Prawda w krzyżu

Konflikt wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu nigdy nie powinien mieć miejsca - winni są jednak nie zwykli ludzie, a elity, którym zabrakło wyobraźni

"Prawda was wyzwoli" - powiedział Jezus Chrystus (J 8,32), a Jan Paweł II rozwijając te słowa w Polsce (6.06.91) dodawał: „Starajmy się odnaleźć pełne znaczenie i wartość prawdy: prawda, która wyzwala - wolność przez prawdę. Nigdy poza prawdą. Poza prawdą wolność nie jest wolnością. Jest pozorem. Jest nawet zniewoleniem.”

Tej prawdy w sprawie krzyża i wokół obecnego konfliktu nam najbardziej potrzeba. Nie polityki, nie interpretacji, ale uczciwego stanięcia w prawdzie. Bo krzyż zawsze stoi w prawdzie, a prawda nas wyzwala.

To co się dzieje w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu nigdy nie powinno mieć miejsca. Zabrakło wyobraźni tym, którzy — świadomie czy nie - zdecydowali o takim rozwoju wypadków.

O tym co ma miejsce na Krakowskim Przedmieściu zdecydowały przede wszystkim elity. Zarówno u podłoża wydarzeń, które doprowadziły do tragedii (hipokryzja władz i podsycanie nastrojów „pseudo-oszczędnościowych” przez media) jak i niezręczności w czasie pogrzebów i żałoby (brak należytych wyjaśnień, brak elit wśród zgromadzonych tłumów, nieudolności w rozwikłaniu sprawy katastrofy), a także i po niej (relatywistyczne podejście do ustawionego krzyża w czasie: od milczącej zgody na jego postawienie do głośnego potępiania i używania argumentów formalno-prawnych). To wszystko legło u podłoża tego, co nigdy nie powinno mieć miejsca.

Temu co się zdarzyło, nie zawinili anonimowi de facto ludzie stojący na Krakowskim Przedmieściu, którzy w swym najlepszym przekonaniu i zobowiązaniu jakie przystoi wierzącym, chcieli bronić — nie przeszkadzającego nikomu dotąd - krzyża przed wyniesieniem go z miejsca w którym w taki samym trybie w jakim go postawiono chcieli by nadal stał. Nie raz już się tak w naszych dziejach zdarzało, że to czego chciał naród rozmijało się z tym co czyniły elity. Najdramatyczniejsze wydarzenia tego rodzaju przypominają nam mroczne czasy upadku I Rzeczpospolitej.

Tego faktu nie zmieni nawet - niegodne zapewne w poszczególnych przypadkach - zachowanie się poszczególnych jednostek pod krzyżem. Zmęczenie, presja poniżania i opuszczenia, demonstracje siły wokół, nagonka medialna musiały zrobić swoje. Wielu nie wytrzymywało tej presji. Nie tylko psychicznie, ale i jak było widać i fizycznie. To można było dość łatwo przewidzieć, iż tak właśnie będzie, gdy nie stanie się w prawdzie przed ludźmi, którzy mają odmienne zdanie i mają prawo je artykułować. To nie są obywatele drugiej kategorii, których można obrażać, poniżać i poniewierać.

Niestety elity nie tylko nie stanęły na wysokości zadania, ale wręcz eskalowały napięcie — zwłaszcza poprzez bardzo aktywne włączenie się w bieg wydarzeń polityków. Łączący Polaków w dniach żałoby krzyż poprzez wmieszanie się do niego polityki, cynizmu, hipokryzji i strachu, stał się przedmiotem gorszących sporów.

Nie wzbudzający dotąd negatywnych emocji symbol krzyża nieomal z dnia na dzień stawał się przedmiotem zabiegów pozareligijnych. W takiej sytuacji Kościół hierarchiczny nie mógł milczeć. Próbował znaleźć rozwiązanie z sytuacji bez dobrego już wyjścia.

Prawda jest też taka, iż obóz rządzący w Polsce, po zakończeniu wyborów prezydenckich zdecydowała się na podjęcie próby walki z budowaną - przez prawicową opozycję - legendą tragicznie zmarłego Prezydenta Kaczyńskiego. Ta próba — jak się okazało — nie miała ominąć również i symbolu krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Władza, całym swoim jestestwem chciała włączyć kogo się tylko da w wyniesienie krzyża.

„Zapomniano” tylko o włączeniu w ten proces konsultacyjno-decyzyjny tych, którzy pod tym krzyżem się modlili i czuwali. Często zapomniani, poniżani, opuszczeni. Ci sami, którzy byli pomijani przy transformacji początku lat 90-tych i którzy nie radzili sobie z nową rzeczywistością III Rzeczpospolitej. To oni, zwani oszołomami, warchołami, ciemnogrodem, fanatykami, mocherami mieli być zepchnięci na margines i rozjechani przez walec historii.

