powiedzą.
opr. mg/mg