O zwyczajach pogrzebowych
Niniejszy artykuł ma przybliżyć czytelnikowi zwyczaje pogrzebowe, od pradawnych czasów, aż po dziś dzień. Niektóre zwyczaje zaobserwowałem podczas trzyletniego pobytu na terenie Szwajcarii. Zwłaszcza przypadki kremacji wzbudzały nawet tutaj częstokroć trwogę. W końcowej części niniejszego artykułu postaram się przybliżyć historię samej kremacji.
W czasach starożytnej Grecji kremację stosowano głównie ze względu na warunki wojenne. Prochy bowiem można było zabrać do domu i pochować w ojczystej ziemi. W przypadku, gdy nie można było sprawować pogrzebu wystarczyło symboliczne rzucenie grudki ziemi na ciało (tak postąpiła m. in. Antygona). Dopiero ten gest, nawet jeśli odbywał się po kremacji był formalnym pogrzebem i jednoznacznie przypisywał zmarłego do Hadesu. Do grobu wkładano zmarłemu jego ulubione rzeczy: mężczyznom broń, kobietom biżuterię, bądź te, które miały pomóc zmarłemu w zaświatach (np. Moneta dla Charona). Dziś niejednokroć obdarza się zmarłego modlitewnikiem. Niedopełnienie jakiejkolwiek czynności pogrzebowej mogło zmusić nieboszczyka do powrotu na ziemię i upomnienia się o swoje (patrz mit o Syzyfie).
Po zgonie zamykano zmarłemu oczy i podwiązywano brodę. Następnie ciało myto i ubierano w szaty uwieńczone kwiatami. Zwyczaj ten zachował się po dziś dzień w Szwajcarii. Zmarły bowiem otrzymuje zawsze koszulę przyozdobioną symbolami kwiatów. Podobnie jak w kulturze żydowskiej, tak i w greckiej zetknięcie ze zwłokami czyniło nieczystym, dlatego przed domem ustawiano naczynie z wodą, by odwiedzający mogli dokonać ablucji.
Właściwy pogrzeb odbywał się dnia następnego i obejmował: wyprowadzenie, kondukt na cmentarz, złożenie do grobu (ew. Uprzednie spalenie na stosie). Cała uroczystość odbywała się przed wschodem słońca, gdyż inaczej można było narazić się na gniew Apollina (lub Heliosa). Mowy pogrzebowe były wygłaszane tylko w przypadku gdy zmarły był bohaterem.
W przypadku kremacji na stosie układano przedmioty bliskie zmarłemu. Kości i resztki zbierano do urny wykonanej z brązu lub z gliny. Małe dzieci chowano w naczyniach ceramicznych przypominających wanienki.
Żałoba trwała od 12 dni (Sparta) do 30 (Argos, Ateny). Noszono wówczas stroje przeważnie czarne lub ciemne. W Argos natomiast używano szat koloru białego. Niewątpliwie kolory są ściśle związane z naszym życiem. Przykładowo kolor urny — złoty jaki jest dzisiaj bardzo często spotykany wyraża niewątpliwie chęć oddania zmarłemu tego co najlepsze — jak twierdzi ks. Adrian Willi. Kolor czarny napawa smutkiem, zaś biały ukazuje radość, że zmarły osiągnął życie wieczne.1
W tej części artykułu postaram się przytoczyć nieco wiadomości zaczerpniętych z internetu:2
U starożytnych Rzymian (także Greków) miejsce spoczynku zmarłych, zgodnie z obowiązującymi prawami, musiało być oddalone od miasta - od pomerium 1
Również chrześcijanie początkowo grzebali zmarłych poza pomerium; uboższych w wykopanym dole, ciała bogatszych zaś składali w katakumbach . Dopiero w okresie wędrówek ludów, w IV- wieku, gdy biskupi Rzymu postanowili przenieść w obręb miasta relikwie męczenników z ciągle dewastowanych sanktuariów - zaczęto grzebać zmarłych na miejskich cmentarzach przykościelnych, w podziemiach bądź pod dziedzińcami, w poświęconej ziemi. Zdaniem Sergiusza Sidorowskiego Już w VI wieku władze świeckie zarządziły tworzenie cmentarzy po za granicami miast.
Okolice kościołów i cmentarzy przykościelnych stopniowo przestawały nadawać się do zamieszkiwania - woda w ich pobliżu nie była zdatna do picia. Dlatego usunięciu cmentarzy poza teren miasta zaczęła sprzyjać opinia publiczna. W Europie Zachodniej pierwsza od tradycji odeszła Anglia. Na wschodzie uprzedziła ją Rosja, gdzie już na początku XVIII wieku car Piotr I nakazał przeniesienie cmentarzy poza centra miast, a chowanie przy cerkwiach miało przysługiwać jedynie osobom zasłużonym.
W XIX wieku jednym z najciekawszych projektów cmentarzy była podlondyńska nekropola w Brookwood. Było to miasto samo w sobie, z trzema własnymi stacjami kolejowymi, z urzędem pocztowym i adresem telegraficznym, a także ze specjalnymi sektorami przeznaczonymi dla osób różnych wyznań, rozmaitych narodowości, zawodów czy organizacji społecznych.
Taka organizacja cmentarzy wywarła szczególny wpływ w Ameryce. Hubert Eaton, amerykański chemik, stwierdził, że cmentarz nie musi być jedynie miejscem smutku i żałoby, wobec tego powinny na nim odbywać się również spotkania towarzyskie i rozwijać życie społeczne. W myśl tej zasady w 1914 roku założył cmentarz, który stał się później wzorem dla projektantów wielu innych miejsc wiecznego spoczynku.
W pierwszym z czterech kalifornijskich cmentarzy, zwanych Forest Lawn Memorial Park, Eaton zrezygnował z jakichkolwiek pomników. Groby są tam znaczone jedynie ułożonymi w równych rzędach tabliczkami z brązu. Całe miejsce wiecznego spoczynku nie jest ogrodzone - nie ma więc tradycyjnego posępnego muru. Dużo nieograniczonej przestrzeni, niewiele drzew posadzonych w znacznej od siebie odległości sprawia, że cały teren bardziej przypomina park niż cmentarz. Tak też Eaton nazwał to miejsce - nie "cemetery", lecz "memorial park", a więc "park ku upamiętnieniu".
Na wygląd cmentarzy wpływa sposób, w jaki chowane są ciała zmarłych - w trumnach czy w urnach po spaleniu. Kremacja kojarzy się nam ze Wschodem, jednak nowożytna Europa zwyczaj palenia zwłok zawdzięcza prawdopodobnie starożytnym Grekom, którzy około 1000 roku p.n.e. przejęli go od jakiegoś nieokreślonego ludu zamieszkującego tereny leżące na północ od ich ziem. Żołnierze, którzy polegli podczas wypraw wojennych na obcej ziemi, nie musieli być tam chowani, urny z ich prochami można było bez trudu przewieźć do Grecji i pochować.
Kremacja przysługiwała bohaterom i odznaczonym w boju. Grecki zwyczaj przejęli Rzymianie i honorowali nim przedstawicieli najzacniejszych rodów.
Do zwyczaju kremacji zwłok powrócono na Zachodzie po publikacji w 1874 roku w Anglii książki nadwornego lekarza królowej Wiktorii, sir Henry'ego Thompsona, zatytułowanej "Kremacja: postępowanie z ciałem po śmierci". Kremacja została prawnie uznana, po czym zaczęła szybko zyskiwać popularność po obu stronach Atlantyku. Spalanie zwłok najszybciej przyjęło się w Stanach Zjednoczonych i Anglii oraz w Niemczech i Danii. Klasyczne stosy zostały zastąpione komorami kremacyjnymi, opalanymi początkowo węglem i drewnem, później zaś gazem. Czas kremacji skrócił się z kilku godzin do niespełna pięciu minut. 3
W 1964 r. na skutek przyczyn higienicznych oraz urbanistycznych papież Jan XXIII wydał zezwolenie na palenie zwłok4
. W KKK (1176,3) napotykamy również wzmiankę, że kremacja nie jest zabroniona przez Kościół katolicki jeśli nie towarzyszą jej przekonania antykościelne lub antychrześcijańskie.W Szwajcarii kremacje są niewątpliwie bardzo popularne zwłaszcza w okresie zimowym. Nie trzeba bowiem kopać dołu w którym można pochować urnę z prochami. W takim przypadku jest ona przechowywana w potężnym „mauzoleum”. Jako asystent pastoralny towarzyszyłem wielu pogrzebom odbywającym się na cmentarzu Feldli w St. Gallen. Jest to jedyny cmentarz na terenie którego znajduje się krematorium wybudowane w 1983 r., obsługujące zarówno kantony Appenzell, St. Gallen, jak i austriacki Voralberg. Przed laty mieszkał w St. Gallen założyciel „Towarzystwa Przyjaciół Ognia” - Walter Huber. Do wspomnianego Towarzystwa zapisywali się początkowo „wielbiciele kremacji” I tylko oni mogli zostać skremowani. Dzisiaj ten przepis został usunięty.
Pogrzeb jaki odbywa się na terenie Szwajcarii może być w trojakiej formie:
Niezależnie jaką formę przyjmie rodzina zmarłego grób lub nisza jest tylko na 20 lat. Po wyznaczonym terminie umowa albo jest przedłużana, albo groby są rokopywane a szczątki są wyrzucane bądź w las, bądź do wspólnej mogiły. Tak samo Msze święte w kościołach są zamawiane tylko na 20 lat. Czasami zastanawiałem się czy 20 lat to nie jest zbyt krótki okres czasu. Jaka jest świadomość życia po śmierci, bądź też łączności ze światem zmarłych jeśli po 20 latach ani nie ma grobu zmarłego, ani w kościele nie jest odprawiana Msza za zmarłego?
We włoskim kantonie Ticino często na cmentarzach pojawiają się grobowce rodzinne dla urn, lub trumien. Ostatnio w nekro - modzie pojawiły się Bio — urny. Paradoks, bio oznacza przecież życie. Są to urny które w zetknięciu się z wilgocią ulegają rozkładowi. Mój znajomy ksiądz odprawiał nabożeństwo pogrzebowe przy takiej urnie. Podczas pokropienia jej wodą święconą nastąpił rozkład a prochy wysypały się na ziemię. Widok niezbyt przyjemny zwłaszcza, że zaraz po tym wydarzeniu rodzina zebrała prochy na szufelkę i wsypała do «pudełka».
Ale wróćmy do wspomnianych „Mauzoleów”. W okresie Bożego narodzenia udałem się na cmentarz Feldlii, a tam?
Ktoś urządził Boże Narodzenie na cmentarzu wstawiając choinki. Hm... dla kogo dla zmarłych czy dla odwiedzających...?
Na zakończenie tego artykułu chciałbym tylko „lekko” nadmienić o praktyce jaka jest stosowana w liberalnym świecie. Część ludzi błądzących w wierze, czy też nie widzących sensu życia i wiary, każe po śmierci poddać się kremacji, a prochy wsypać do wspólnego „bezimiennego” grobu. Tym sposobem nie chcą pozostawiać po sobie żadnego śladu, a i ich potomni nie muszą opłacać za grób, bo urna po wysypaniu prochów idzie do zwrotu. Na cmentarzu Feldli istnieje tego typu grobowiec. Na blaszanej płycie ustawionej wokół kamiennych płyt wykute zostały tylko nazwiska osób pochowanych w tym grobie. Nierzadko się również zdarza, że zaraz przy nazwisku ktoś chcący pamiętać o tej osobie przyniesie i położy kwiaty.
Feldli i zbiorowa mogiła Na wspólnej mogile by o nich pamiętać ludzie kładą kwiaty, kasety, wzruszające są krzyże na których wiszą zabawki. |
||
Część Szwajcarów chce być zapomniana, przez ludzi i przyjaciół chce by ich prochy nie miały osobnego miejsca, lecz by zostały wtopione w „tłum prochów” ludzkich. Ciekawe zjawisko. Za życia być może część z nich chciała być na świeczniku, lecz po śmierci już tego nie pragnie.....
1Artykuł Adriana Willego w : Ferment 5/2002 s. 51.
2Zob. artykuł Sergiusza Sidorowskiego Z prochu powstałeś...
3Ibidem. Artykuł pochodzi z miesięcznika Wiedza i Życie 11/2000
4Zob. artykuł Michała Gryczyńskiego "Nie dla każdego pogrzeb kościelny", Przewodnik katolicki 25/2002.
opr. ab/ab