Kościół zawsze stał po stronie „zwykłych” ludzi. Po stronie pokrzywdzonych, poszkodowanych, ubogich. Sytych i zadowolonych z siebie raczej pod krzyżem nie było (chyba że w roli swoistych widzów). Kościół to dostrzegł i tym razem. Nie naciskał. Podjął próbę. Jak zawsze w duchu łączenia, a nie dzielenia.

Metropolita Warszawski Abp Kazimierz Nycz stwierdził, iż nie można traktować Kościoła jako strony w sporze. Sam też nie został poproszony o pośrednictwo w rozmowach (KAI - 03.08.10). A Ksiądz prałat dr Henryk Małecki w homilii wygłoszonej w kościele Św. Anny tuż przed próbą przeniesienia krzyża do tegoż kościoła powiedział (03.08.10) m.in., iż ludzie, którzy chcą, aby krzyż pozostał przy Krakowskim Przedmieściu, mają prawo do wyrażania swoich emocji. Często przedstawiani są w mediach w sposób schematyczny, jako fanatycy, ale oni chcą, by ta tragedia została wyjaśniona i żeby to się nie zabliźniło (...) Ci ludzie mają lęk, gdy patrzą na współczesną rzeczywistość i boją się czy to nie będzie tak, że jakiś popularny polityk powie, że przeszkadzają mu krzyże w szkołach, w szpitalach. Te słowa na ogół pomijane są jednak w pozorowanym dialogu jaki społeczeństwo obserwuje w stołecznych mediach.

Rozwijając swe wcześniejsze wypowiedzi Abp Kazimierz Nycz tuż przed XXX Akademicka Pielgrzymka idącą pod hasłem „Przez Krzyż” w homilii w Kościele Św. Anny (05.8.10) napominał, by nie używać krzyża do dzielenia ludzi, by nie wyznaczać przestrzeni i terenów na „moje i nie moje”, by nie zinstrumentalizować krzyża, by właściwie odczytywać jego znaczenie. Przypomniał przy tym, że krzyż ma prawo istnieć w przestrzenie życia publicznego a nie tylko prywatnego, ale ma oznaczać miłość, jedność, ofiarę, zbawienie i chwałę. Krzyż ma prawo być obecny nie tylko w sferze prywatnej życia człowieka, m.in. dlatego, że "religijności człowieka nie da się zamknąć". Człowiek religijny, a więc związany z Bogiem, jest związany wtedy, kiedy uczestniczy w życiu społecznym i ma prawo do tego, by towarzyszył mu ten święty znak, jakim jest krzyż. Abp Nycz podkreślił też, że cywilizacja europejska wyrosła z chrześcijaństwa i nie wolno nam o tym zapominać.

A tym czasem politycy, którzy najbardziej przyczynili się do zaistniałego stanu rzeczy brną dalej. Szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski bez ogródek stwierdza (03.08.10), iż „Tak naprawdę warto, żeby Kościół podjął decyzję”.

Politycy bowiem naciskali i naciskają. Czynią z krzyża symbol poza religijnego sporu. Instrumentalizują i eskalują znieważanie. Formalnie wyrażają oburzenie tym co się stało, ale równocześnie zapowiadają, że jeśli nie będzie innego wyjścia to „trzeba będzie przeprowadzić akcję porządkową”. Te słowa premiera wypowiedziane po nieudanym przeniesieniu krzyża (04.08.10) — podchwycone z radością przez wpływową stołeczną gazetę — nie napawają optymizmem. Czy w ogóle nie rozważa się innego rozwiązania jak tylko za wszelką nieomal cenę postawić na swoim?

Znowu pomija się tych, których sprowokowano do stania pod krzyżem. Znowu próbuje się włączyć krzyż w polityczną grę. Znów arogancja władzy ponad dialogiem i porozumieniem, a w ślad za nią komentarze wypowiadane z intelektualna wyższością i niezbyt nawet zawoalowanym odchodzeniem od „politycznej poprawności”, tych którzy zawsze mają jej pełne usta w obronie rozmaitych „mniejszości”.

W tych okolicznościach iskierką nadziei napawa fakt, iż w oświadczeniu pod którym podpisała się obok kancelarii prezydenta również kuria warszawska uznano (04.08.10), że ”w poczuciu odpowiedzialności za zgromadzonych oraz przez szacunek dla tego ważnego dla nas wszystkich symbolu, zdecydowaliśmy o pozostawieniu krzyża w dotychczasowym miejscu.” Zaznaczono też, iż „tylko w drodze dialogu może zostać wypracowane trwałe rozwiązanie, będące godnym upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej”.

Oby też słowa z tego samego komunikatu, iż „wszyscy ludzie dobrej woli, a szczególnie wierzący chrześcijanie, są zobowiązani bronić znaku krzyża przed wszelką instrumentalizacją i znieważeniem” były mottem tego dialogu, bo krzyż zawsze łączy, a dzieli jedynie tych, którzy nie rozumieją i nie odczytują we właściwy sposób tego znaku.

Arkadiusz Urban
Sekretarz Krajowy Zakonu Rycerzy Kolumba

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama