Nie tak jak daje świat, Ja wam daję

Walka z ubóstwem, budowanie pokoju, walka o prawa człowieka – to wszystko są ważne i szlachetne cele. Ale nie one są podstawową misją Kościoła. Są bowiem skutkami nawrócenia, powrotu do Boga i winny być podporządkowane właśnie temu pierwszemu celowi. Kościół nie może więc bezkrytycznie dialogować ze światem – pisze felietonista Opoki ks. prof. Jan Strumiłowski OCist.

Pierwszorzędny cel Kościoła jest zasadniczo inny niż cele jakichkolwiek organizacji czy grup ludzkich działających w świecie. Pierwszorzędnym celem Kościoła jest bowiem prowadzenie ludzi do zbawienia, które polega na zjednoczeniu z Bogiem. Zbawienie polega właśnie na odnalezieniu, poznaniu i umiłowaniu Boga, czemu sprzeciwia się grzech. Oprócz tego celu pierwszorzędnego Kościół stawia przed sobą również cele drugorzędne, które z tego pierwszego wynikają. Tymi celami są między innymi walka z ubóstwem, budowanie pokoju, walka o prawa człowieka itp. W tych drugorzędnych celach Kościół oczywiście może, a nawet powinien współpracować ze światem. I te cele wyznaczają właśnie przestrzeń dialogu Kościoła ze światem. Jednak owa współpraca domaga się gruntownego rozeznania celów, zadań, strategii i rozwiązań proponowanych przez świat. Może bowiem się zdarzyć, że patrząc powierzchownie działania świata będą wydawały się zbieżne z działaniami i celami Kościoła. W istocie jednak dynamika rozwiązań proponowanych przez świat może okazać się radykalnie odmienna od tego, do czego dąży Kościół.

Ta rozbieżność wynika przede wszystkim z pewnych założeń podstawowych. W doktrynie Katolickiej pokój, dobrobyt itp., są skutkami nawrócenia, powrotu do Boga i winny być podporządkowane właśnie temu pierwszemu celowi. Istnieje jednak druga przyczyna istotnej rozbieżności. A jest nią tajemnica nieprawości. Święci niejednokrotnie wskazywali na fakt, że szatan jest pewnego rodzaju małpą Pana Boga. Oznacza to, że często kusi on człowieka nie złem podanym wprost, ale imitacją dobra. Patrząc zaś na współczesne działanie świata, możemy zauważyć cały szereg różnych zabiegów i dążeń, które zewnętrznie wydają się być szlachetne, jednak w istocie stanowią odwrotność tego, do czego dąży Kościół.

Jednym z takich przykładów może być chociażby dążenie do pokoju. Współczesny świat dąży do osiągnięcia tego celu poprzez działania globalizacyjne.

Pozornie mogłoby się wydawać, że globalizacja jest narzędziem pokoju. Jednakże sama strategia globalizacyjna idzie w poprzek dążeniu do pokoju, który niesie Ewangelia, przede wszystkim z tego powodu, że globalizacja dąży do zatarcia granic i autonomii kultur, które są chciane przez Boga. Jedność w Chrystusie jest czymś radykalnie innym niż jedność narzucona z zewnątrz i opierająca się na zasadzie zatarcia różnic i ograniczeniu autonomii i wolności.

Innym przykładem, bardziej jaskrawym, jest kwestia podejścia do własności i ubóstwa. Kościół zawsze cenił i ceni sobie cnotę ubóstwa. Ubóstwo w sensie kościelnym jest narzędziem, które ma poskramiać rządzę posiadania, która oddala od Boga. Żądza posiadania jest jednak czymś innym niż samo prawo do posiadania, któremu Kościół nigdy się nie sprzeciwiał, a którego wręcz zawsze bronił. Własność jest bowiem podstawą wolności. Współczesna agenda światowa dąży natomiast do pewnej karykatury ubóstwa. Coraz częściej słyszymy przewrotne hasło: „nie będziesz miał niczego i będziesz szczęśliwy”. Zatem obywatelowi nie jest potrzebna własność, o ile będzie mógł korzystać z dóbr koniecznych do życia. Między własnością, a możliwością korzystania istnieje jednak zasadnicza różnica. Możliwość korzystania bez własności niestety prowadzi do zależności.

Jeszcze innym, pokrewnym przykładem jest dążenie do sprawiedliwego ładu społecznego. Dla słabego umysłu, niezdolnego do głębszej analizy niektóre idee komunistyczne mogą wydawać się atrakcyjne. Przecież chodzi o wspólnotę dóbr, walkę z ubóstwem oraz równość.

W kręgach propagujących tak zwaną teologię wyzwolenia, która jest właśnie nieudolną syntezą komunizmu i chrześcijaństwa zgoła twierdzi się, jakoby komunizm w sferze społecznej mógł być realizacją Ewangelii. Wydaje się jednak, że takie twierdzenie wynika z niezrozumienia samego chrześcijaństwa, które wprost zakłada, że jakikolwiek ład społeczny może być owocny i prawdziwy tylko w kontekście powrotu do Boga. Budowanie dobrobytu bez Boga jest po prostu utopią i właśnie między innymi z tego względu Kościół bardzo jasno potępiał komunizm.

Jeszcze innym przykładem jest pomylenie miłości z tolerancją. Współcześnie coraz częściej utożsamia się te dwa pojęcia. Brak tolerancji uważa się za brak miłości. Tymczasem w chrześcijaństwie miłość nie może akceptować tego, co jest grzeszne. Tolerancja i akceptacja grzechu w istocie jest brakiem ewangelicznej miłości.

Przykładów oczywiście można by mnożyć. Bardziej istotne jednak jest to, że niestety coraz częściej zauważamy w różnych środowiskach kościelnych podejmowanie tych fałszywych imitacji wartości jako współgrających z duchem samej Ewangelii. Skutki oczywiście są opłakane.

Pierwszym tragicznym skutkiem bezkrytycznego dialogu Kościoła ze światem jest wewnętrzny paraliż Kościoła w kwestii rozeznawania i poddawania pod osąd Ewangelii pomysłów rodzących się w świecie. Skoro świat pragnie pokoju i miłości, a my współpracujemy ze światem przyjmując jego idee globalistyczne itp., to trudno jest je jednocześnie kontestować. Strategia Kościoła zatem powinna mieć inny przebieg. Kościół najpierw winien ocenić propozycje świata w kontekście nauczania Kościoła, a dopiero później podjąć ewentualny dialog. W przeciwnym razie niestety fałszywe idee paraliżują spojrzenie ludzi Kościoła, które winno być zdolne do dostrzegania jasnego światła Ewangelii. Niestety, dzisiaj wielu katolików już nie jest zdolnych do rozróżniania między dobrem autentycznym i pozornym.

Drugim skutkiem jest przyjęcie dzieł i strategii proponowanych przez świat. Kościół posiada swoje cele i właśnie ze względu na fakt, że są to cele ewangeliczne, winien Kościół sam wyznaczać ewangeliczny sposób ich realizacji. Tymczasem, jeśli będziemy pamiętać o samych celach, a jednocześnie bezkrytycznie przyjmiemy rozwiązania płynące ze strony świata, to te rozwiązania, jeśli okażą się niewłaściwe będą siłą rzeczy deformowały same podstawy Ewangelii. I właśnie w ten sposób w kręgach kościelnych używamy cały czas tych samych pojęć, lecz stopniowo zmienia się ich znaczenie. Nadal mówimy o pokoju, miłości i wolności, lecz coraz częściej rozumiemy je nie tak, jak wyjaśnia je Kościół w swoim odwiecznym nauczaniu, ale tak, jak rozumie je współczesny świat. A są to w gruncie rzeczy bardzo odmienne, czasami wręcz przeciwstawne rozumienia tych pojęć. W konsekwencji prowadzi to do utajonej zmiany doktryny, z jednoczesnym zachowaniem narracji brzmiącej podobnie do Ewangelii.

Po trzecie taki rodzaj dialogu prowadzi do odwrócenia pewnej hierarchii. Kościół został powołany do tego, by przemieniać ten świat, uświęcać go. Jeśli zaś sposób realizacji rzekomych założeń Kościoła jest przyjmowany ze strony świata, okazuje się, że to nie Kościół jest nauczycielem świata, ale to świat staje się nauczycielem Kościoła. To już nie Kościół jest światłem dla świata i źródłem jego przemiany, ale to świat staje się nauczycielem Kościoła i promotorem jego przemiany i rzekomego uzdrowienia.

Po czwarte, przyjmując bezkrytycznie pomysły świata, które z konieczności są pomysłami ludzkimi, a więc pomysłami upatrującymi naprawę tego świata w działalności człowieka, może w Kościele rodzić się przeświadczenie, że uzdrowienie tego świata właśnie w działaniu i możliwościach ludzkich się znajdują. W prostej linii prowadzi to do powstawania Ewangelii bez Boga. Zatem uzdrowienie tego świata jest w rękach człowieka. Bóg nie jest potrzebny. Co najwyżej może być patronem realizacji dobrych dzieł. Bo w gruncie rzeczy przecież nie chodzi o samego Boga ale o człowieka. Bóg jest co najwyżej niekoniecznym, lecz pomocnym narzędziem realizacji pragnień i aspiracji ludzkich.

Chrystus tymczasem daje nam pokój. Daje nam miłość, wolność i życie. Ale nie tak jak daje świat On daje. Bo w gruncie rzeczy nie taki pokój i nie tą samą miłość, którą rzekomo potrafi dać świat daje nam Bóg. Bóg daje nam coś, czego na tym świecie nie ma i czego ten świat dać nam nie może. I właśnie to coś innego, coś nie z tego świata jest fundamentalną misją Kościoła.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama