Ratzinger, który walczył z panującym relatywizmem, nigdy nie zaakceptowałby „otwarcia” na świat gejów i politykę płci. Nigdy nie upadłby na twarz przed zglobalizowanym „światem”. Tymczasem wielkim globalistycznym potęgom się spieszy, a Ratzinger był wyraźną przeszkodą, spowolnieniem ich błyskawicznej trajektorii – pisze felietonista Opoki, ks. Robert Skrzypczak.
W tle nagłej i nieoczekiwanej rezygnacji z urzędu Następcy św. Piotra w dniu 11 lutego 2013 r. przez papieża Benedykta XVI, jak się okazuje, znalazło się dziwne zdarzenie dotyczące tak zwanego Banku Watykańskiego, oficjalnie nazywanego Istituto per le Opere di Religione (IOR). Otóż, watykański IOR został niespodzianie wykluczony z międzynarodowego systemu SWIFT. W ten sposób Watykanowi zostały uniemożliwione jakiekolwiek płatności, a Kościół został potraktowany jak państwo terrorystyczne, podobnie jak wcześniej Iran, a teraz Rosja. Była to dobrze przygotowana procedura atomowa wymierzona w urzędującego papieża i jego Kościół, by go doprowadzić do ruiny.
Gniew Bestii
Mało kto wie, czym jest SWIFT (akronim oznacza Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication). W założeniu chodzi o globalną „izbę rozliczeniową” zrzeszającą 10 500 banków funkcjonujących w 215 krajach świata. W rzeczywistości zaś jest to najbardziej ukryty i niekwestionowany ośrodek amerykańsko-globalistycznej potęgi finansowej, maczuga szantażu, na którym opiera się hegemonia dolara, a jednocześnie najpotężniejszy środek szpiegostwa gospodarczego i politycznego, najbardziej przerażający sposób, za pomocą którego globalne finanse miażdżą nogi państwom, które nie są im posłuszne.
Przykładem działania tej finansowej dyktatury światowej był Centralny Bank Iranu, który został wykluczony z sieci SWIFT w odwecie za rzekomy program nuklearny. W konsekwencji Iran nie mógł już sprzedawać swojej ropy naftowej w dolarach, a jego karty kredytowe nie były już za granicą obsługiwane, tak iż Teheran stracił możliwość przeprowadzania wszelkich międzynarodowych transakcji finansowych inaczej niż gotówkowo i potajemnie, w nielegalnych formach. W 2014 roku francuski bank BNP Paribas został ukarany przez amerykańską „sprawiedliwość” sumą 8,8 miliarda dolarów za wyświadczenie pomocy Teheranowi w obejściu blokady SWIFT.
Zastosowanie gróźb pod adresem Moskwy wykluczenia jej z sieci SWIFT w odwecie za agresję wojskową przeciwko Ukrainie, co łączyło się z ogromnymi szkodami dla gospodarki kraju, przyspieszyło wdrożenie przez układ BRICS, łączący Rosję, Chiny, Brazylię i Indie, własnego alternatywnego w stosunku do SWIFT rozliczania transakcji w juanach i rublach, a nie w dolarach, by w ten sposób uniknąć wywieranego przez Amerykanów szantażu na suwerenne państwa.
Czy tego typu arsenał wywierania wpływu mógł zostać użyty także przeciwko Kościołowi katolickiemu? Otóż, jak podał belgijski portal Media-Presse – a warto zauważyć, że SWIFT ma swoją siedzibę w Belgii – w dniach poprzedzających rezygnację z urzędu papieża Benedykta XVI w stosunku do Stolicy Apostolskiej została zastosowana procedura wykluczenia, w efekcie czego wszelkie transakcje finansowe Państwa Watykańskiego zostały zablokowane, przy czym ich odblokowanie nastąpiło zaraz po tym, jak Ojciec Święty ogłosił swoją rezygnację. Nie czekano nawet na wybór następcy. Jak stwierdzili autorzy portalu Media-Presse, „główne przyczyny tej historii nie zostały wyjaśnione, ale jasne jest, że SWIFT interweniował bezpośrednio w kierowanie sprawami Kościoła”. Kościół został potraktowany jako państwo „terrorystyczne”. I to nie byle jakie, ponieważ – dla porównania – kilkanaście banków na terenie Iraku i Syrii, które uprzednio wpadły w ręce tak zwanego Państwa Islamskiego, „nie zostało wykluczonych ze SWIFT-u” i nadal mogły dokonywać transakcji międzynarodowych, tymczasem w następstwie uderzenia ze strony systemu nadzoru USA struktury Watykanu nie mogły już utrzymywać nuncjatur ani wysyłać środków dla podtrzymania katolickich misji i instytucji charytatywnych działających w ubogich krajach. Wszystkie bankomaty w Watykanie zostały zablokowane. Kościół Benedykta XVI nie mógł już „sprzedawać ani kupować”, co też Apokalipsa św. Jana zapowiadała w stosunku do tych, którzy „nie mają znamienia – imienia Bestii”.
Biblijna Bestia – jak podkreśla Księga Apokalipsy – została wyposażona w środki do tego, by „wszcząć walkę ze świętymi i zwyciężyć ich” (Ap 13, 7-17). Ksiądz Dolindo wyjaśniał: „U wielu imperiów i królestw, które jak dotąd powstały, można dostrzec dokładne cechy apokaliptycznej Bestii: szybkość pantery, brutalną siłę niedźwiedzich łap, lwią pychę panowania. Szybkość osiągnęła swój szczyt poprzez parę i elektryczność, siła i porywczość – poprzez maszyny i wynalazki wojenne, pycha władzy – poprzez politykę rabunku i centralizacji” [Komentarz do Apokalipsy św. Jana, s. 377]. Sędziwy papież emeryt w jednej ze swych ostatnich w życiu wypowiedzi – w wywiadzie udzielonym Peterowi Seewaldowi – przestrzegał przed „duchową dyktatura antychrysta”. Mówił:
„Prawdziwe zagrożenie dla Kościoła, a tym samym dla posługi Piotra, znajduje się jednak nie w tych rzeczach, lecz w światowej dyktaturze pozornie humanistycznych ideologii; odrzucanie ich oznacza wykluczenie z podstawowego społecznego konsensusu. Sto lat temu wszyscy uważaliby, że mówienie o małżeństwie homoseksualnym jest czymś absurdalnym. Dziś każdy, kto się temu sprzeciwia, naraża się na społeczne wykluczenie. To samo odnosi się do aborcji i tworzenia ludzi w laboratorium. Współczesne społeczeństwo jest w trakcie formułowania antychrześcijańskiego credo, a przeciwstawianie się mu jest karane społeczną ekskomuniką. Strach przed tą duchową mocą Antychrysta jest więc aż nazbyt naturalny i przeciwstawianie się temu naprawdę wymaga pomocy modlitewnej całej diecezji i Kościoła powszechnego”.
Ratzinger, który walczył z panującym relatywizmem, nigdy nie zaakceptowałby „otwarcia” na świat gejów i politykę płci. Nigdy nie upadłby na twarz przed zglobalizowanym „światem”. Tymczasem wielkim globalistycznym potęgom się spieszy, a Ratzinger był wyraźną przeszkodą, spowolnieniem ich błyskawicznej trajektorii.
Biały terrorysta
Uderzenie, które w lutym 2013 roku poszło w kierunku papieża Benedykta XVI miało sprawić, że życie gospodarcze Watykanu legnie w gruzach. Niemniej, gdy tylko zauważono, że helikopter zabiera z Rzymu sędziwego biskupa w białej sutannie, SWIFT został odblokowany. Zostały przywrócone transakcje pieniężne w Watykanie, ponownie zadziałały bankomaty, bankowe możliwości znów mogły ogarnąć utracone części świata. Nie czekano na wybór nowego papieża. Wystarczył fakt, iż wydalony został na dobre „biały terrorysta”. Na rozległych i nieosiągalnych salonach pomiędzy Wall Street a Waszyngtonem i Londynem wiedziano, że konklawe odda tron komukolwiek, byle tylko nie był tak przykry dla systemu, jak ów Bawarczyk. Być może nawet on sam, wielki teolog, ale niekoniecznie obeznany z finansami międzynarodowymi, nie byłby w stanie zrozumieć, czym jest SWIFT. Nawet ci tradycjonalistyczni krytycy, którzy oskarżają go o tchórzostwo lub twierdzą, że spontanicznie i zgodnie z prawem abdykował, nie znają SWIFT-a. System ten nie jest znany nikomu poza kilkoma międzynarodowymi ekspertami finansowymi. To już nie są czasy Grzegorza VII: nie potrzebujemy mieczy i zbirów, by zdetronizować papieża. Sprawę załatwi rozkaz wydany online w systemie totalnej, ale niewidzialnej i nieznanej opinii publicznej władzy.
W nagranym na kilka dni przed śmiercią papieża emeryta wywiadzie ks. Georg Ganwsein ujawnił: „W Watykanie diabeł działał przeciwko Benedyktowi XVI”. Człowiek najbliższy zmarłemu papieżowi dodał: „Słowo skandal jest z pewnością nieco mocne, ale prawdą jest, że za pontyfikatu było wiele problemów: Vatileaks, potem IOR. Ale oczywiste jest, że – jak powiedziałby papież Franciszek – zły, diabeł nigdy nie śpi. To jasne, zawsze próbuje dotknąć, uderzyć tam, gdzie odsłonięte są nerwy, a to boli bardziej”. Osobisty sekretarz Benedykta XVI, który był z nim do ostatnich chwil życia, powiedział z całą stanowczością: „Czułem, że diabeł był bardzo przeciwny papieżowi Benedyktowi”.
Po śmierci papieża emerytowany generał armii włoskiej Piero Laporta zamieścił na blogu watykańskiego korespondenta Marco Tosattiego („Stilvm Curiae”) dość kontrowersyjny, wręcz szokujący artykuł pod tytułem: „Krąg rzymski i USA chcieli, aby Benedykt złożył rezygnację”. W tym rzekomym „kręgu” znajdował się – jak stwierdził gen. Laporta – „czołowy emisariusz rządu USA, mający ręce zanurzone w finansach (gdzie nadal pracuje) i we włoskiej polityce, a także pewna osobistość pracująca na najwyższych szczeblach amerykańskiej agencji wywiadowczej NSA. Obaj oni przechwalali się rezygnacją, do której Benedykt XVI wkrótce miał zostać przymuszony wraz z upływem pierwszych tygodni pontyfikatu”. Aluzja włoskiego generała jest oczywista i wskazuje wprost na Biały Dom, zajmowany w okresie rezygnacji Benedykta XVI przez dwukrotnego prezydenta USA Baracka Obamę. Wspomnienia Laporty można wzbogacić o dywagacje innego włoskiego dziennikarza, prowadzącego w telewizji publicznej program „Italia oggi” Tino Oldaniego, który powiedział w przeddzień pogrzebu papieża: „Prezydent Stanów Zjednoczonych w latach 2009–2017 inicjował i realizował idee, których papież w żaden sposób nie mógł podzielać”. Obama był prekursorem «nowych praw» w sprawach seksualnych i rzecznikiem odpowiadających im rozwiązań legislacyjnych. Ta postępowa linia, realizowaną przez elity USA, w tym przez agencję NSA, pod patronatem prezydenta Obamy, spotykała się z przychylnością mediów głównego nurtu oraz ruchów wspierających środowiska LGBT, i jako taka była eksportowana do krajów Europy”.
Zasiać ziarno rewolucji
Niezależnie od tego, czy prawdą jest to, co relacjonował włoski generał, należy z cierpliwością oczekiwać na nowe dowody, które zaprzeczą lub potwierdzą niepokojącą hipotezę o naciskach, jakim dzisiejszy Kościół ulega ze strony świata, do którego został posłany. W tym względzie znaczącą może okazać się również informacja zamieszczona 12 października 2016 roku na łamach „Catholic Herald”: „Szef kampanii wyborczej senator Hillary Clinton pomógł organizacjom katolickim zorganizować «rewolucję» w Kościele”. Kluczową postacią tego anonsu jest John Podesta, członek amerykańskiej Partii Demokratycznej, który w 2016 roku kierował kampanią prezydencką pani Clinton, zaś wcześniej, od 1998 do 2001 roku był szefem sztabu wyborczego prezydenta Billa Clintona, męża Hillary. Brał również udział w tworzeniu administracji Baraka Obamy. Jak odsłoniła kampania WikiLeaks, w mailu otrzymanym od przyjaciela Baracka Obamy i prezesa organizacji Voices of Progress Sandy’ego Newmana w lutym 2012 roku Podesta znalazł pytanie o to, jak „zasiać ziarno rewolucji” w Kościele katolickim. Nie chodziło tylko o żywo dyskutowane wówczas kwestie antykoncepcji i aborcji. „Potrzebna jest katolicka wiosna, po której sami katolicy spodziewają się końca średniowiecznej dyktatury i początku demokracji, a także poszanowania równości płci w Kościele”. Z maila wynikało, że w pierwszej kolejności trzeba pokonać tego, kto w Kościele sprzeciwia się takiej rewolucji. Celem akcji było takie przekierowanie środków finansowych, pochodzących z różnych fundacji i zasiłków, by „przesunąć priorytety amerykańskiego Kościoła katolickiego” z zagadnień dotyczących wiary, życia i rodziny na kwestie sprawiedliwości społecznej. Znane z antykatolickiego nastawienia organizacje filantropijne typu fundacja Rockefellera i Forda, Kelloga, Turnera i Sorosa angażują ogromne pieniądze, by podważyć naukę Kościoła. Powód jest oczywisty. Kościół katolicki, który za podstawowy cel swej misji obrał obronę godności człowieka, jest ostatnim bastionem o charakterze międzynarodowym sprzeciwiającym się ustanowieniu nowego porządku świata, który chce sprowadzić człowieka do prostego instrumentu w rękach władzy.
