„Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6, 4), czyli teocentryzm zmartwychwstania

Bóg kocha człowieka i realizuje jego zbawienie. Lecz nie może się ono spełnić, dopóki człowiek nie zapomni o sobie i nie odda się Bogu w czystym akcie adoracji Jego chwały. Albo dzięki Chrystusowi i Ewangelii wyrwiemy się z uścisku egocentryzmu i grzechu i oddamy się Bogu, albo też egocentryzm przypudrujemy pozorami chrześcijaństwa i dalej będziemy uwielbiać siebie – pisze felietonista Opoki ks. prof. Jan Strumiłowski OCist.

Męka, śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa stanowią centralne Misterium naszej wiary. W tych świętych wydarzeniach skupia się i realizuje istota naszej wiary. Zrozumieć to Misterium, oczywiście na tyle na ile ludzki rozum potrafi je zrozumieć, to zrozumieć chrześcijaństwo. Dla wierzącego wiec najistotniejszym pytaniem wiary powinno być pytanie o Mękę i Zmartwychwstawanie Chrystusa. Po co On umarł? Dlaczego? Co oznacza Jego Zmartwychwstanie?

Owo Misterium jest tak głębokie i rozległe, że nie sposób jednoznacznie je ująć, wyczerpując jego treść. Głębia tajemnicy jednak nie zwalnia nas z obowiązku kontemplowania i wnikania w nią. Spróbujmy zatem przynajmniej w najogólniejszym zarysie nakreślić rozumienie tych tajemnic – a właściwie nakreślić pewien ogólny model współczesnego rozumienia istoty chrześcijaństwa przez współczesnych wyznawców Chrystusa.

Rozpocząć musimy od samego stworzenia człowieka.

Adam został stworzony jako dobry, ukierunkowany na Boga (zjednoczenie z Bogiem jest celem natury ludzkiej) i obdarzony łaską. Niestety Adam nie pozostał wierny temu pierwotnemu darowi. Zgrzeszył, a tym samym odwrócił się od Boga zrywając łączącą go z Nim nadprzyrodzoną więź. Skutkiem tego było okaleczenie natury ludzkiej. W ten sposób w życiu człowieka pojawiły się skłonność do złego, egoizm, osłabienie rozumu i woli, cierpienie i w konsekwencji śmierć. Skutek grzechu jest zatem absolutnie odległy od celu, który Bóg człowiekowi postawił, a bez tego celu człowiek po prostu skazany jest na wieczne nieszczęście.

Potrzebował więc człowiek zbawienia, przy czym sam o własnych siłach nie jest w stanie zbawić się, wrócić do Boga i się z Nim pojednać. Bóg powodowany niegasnącą miłością do człowieka posłał więc swojego Syna. Tenże Syn, stawszy się człowiekiem wziął na siebie wszystkie nasze grzechy i złożył na krzyżu doskonałą ofiarę gładzącą nasze grzechy. Odebrał nam grzechy, a obdarzył nas łaską. Przybił nasze grzechy do krzyża. Zadośćuczynił Bożej sprawiedliwości za nasze winy. Dzięki Jego ofierze my jesteśmy wolni. Zmartwychwstanie zaś jest świadectwem i realizacją tej wolności w Chrystusie.

Powyższy opis, pomimo tego, że jest bardzo ogólny, wydaje się oddawać sposób rozumienia Misterium Chrystusa przez katolików. Rzeczywiście chyba większość tak to rozumie. I nie jest to rozumienie błędne. W istocie właśnie taki dar miłości i taka święta wymiana dokonały się na krzyżu i w zmartwychwstaniu. A jednak powyższy opis jest w jednej kwestii problematyczny.

Problemem nie jest jakikolwiek błąd w tej interpretacji (bo błędu w nim nie ma), ale problemem jest jego antropocentryczna perspektywa, która prowadzi do zbyt daleko idącej redukcji rozumienia tegoż Misterium. Rzeczywiście w tym rozumieniu winny jest człowiek i to człowiek potrzebuje zbawienia. Bóg nie został umniejszony przez ludzki grzech – gdyż Bogu nie da się niczego odebrać lub umniejszyć (co nie oznacza, że Bóg nie został przez człowieka znieważony i obrażony). Człowiek nie potrafił sam wydostać się z tego katastrofalnego położenia. Potrzebował Zbawiciela. Zbawić może tylko Bóg. I właśnie Bóg, który jest miłością, ze względu na miłość do człowieka dokonuje aktu zbawienia, który realizuje się na krzyżu. A więc powodem całego tego Misterium była miłość do człowieka. Człowiek jest więc przyczyną, centrum i celem działania Boga. Na tym polega owo antropocentryczne ześrodkowanie owej interpretacji. Jednakże dalej nie całkiem jest jasne, co miałoby być w takiej perspektywie niewłaściwego. I znowu, nie ma w niej nic złego, poza tym, że jest ona niepełna, a jej jednostronność może prowadzić do poważnych wypaczeń.

Można byłoby przecież zapytać: skoro Bogu zbawienie człowieka nie jest potrzebne, lecz Bóg dokonuje go tylko z miłości do człowieka i skoro człowiek naprawdę nie jest w stanie nic zrobić dla urzeczywistnienia tego zbawienia, a może liczyć tylko na Syna Bożego, to właściwie dlaczego owoce Męki Chrystusa po prostu nie rozleją się jednakowo na całą ludzkość? Dlaczego jeszcze trzeba cokolwiek robić?

« 1 2 3 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama