O faktach związanych z beatyfikacją papieża-Polaka
W piątek, 14 stycznia, papież Benedykt XVI promulgował dekret o autentyczności cudu uzdrowienia z choroby Parkinsona, który za wstawiennictwem Jana Pawła II otrzymała francuska siostra zakonna Marie-Simone Pierre. Jednocześnie ogłoszono 1 maja br. dniem jego beatyfikacji.
„Santo subito” - Święty natychmiast! - skandowali pielgrzymi zebrani na Placu św. Piotra w dniu pogrzebu Jana Pawła II. Na ogłoszenie decyzji trzeba było jednak poczekać sześć lat. Było to tempo iście ekspresowe. Zazwyczaj z rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego czeka się pięć lat od śmierci danej osoby, w tym przypadku skrócono go do trzech miesięcy.
W Polsce nie było to może tak widoczne, ale prasa zachodnia w minionym okresie niejednokrotnie podważała zasadność beatyfikacji papieża Jana Pawła II, zarzucając Mu nieprawdziwe przewinienia, które od dłuższego czasu były powielane głównie przez lewicowe media. Na niewiele się to zdało. „Władze Watykanu stwierdziły, że w aktach poświęconych Janowi Pawłowi II nie ma absolutnie nic, co podważałoby Jego drogę do beatyfikacji” - uciął w miniony piątek wszelkie spekulacje, cytując oficjalne oświadczenie Stolicy Apostolskiej, amerykański „Washington Post”.
Zaskakujące jest to, że w Polsce najwięcej niecierpliwości w sprawie terminu wyniesienia na ołtarze wykazywali ludzie, którym na co dzień dość daleko do duchowego dziedzictwa „papieża z Wadowic”. Pretekstem były kolejne daty związane z wyborem na Stolicę Piotrową, dniem urodzin czy rocznicą śmierci. Snuto teorie, mające potwierdzić bądź zaprzeczyć doniesieniom z Watykanu. Co ciekawe, w niczym to nie przeszkadzało tym samym politykom czy dziennikarzom pacyfikować Kościół za jego rzekomy fundamentalizm w kwestii początku życia (problem in vitro) czy też oskarżać o niepopełnione winy.
Coś tu nie gra. Tylko co?
Obawiam się, że wielu ludzi, w tym także deklarujący się jako wierzący, ma kłopot ze zdefiniowaniem świętości. Problem polega na pomieszaniu porządków, co notorycznie jest powielane przez dziennikarzy i media, utrwalane w codziennych rozmowach. Chodzi o to, że dla sporej części wierzących świętość jest tożsama z bohaterstwem, heroizmem. Jest potwierdzeniem wyjątkowości danej osoby, znakiem wewnętrznej siły, odwagi. I tylko tym. Niestety, to za mało. Jedno nie wyklucza drugiego, jednak wyniesienie na ołtarze to nie samo utrwalenie w społeczeństwie wzoru do naśladowania. Świętość nie jest kwintesencją ludzkich pragnień, szczęśliwym finałem życia, naznaczonego zewnętrzną i wewnętrzną walką. Jest darem Bożym, znakiem uczestnictwa w tajemnicy życia Trójcy Świętej. Bóg udziela się nam - zasługa człowieka (predestynująca go np. do uroczystego ogłoszenia świętym bądź błogosławionym) polega na jego otwarciu się na Bożą łaskę. Im jest ono większe, tym pełniej może się w nim objawić świętość (proces przygotowawczy, poprzedzający wyniesienie na ołtarze, ową prawidłowość właśnie ma za zadanie udowodnić). Zasada ta dla sporej części komentatorów życia publicznego jest nie do przyjęcia, ponieważ jej nie znają bądź nie akceptują. Koncentrują się na weryfikowalnych historycznie działaniach Jana Pawła II, posługując się przy tym matrycą, przeniesioną z innych dziedzin życia. Stąd tyle wspomnianych wyżej kontrowersji i zamieszania aksjologicznego.
Podsumowując: nie da się mówić o świętości Jana Pawła II w oderwaniu od jego mistycyzmu, bezgranicznego zaufania Bogu, posłuszeństwa Wcielonemu Słowu. Był człowiekiem głębokiej wiary. Ona była jego siłą. Tylko w takim kontekście ma ona sens - w każdym innym wydaje się być niezrozumiała, napuszona i cukierkowata. Staje się niczym eksponat do podziwiania, umieszczony za pancerną szybą, ewentualnie przypomina kształt woskowej figury, przywołującej wierne zarysy kogoś, kogo już nie ma wśród nas. W takim wydaniu szybko się nudzi. Media każdego dnia prezentują nowych bohaterów, którzy szybko zajmują miejsce swoich poprzedników, spychając ich w zapomnienie. Show must go on!
Kogo szukamy? Bohatera, któremu postawi się kolejne pomniki, nada jego imię ulicom i placom, wydrukuje albumy? Powodu do okazania narodowej dumy, że oto „jeden z naszych” się wybił? Podziwia go i kocha cały świat, a więc nas też będzie szanował - tylko dlatego, że jesteśmy jego rodakami! Pewnie usłyszymy wiele przesłanek, aby tak myśleć. To za mało. Beatyfikacja Jana Pawła II jest wielką szansą na ożywienie wiary i przypomnienie ewangelicznej nadziei współczesnemu światu, przywrócenie ducha podzielonemu, skłóconemu narodowi. Jest okazją, aby uświadomić sobie, czym w istocie jest Kościół - ostatnio tak bardzo w Polsce poniewierany. „Totus Tuus” - Jan Paweł II całe życie był wierny swojemu zawołaniu. Stał się świadkiem Chrystusa, Jego miłości do ludzi. Dlaczego nie potraktować go jako drogowskazu, nie przejąć się duchowym testamentem, który po sobie pozostawił?...
Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny Wielki Post - przy odrobinie wysiłku i dobrej woli - może stać się czasem wyjątkowych, pogłębionych, a jednocześnie pełnych nadziei narodowych rekolekcji, które przygotują nas na dar beatyfikacji. Czy tak się stanie? Zobaczymy.
Papież Benedykt XVI jest 265 papieżem w historii Kościoła. W sumie wyniesiono na ołtarze 87 z nich: 78 kanonizowano, zaś dziewięciu przysługuje miano błogosławionego. Stanowi to 32% wszystkich pontyfikatów!
Ostatnim kanonizowanym namiestnikiem Chrystusa na Stolicy Piotrowej był św. Pius X (beatyfikacja - 1951 r., kanonizacja - 29 maja 1954 r., dokonana przez Piusa XII), który w znaczącym stopniu przyczynił się do ożywienia życia religijnego, zachęcał do codziennego przyjmowania Komunii św. Wystąpił też bardzo ostro przeciwko tendencjom modernistycznym w Kościele. Jan Paweł II, który zostanie ogłoszony błogosławionym 1 maja 2011 r. sam wyniósł na ołtarze dwóch papieży: Piusa IX i Jana XXIII. Stało się to 3 września 2000 r.
Pontyfikat bł. Piusa IX trwał 32 lata (1846-1878) i przypadł na okres rewolucyjnych przemian we Włoszech oraz stopniowego rozpadu Państwa Kościelnego. Zaledwie po dwóch latach od wyboru papież zmuszony został do opuszczenia Rzymu. Po powrocie, na znak protestu wobec okupacji Rzymu przez wojska piemonckie ogłosił się „więźniem Watykanu”. Do najważniejszych dokonań jego pontyfikatu należy ogłoszenie w 1854 r. dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP oraz przeprowadzenie Soboru Watykańskiego I. Bronił unitów na Podlasiu. Wyniósł na ołtarze Andrzeja Bobolę i Jozafata Kuncewicza.
Drugi z beatyfikowanych papieży - Jan XXIII - na Stolicy Piotrowej zasiadał zaledwie pięć lat. Jako biskup Rzymu zwołał pierwszy synod diecezji rzymskiej, a w 1962 r. otworzył Sobór Watykański II. Mówiono o nim: Dobry Papież Jan. Łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi. Bardzo cenił Polaków. Miał szczególne nabożeństwo do św. Józefa. Zmarł na chorobę nowotworową 3 czerwca 1963 r. Umierał, wypowiadając słowa: „Nie mam innej woli, jak tylko wolę Boga. Aby byli jedno”.
Wszyscy papieże aż do IV w. ponieśli śmierć męczeńską za wiarę i czcimy ich jako świętych. Są też i tacy, którzy nie zostali wyniesieni na ołtarze, ale powszechnie uważa się, że ich życie jest wypełnione świętością. Jako przykład podaje się Piusa VII (pontyfikat w latach4800-1823 r.), więzionegi przez Napoleona, i Piusa XII (1939-1958 r.), którego kłamliwie obarcza się (pomimo ujawnienia dokumentów mówiących dokładnie coś przeciwnego) odpowiedzialnością za holocaust.
11 maja 1993 r. Jan Paweł II otworzył proces beatyfikacyjny Pawła VI. Został on jednak wstrzymany, głównie ze względu na fakty ujawnione w książce Luigiego Villa „Paweł VI błogosławiony?”
opr. ab/ab