Tylko czekać, jak również w Polsce feministki zaczną buntować się przeciwko Kościołowi: dlaczego dyskryminuje kobiety i nie dopuszcza ich do święceń kapłańskich. Chyba nie umiałbym odpowiedzieć na takie pytania i zarzuty – stwierdza felietonista Opoki, o. Jacek Salij, dominikanin.
Ustalmy na początku, że rozmawiamy teraz o kapłaństwie służebnym czyli hierarchicznym, które jest powołaniem do sprawowania Eucharystii oraz sakramentalnego odpuszczenia grzechów. Bo temat kapłaństwa królewskiego, którym zaszczyceni są przez wiarę i chrzest wszyscy członkowie Ludu Bożego, być może uda nam się podjąć w odrębnym odcinku.
Zatem interesuje nas pytanie, dlaczego do kapłaństwa służebnego Kościół powołuje wyłącznie mężczyzn. Na początek autentyczna historia: Niemiecki psycholog, Manfred Lütz, zaproponował Christianowi Weisnerowi, jednemu z przywódców ruchu na rzecz kapłaństwa kobiet, następujący zakład: Z chwilą, kiedy Kościół katolicki zgodzi się na udzielanie kobietom święceń kapłańskich, „zapłacę mu roczną pensję. Jeżeli jednak w jakimś ustalonym okresie to nie nastąpi, on zapłaci mi miesięczną pensję. Nie przyjął on tego zakładu”.
Po prostu ów działacz dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że przyczyna stanowiska Kościoła w tym przedmiocie jest znacznie głębsza, niż banalne nienadążanie za protestantami, u których od pewnego czasu kobiety już są wyświęcane na pastorki, a nawet na biskupki. Do urzędu pastora we wspólnotach protestanckich powołuje wspólnota wiernych. Inaczej jest w Kościele katolickim. U nas wspólnota ma głos doradczy, ogromnie ważny, ale jednak tylko doradczy. Głównym powołującym jest – udzielający sakramentu kapłaństwa – sam Chrystus.
Toteż skupmy się nad pytaniem, jaki jest duchowy sens tego, że w Kościele katolickim kobiety nie są powoływane do sprawowania Eucharystii, innymi słowy, dlaczego sakrament kapłaństwa nigdy nie jest udzielany kobietom. Co więcej – nigdy nie będzie. Stanowisko Kościoła na ten temat św. Jan Paweł II wyraził w zdecydowanej, uroczystej formule, przypominającej orzeczenia dogmatyczne: „Aby usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci, oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz, że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne” (list apostolski Ordinatio sacerdotalis).
Spróbujmy sobie uprzytomnić, czym jest ofiara eucharystyczna, której składanie jest podstawowym obowiązkiem kapłaństwa służebnego. W szczytowym jej momencie celebrans wypowiada słowa: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”. Jeśli powiemy, że mówi je w imieniu Chrystusa, powiemy o wiele za mało. Sprawujący Eucharystię uobecnia w sposób sakramentalny działanie samego Chrystusa. To dlatego w Kościele katolickim, ale również we wszystkich, również tych, które są odłączone od Stolicy Apostolskiej, Kościołach wschodnich, do kapłaństwa służebnego zawsze powoływani byli i są wyłącznie mężczyźni.
Powołując tylko mężczyzn do odprawiania Eucharystii, Kościół daje wyraz swojej wierze w realizm tajemnicy Wcielenia oraz w realizm tajemnicy Eucharystii. Bo my z całą dosłownością wierzymy w to, że Syn Boży stał się człowiekiem. I wierzymy, że kiedy stał się On jednym z nas, urodził się chłopcem i był mężczyzną. I z całą dosłownością wierzymy, że w ofierze eucharystycznej sakramentalnie, w sposób bezkrwawy, uobecnia się ta jedyna Ofiara, którą za nas i dla naszego zbawienia złożył On na krzyżu.
Jeżeli z faktu, że Syn Boży przyszedł do nas jako mężczyzna, wynika jakieś wywyższenie płci, to raczej wywyższenie kobiety. Bo przecież stając wśród nas jako mężczyzna, Syn Boży nas wszystkich, również mężczyzn, chce przemienić w swoją ukochaną Oblubienicę i Małżonkę, czyli w swój Kościół. Mówiąc krótko, powołując do kapłaństwa jedynie mężczyzn – wyjaśniał polski papież francuskiemu konwertycie, André Frossardowi – „Kościół strzeże dla siebie owego charakteru Oblubienicy, który tak głęboko tkwi w całej biblijnej eklezjologii".
Katechizm Kościoła Katolickiego (773) stanowczo przypomina, że „cała struktura Kościoła jest całkowicie podporządkowana świętości członków Chrystusa”. Mówiąc inaczej: w Kościele porządek hierarchiczny jest bezwarunkowo służebny wobec powszechnego powołania do świętości. Dość wspomnieć, że Matka Najświętsza, chociaż żadnych funkcji kapłaństwa hierarchicznego nie sprawowała, swoją świętością niewątpliwie przewyższała nawet Piotra – tego apostoła, któremu Chrystus Pan powierzył „klucze Królestwa Niebieskiego”. Toteż nie wahamy się wielbić Maryję jako Królową apostołów.
Niespełna dziesięć lat temu znamienny głos na temat kapłaństwa hierarchicznego zabrał papież Franciszek. Mianowicie w numerze 104 adhortacji Evangelii gaudium przywołał od wieków oczywistą w Kościele prawdę, że „mężczyźni i kobiety mają tę samą godność”, oraz powtórzył jasną naukę Kościoła, że „kapłaństwo zarezerwowane dla mężczyzn, jako znak Chrystusa Oblubieńca powierzającego się w Eucharystii, jest kwestią nie podlegającą dyskusji”.
Stając na tym, od wieków ustalonym w Kościele gruncie, papież dyskretnie, ale przecież jednoznacznie upomina się o to, żebyśmy w relacje wewnątrzkościelne starali się wprowadzać jak najwięcej wzajemnego szacunku, miłości i służby. To, że sprawujący Eucharystię kapłan uobecnia sakramentalnie samego Chrystusa – powiada papież Franciszek – „nie zakłada jego wyniesienia, nie stawia go na szczycie całej reszty. W Kościele funkcje nie stanowią o wyższości jednych nad drugimi”.
Funkcja kapłaństwa służebnego – kontynuuje Ojciec Święty – „jest całkowicie podporządkowana świętości członków mistycznego Ciała Chrystusa. Jego kluczem i zasadą nie jest władza pojmowana jako panowanie, ale władza szafowania sakramentem Eucharystii. Stąd rodzi się jego autorytet, pozostający zawsze na służbie ludu. Pojawia się w tym zakresie wielkie wyzwanie dla duszpasterzy i teologów, którzy mogliby pomóc w lepszym uznaniu tego, co zakłada szacunek dla możliwej roli kobiety tam, gdzie podejmuje się ważne decyzje w różnych kręgach Kościoła”.