Warto pomyśleć o stworzeniu w parafii czy wspólnocie, za którą jesteśmy odpowiedzialni takich przestrzeni, w których wszystkie panie będą się dobrze czuły. Tak wiele im zawdzięczamy!
O kobietach w Kościele
Jeden z tygodników napisał ostatnio o odchodzeniu kobiet z Kościoła: „Statystyki mówią, że w Kościele trwa cichy eksodus. Wiele kobiet zderza się z patiarchalną rzeczywistością, a potem delikatnie dryfuje ku jego granicom. Ten ubytek zauważyli socjologowie: w ciągu 20 lat liczba praktykujących kobiet spadła aż o 26 procent. Może nie w małych miasteczkach i wsiach, jednak w miastach gołym okiem widać to, co liczby potwierdzają” – pisze Zuzanna Radzik (Zuzanna Radzik, Cichy eksodus, „Tygodnik Powszechny” 29/2011, s. 3-4). A co mówią liczby? Odpowiedź dają socjologowie, a komentarz do niej ks. Jacek Prusak SJ: „Oddalanie się od Kościoła i praktyk religijnych młodzieży i kobiet jest realnym zagrożeniem dla polskiego katolicyzmu. O ile wahania wiary wśród młodzieży (pomiędzy 18. a 24. rokiem życia) nikogo nie dziwią, bo dużo się o tym mówi, o tyle eksodus kobiet z Kościoła pozostaje tematem tabu. To wrażenie potwierdza lektura najnowszych opracowań: raportu prof. Mirosławy Grabowskiej, dyrektora CBOS i wykładowcy w Instytucie Socjologii UW (Przeobrażenia polskiej religijności, „Znak” 06/2011), oraz monografii Katolicyzm polski. Ciągłość i zmiana (WAM, Kraków 2011), napisanej przez czołowego socjologa religii i moralności ks. prof. Janusza Mariańskiego. Choć 6 na 10 osób biorących udział w niedzielnej Mszy to kobiety, zauważono wśród nich gwałtowny spadek regularnego chodzenia do kościoła (z 66 proc. do 40), czemu – jak podkreśla prof. Grabowska – «towarzyszy systematyczny wzrost deklaracji całkowitego poniechania tych praktyk». Jakie są przyczyny rozluźnienia związku kobiet z Kościołem?” – pyta ks. Prusak (Jacek Prusak SJ, Siostry nie chcą być besztane, „Tygodnik Powszechny” 29/2011, s. 5). Zainteresowanych pogłębieniem tematu odsyłam do cytowanych artykułów. Pozwolę sobie jednak równocześnie na sformułowanie pod adresem Czytelników „Biblioteki Kaznodziejskiej” skromnej propozycji, aby każdy z nas przeanalizował z tej perspektywy własne poczynania kaznodziejskie. Jaki obraz kobiety wyłania się z naszych homilii i kazań? Czy nasze homilie i kazania nie mają choćby najmniejszego wpływu na ten cichy eksodus kobiet z naszych kościołów?
Autorka wspomnianego artykułu daje kilka negatywnych przykładów. Pomijam nazwiska cytowanych autorów. Pierwszy przykład z homilii na Wniebowzięcie: „Niejedna pani może być dobrym administratorem, może przemawiać, ale nie może wejść w ten osobisty związek z Chrystusem-Ofiarą na krzyżu, który dał swoje Ciało i swoją Krew”. Kaznodzieja dodał – na pocieszenie, jak podkreśla autorka – „że kobiety dają ciało i krew w innym porządku: mogą być matkami księży”. Kaznodzieje podkreślają też, że „Kościół broni kobietę przed narzucanymi jej wzorcami nowoczesności, pogoni za tym, by być jak mężczyzna”. Jeden z hierarchów martwił się o to, „że świat mówi kobiecie, iż ma zrezygnować ze swojej delikatności, subtelności, a ponad macierzyństwo postawić pracę zawodową i samorealizację. Tłumaczył, że Kościół pozostanie konserwatywny w swoim nauczaniu i w swoim nieustannym przypominaniu o godności kobiety, która bierze się z macierzyństwa i rodzicielstwa, a służy rodzinie i wychowaniu. Wspaniałość i wielkość kobiety ma swój wzór w Maryi, Matce Chrystusa i naszej Matce. Dodawał też, że zadań w rodzinie nie da się podzielić po 50 procent, bo kobieta jest niezastąpiona w wychowaniu dziecka” […]. Zadania stawiane przed kobietą bywają doniosłe społecznie, choć zawsze matczyne: Kobieta nowych czasów, kobieta Trzeciego Tysiąclecia, to strażniczka integralnego rozwoju człowieka i całego społeczeństwa – mówił w 2010 r. do pielgrzymki dziewcząt i kobiet inny polski hierarcha (wszystkie cytaty pochodzą ze wspomnianego na wstępie artykułu Zuzanny Radzik).
Myślę, że warto – a może nawet trzeba – na początku nowego roku szkolnego, który łączy się przecież z podjęciem na nowo wielu inicjatyw duszpasterskich, zrobić z jednej strony mocne postanowienie poprawy dotyczące naszych homilii i kazań, a z drugiej pomyśleć o stworzeniu w parafii czy wspólnocie, za którą jesteśmy odpowiedzialni takich przestrzeni, w których wszystkie panie będą się dobrze czuły. Tak wiele im zawdzięczamy! Nie pozwólmy, aby przez nasze kiepskie homilie albo zaniedbania i duszpasterską niedbałość czuły się zmuszone do odejścia albo szukania sobie miejsca gdzie indziej. Może i my powinniśmy zacząć myśleć, jak pewien biskup z Meksyku, wspomniany przez autorkę cytowanego wyżej artykułu, który często powtarzał: „Gdybym mógł na wydziale teologii zatrudnić kobietę, płaciłbym jej podwójnie: bo uczy teologii, i bo jej obecność uczy księży, że kobieta może ich czegoś nauczyć”.
opr. aś/aś