W Wielki Piątek warto przypomnieć sobie słowa Jezusa: coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili
Kiedy na lekcjach biologii nauczycielka cierpliwie tłumaczyła jak to się dzieje u rybek, żabek i zajączków, wielu z wypiekami na twarzy czytało pod ławką coś zupełnie innego: jedni Manifest Komunistyczny Karola Marksa, inni „Sztukę Kochania” Michaliny Wisłockiej, a ja sam Archipelag Gułag. Nota bene Wisłockiej nie czytałem, więc nawet nie wiem, czy ona tam pisze o co w tej zabawie chodzi, a chodzi przecież nie o samą zabawę, tylko o przedłużenie gatunku. Więc ponieważ wielu na lekcji biologii nie uważało, więc dzisiaj jako dorośli niezbyt dobrze wiedzą skąd się dzieci biorą i duby smalone mówią.
Karierę w internecie robi chiński kalendarz według którego można zaplanować narodzenie męskiego potomka. Dokładniej to nie narodzenie, ale poczęcie. Według wzoru starożytnych Chińczyków należy odpowiednio skorelować wiek matki i miesiąc poczęcia dziecka. Właśnie poczęcia, no bo przecież wtedy decyduje się płeć, kolor włosów, oczy i wszystko inne o nowym człowieku. Często jednak kobiety robią źle wyliczenia, bo zapominają, że Chińczycy liczą wiek od poczęcia, a nie od narodzenia. Tak więc kobieta musi w kalendarz wpisać swój wiek od poczęcia, a nie od narodzin, które właściwie nic nie zmieniają: dziecko godzinę przed i po porodzie jest dokładnie tym samym dzieckiem. Więc jeśli ktoś nauce nie wierzy skąd i kiedy bierze się człowiek, to niech wierzy Chińczykom, których przecież nie księża, tylko kapłani taoiści i buddyjscy mnisi o życiu pouczają. A w duchu otwartości i tolerancji, szacunku dla drugich kultur nic złego o taoizmie i buddyzmie przecież nie powiemy, a na odwrót z wielkim szacunkiem przyjmiemy ich mądrość. A mądrość jest w tym, że po kopulacji rybek, żabek i zajączków plemnik wnika w komórkę jajową, materiał genetyczny się łączy, pojawia się zupełnie nowy organizm, który rozpoczyna swoją wędrówkę przez przestrzeń i czas, która się kiedyś skończy.
W obozach koncentracyjnych wielu ludzi traciło wiarę w Boga, bo nie mogli zrozumieć jak Bóg mógł stworzyć świat na którym możliwe było takie okrucieństwo. Kiedy na apelu porannym w Oświęcimiu esesmani katowali na słupie kilkunastoletniego chłopca, jeden z więźniów zapytał retorycznie: Gdzie jest Bóg? Drugi odpowiedział: Tam powieszony na słupie. Tak to prawda, Jezus jednoczy się z każdym niesprawiedliwie męczonym i z każdym cierpiącym, z każdym umierającym. Bóg umierając, cierpi i umiera z tymi najsłabszymi, bitymi, mordowanymi. Tę tajemnicę przeżywamy dzisiaj w Wielki Piątek. To dlatego Jezus powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Według tych słów Jezusa będziemy sądzeni. Kain zabił swojego brata, to pierwsze morderstwo. Morderstwo jest zawsze zabójstwem brata, bo wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Ojca. Ktokolwiek w ten lub inny sposób przyczynia się do zabicia tych najmniejszych ściąga na siebie straszne oskarżenie bogobójstwa i nie jest to filozoficzna śmierć Boga, o której sobie rozprawiał Nietzsche. Uczestnicząc w dyskusji, która obecnie toczy się w Polsce, pamiętajmy, że cierpienie jednego człowieka nigdy nie może usprawiedliwić odebrania życia drugiemu człowiekowi, nawet jeśli jest najmniejszy. I pamiętajmy, że Bóg właśnie o krew tych najmniejszych upomni się w pierwszej kolejności.
opr. mg/mg