Epidemiolodzy ostrzegają, że po wakacjach może nadejść druga fala epidemii. I znowu zostaną zaostrzone rygory dotyczące spotkań grupowych. I znów będziemy zdani na modlitwę indywidualną oraz domową.
Przedłużanie „kwarantanny” od sakramentów i bliskiego kontaktu z Bogiem, czy też przymykanie oczu, gdy robią to nasze dzieci, świadczy o słabości naszej wiary.
Gdy piszę ten tekst – 28 maja br. – ordynariusze poszczególnych diecezji ogłosili, że przestaje obowiązywać ogólna dyspensa od obowiązku niedzielnego uczestnictwa we Mszy świętej. Udzielono jej tylko osobom w wieku 65 lat i więcej, wiernym z objawami infekcji oraz tym, „którzy czują obawę przed zarażeniem”. Z moich obserwacji wynika, że ten ostatni powód może się stać dla części wiernych wymówką, by nadal, pomimo zniesienia obostrzeń, uczestniczyć we Mszy św. tylko za pośrednictwem telewizji, radia czy Internetu. Tak jak to robili przez ostatnie kilka miesięcy. Taką postawę można zrozumieć w sytuacji, gdy w rodzinie mieszkającej razem są ludzie starsi, schorowani i małe dzieci. W każdym innym przypadku przedłużanie „kwarantanny” od sakramentów i bliskiego kontaktu z Bogiem, czy też przymykanie oczu, gdy robią to nasze dzieci, świadczy o słabości naszej wiary.
W radiu, w telewizji, w Internecie – w obecnych czasach znalezienie transmisji Mszy Świętej zajmuje dosłownie chwilę. W ten sposób zarówno znane, duże parafie, jak i małe, lokalne świątynie są w stanie dotrzeć ze Słowem Bożym do milionów wiernych. Czy jednak możemy mówić o udziale w Eucharystii, kiedy słuchamy bądź oglądamy transmisję w zaciszu własnego domu? Odpowiedź znajdziemy w liście apostolskim Dies Domini Jana Pawła II z 1998 r. Papież Polak pisał wyraźnie, że w żadnym wypadku nie możemy mówić o uczestnictwie w Eucharystii, jeżeli nie znajdujemy się bezpośrednio w miejscu, w którym jest ona sprawowana. To znaczy, że uczestnictwo we Mszy Św. zakłada fizyczną obecność. „W wielu krajach telewizja i radio dają możliwość zjednoczenia się z celebracją eucharystyczną w tym samym momencie, gdy jest ona sprawowana w miejscach świętych. Tego rodzaju transmisje same w sobie nie pozwalają oczywiście wypełnić obowiązku niedzielnego, to, bowiem wymaga udziału w zgromadzeniu braci, którzy spotkają się w określonym miejscu, z czym wiąże się też możliwość komunii eucharystycznej” – czytamy w liście apostolskim Dies Domini.
Do listu nawiązuje rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, ks. Paweł Rytel-Andrianik. Pytany przez dziennikarzy, czy Msza Święta w telewizji, w radiu bądź w jakimkolwiek innym medium jest ważna. Ksiądz rzecznik, zaznaczając, że „sytuacja również dla Kościoła jest nowa”, stanowczo stwierdza, że „żadna transmisja nie jest w stanie zastąpić obecności w świątyni. – Być może ta trudna i wymuszona sytuacja sprawi, że ludzie bardziej docenią bezpośrednie uczestnictwo w Eucharystii, że jeszcze mocniej za Eucharystią zatęsknią – dodaje.
O tym, że tęsknią, świadczy fakt, że mimo obostrzeń, kościoły nie były w czasie ostatnich miesięcy całkiem puste. I wbrew temu, co sugerowały niektóre media, czas społecznej izolacji związany z pandemią koronawirusa nie był czasem straconym dla Kościoła. Okazuje się, że pokazał ogromną siłę istniejących już form duszpasterstwa, grup i wspólnot. Wiele grup nie wytrzymując czasu rozłąki zaczęło się, bowiem spotykać online. Dotyczy to zarówno nauczania prowadzonego przez liderów czy zaproszonych gości, jak i wspólnotowych modlitw czy nawet spotkań formacyjnych w grupach.
Karol Sobczyk, lider krakowskiej wspólnoty „Głos na pustyni” twierdzi, że „poszerzając granice” ewangelizacji poprzez transmisje online, zdali sobie sprawę, „jak ludzie są dziś bardzo głodni Boga”. – Okazało się, że przez transmisję przewinęło się kilka tysięcy ludzi. Dostajemy szereg zapytań o naszą wiarę, prośby o modlitwę. Dziś głosy ludzi walczących z Bogiem i Kościołem nagle przestały być wyraźne. W sercach ludzi pojawiły się zupełnie nowe pytania, na które my, jako wierzący w Chrystusa, mamy odpowiedzi. Wierzę, że niedługo dostrzeżemy, że Kościół poprzez inicjatywy nowej ewangelizacji przygotowywał się przez dziesięć ostatnich lat na ten właśnie czas – mówił w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej Karol Sobczyk.
Rzeczywiście, czas po epidemii może sprawić, że tam, gdzie już były mocne wspólnoty, jeszcze bardziej się wzmocnią. To jest siła Kościoła, która dziś nie zawsze jest właściwie rozeznana i doceniona. Wiele wskazuje, że po ustaniu epidemii i powrocie do świątyń rola świadomych i zaangażowanych świeckich wzrośnie jeszcze bardziej. Katoliccy publicyści zwracają uwagę, że poprzez „koronarekolekcje" wierni świeccy przekonali się, co to znaczy brak Eucharystii, a duchowni, co oznaczają puste kościoły.
Aby zaspokoić „głód eucharystyczny” i „głód Słowa Bożego”, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zachęca do uczestnictwa we Mszy Świętej, nie tylko w niedzielę, ale i w dni powszednie. Oczywiście, przy zachowaniu należytych środków bezpieczeństwa sanitarnego. Abp Gądecki apeluje też do wiernych, aby „coraz odważniej” korzystali z parafialnej posługi duszpasterskiej, zwłaszcza zaś, aby ci, którzy tego nie uczynili, przystępowali do sakramentu spowiedzi i Komunii świętej.
Przewodniczący KEP przypominając, że „siła do walki z epidemią oraz siła przywracania zwyczajnej aktywności w naszym kraju”, znajduje swoje źródło „w sile ducha, a ta została nam dana w Jezusie Chrystusie”, mówi, iż w tygodniach nasilenia się epidemii, dochodziły do niego „budujące świadectwa ludzi wierzących”, którzy – choć korzystali z udzielonej im dyspensy i łączyli się duchowo oraz za pośrednictwem środków masowego przekazu z liturgią sprawowaną w kościołach, „odczuwali wielką tęsknotę za wspólnotą parafialną i życiem sakramentalnym”.
Wspomniał o tym także papież Franciszek, stwierdzając „z zadowoleniem” – jak doniosły watykańskie media, że „obowiązek zachowania dystansu społecznego nie osłabił, ale wręcz wzmocnił poczucie przynależności do kościoła i więzy komunii”.
Epidemiolodzy ostrzegają, że po wakacjach może nadejść druga fala epidemii. I znowu zostaną zaostrzone rygory dotyczące spotkań grupowych. I znów będziemy zdani na modlitwę indywidualną oraz domową. Praktyczne wskazówki, jak sobie z tym poradzić daje ks. prof. Andrzej Rybicki, wybitny ekspert od teologii duchowości. Sugeruje on, by przypomnieć sobie i dzieciom praktyki duchowe uświęcone tradycją Kościoła, które można wdrożyć w ten wyjątkowy czas, by po prostu nie stracić wiary. To Różaniec, Koronka, czy np. „akty strzeliste”. Te ostatnie to krótkie, płynące z serca myśli: „Jezu, ufam Tobie”. „Boże, kocham Cię” itd. Ksiądz profesor przypomina, że święci bardzo je lubili i stosowali, szczególnie w chwilach zwątpienia czy życiowych burz lub gdy już po prostu nie potrafili inaczej się modlić. Warto też, w jego opinii, nawiedzać Najświętszy Sakrament, bo kościoły były otwarte nawet w czasie ostrych zakazów. „Warto wejść i odwiedzić Pana Jezusa, pobyć z Nim 10 minut, dać się mu dotknąć, objąć, pokochać” – radzi ks. prof. Rybicki. Zaleca też wspólne, rodzinne, czytanie Pisma Świętego. Ale nie jak gazetę czy książkę, lecz „jak list od najdroższej Osoby, z namaszczeniem”. Można też sięgnąć po żywoty świętych lub jakiejś książki o życiu duchowym. Warto – zdaniem księdza profesora – nauczyć się rozmyślać z kartką papieru. Myśląc o jakiejś treści, co powiedział, zrobił Jezus, zapisać swoje myśli. Potem, np. wieczorem, do nich wrócić.
Ks. prof. Rybicki radzi też śpiewać z całą rodziną Godzinki, czy Gorzkie Żale. Częściej niż zwykle i z rozmysłem pocałować swój krzyżyk, medalik, ikonę. Za ciałem powinno iść serce. Warto więc modlić się też samemu, w ciszy. „Wchodź do swej izdebki”, czyli do swego własnego serca – zaleca duchowny.
Tą „izdebką”, o której mówi ksiądz profesor, może być domowy ołtarzyk. Biskup tarnowski Andrzej Jeż zachęca do nowego odkrycia tradycji ołtarzyków domowych. Wielu z nas być może pamięta je z dzieciństwa, gdy były przygotowywane specjalne ołtarzyki maryjne na maj i październik, przed którymi gromadziła się rodzina, kiedy nie mogła pójść do kościoła lub do przydrożnej kapliczki na majówkę czy na różaniec. – Różne mogą być ich formy, a wspólna cechą jest to, że jest to swego rodzaju „domowy kącik” przeznaczony do wspólnej modlitwy. Może to być stolik lub półka, na którym umieszcza się święty obraz lub figurę albo krzyż. Jeżeli to możliwe, to tak jak w kościele na czas wspólnej modlitwy zapalamy tam świece, a nawet kładziemy kwiaty. Taką funkcję ołtarzyka może pełnić również ściana, na której wisi krzyż lub święty obraz. Ważne, by to było miejsce, przed którym gromadzimy się wszyscy na wspólną modlitwę – wyjaśnia biskup Jeż.
Warto wspomnieć, że całkiem niedawno, w czasie jednego z objawień w Medjugorie, osoby widzące Maryję przekazały wiernym, że Matka Jezusa prosi, by każda rodzina miała w swoim domu kącik do modlitwy. Przeznaczony tylko na to, by każdy mógł tam sobie przycupnąć i odmówić modlitwę, pobyć z Bogiem, popatrzeć na ikonę. Warto mieć taki kącik w domu na stałe. Nie tylko w czasie pandemii.
opr. ac/ac