Znamienne, że 22 stycznia 2017 czasopismo «The Remnant» opublikowało list otwarty czołowych amerykańskich katolików skierowany do nowo wybranego prezydenta Donalda Trumpa, informując go o powodach do uzasadnionych obaw, iż „za czasów administracji Obamy został przyjęty plan «zmiany władzy» w Watykanie”. Autorzy dołączyli doń także prośbę o wyjaśnienie „dziwnej historii zawieszenia międzynarodowych transakcji pieniężnych z Watykanem przed rezygnacją Benedykta, wznowionych bezpośrednio po jego ustąpieniu”.
Wielokrotnie już opisywano dramatyczny przebieg pontyfikatu wielkiego teologa Benedykta XVI. W ciągu wszystkich lat zarządzania Kościołem był poddawany systematycznym i ciągłym atakom, aż wreszcie znalazł się w sytuacji ewidentnej izolacji, co tylko potwierdziło jego przestrogę przed nadciagającą „dyktaturą antychrysta”.
Rok temu, po pogrzebie zmarłego Benedykta XVI, kardynał Fernando Filoni, bliski współpracownik emerytowanego papieża, zastępca Sekretariatu Stanu, a następnie prefekt dykasterii „Propaganda Fide”, powiedział: «Benedykt XVI powinien zostać ogłoszony Doktorem Kościoła». Według włoskiego kardynała, nauczanie, wiedza i samo życie Josepha Ratzingera były umieszczone w świetle, które on sam traktował jako dar Boży. „To prawda – dodał – że nie było dotąd doktora Kościoła, który by wcześniej nie został ogłoszony świętym, ale sądzę, że świętość życia tego człowieka była dla wszystkich oczywista”. Dla dziennika „Il Giornale” kard. Filoni powiedział: „To był niezwykle sympatyczny człowiek, który potrafił słuchać. Nawet w obliczu różnych problemów, zanim zajął swoje stanowisko, pytał: «Co o tym myślisz? Jak można to rozwiązać?». Nie był kimś, kto mówił tak, jakby miał wpojoną naukę. Szukał rady, czując, że posługę Piotrową należy spełniać nie w pojedynkę, ale ze wszystkimi współpracownikami i z całym Kościołem”. Obdarzał innych uwagą, życzliwością i głębokim respektem dla poglądów rozmówcy: „Jego nieśmiałość wiązała się z pełnym szacunku charakterem, nie wynikała ze strachu czy niewiedzy. Kiedy jednak musiał podjąć decyzję, był stanowczy”.
Od początku zaskakiwały jego współpracowników ostre wypowiedzi pod jego adresem, jakoby był on ponurym strażnikiem wiary. Odwrotnie, zawsze powtarzał: „papież niczego nie narzuca, papież proponuje, a potem pozwala Duchowi Bożemu działać”. Za każdym razem, gdy pojawiały się kontrowersje, reakcja Benedykta XVI nie była jakimś „odwetem” czy „ujadaniem”, co byłoby nawet politycznie rozsądne w tym świecie. „W tym zobaczyliśmy, kim był Benedykt XVI: człowiekiem nieprzywiązanym do władzy, który bronił prawdy”. Niezależnie od tego, czy w najbliższym czasie zostanie podjęta inicjatywa w sprawie przyznania mu tytułu „doktora Kościoła”, kardynał Filoni jednego jest pewien: „Był to największy teolog ostatnich dwóch lub trzech stuleci. Nie pisał tylko po to, by pisać. Pisał, ponieważ czuł, że musi przekazać przesłanie od Pana. Wszystko, co napisał i powiedział było wynikiem dzielenia się darami, które dawał mu Bóg: wiedzą, inteligencją i mądrością”. Paradoksalnie, jego największe przesłanie teologiczne – nie umniejszając w niczym ogromnego dorobku, który uczynił go najważniejszym teologiem w Kościele ostatnich stuleci – być może streszcza się w tych trzech bardzo prostych słowach wyszeptanych w ostatnich chwilach jego życia, o czym opowiedział nam ks. Georg Gänswein: «Panie, kocham Cię».
Zgodnie z definicją zaproponowaną przez Benedykta XIV (1740-1758), od doktora Kościoła wymaga się następujących zalet: „wybitnej doktryny, świętości życia oraz odpowiedniego stwierdzenia ze strony urzędującego papieża lub legalnie zgromadzonego soboru”. Czekając na urzeczywistnienie w stosunku do Benedykta XVI wszystkich wyżej wymienionych wymogów, modlimy się do Boga o nowego, trzydziestego siódmego Doktora Kościoła.