Czy można wróżyć z fusów? Czy katolik powinien uczestniczyć w andrzejkowym laniu wosku?
Ludzie od wieków starali się zajrzeć za zasłonę przyszłości i odkryć to, co przed nimi zakryte. Jednak wróżbiarstwo, w jakiejkolwiek formie, jest zawsze grzechem bałwochwalstwa, a nawet duchowego cudzołóstwa.
W dzień świętego Andrzeja pannom z wróżby nadzieja - głosi staropolskie przysłowie. 30 listopada Kościół katolicki obchodzi wspomnienie św. Andrzeja Apostoła. Zazwyczaj jest to ostatni dzień okresu zwykłego w roku liturgicznym Kościoła katolickiego, kiedy to kończy się stary rok liturgiczny i zaczyna nowy. O św. Andrzeju Apostole wielokrotnie wspominają Ewangelie. Według tradycji jego śmierć nastąpiła 30 listopada 65 r. na krzyżu w postaci litery X. Imię Andrzej wywodzi się z greckiego słowa Andreios, czyli „dzielny”. Kościół prawosławny nadał św. Andrzejowi przydomek „Protokleros” (pierwszy powołaniem), gdyż obok św. Jana był on pierwszym, który przystąpił do grona apostołów.
Dzisiaj jednak data 30 listopada bardziej kojarzy się z laniem wosku niż ze świętym męczennikiem. Demonolodzy, egzorcyści, a nawet psycholodzy alarmują, że andrzejkowe wróżbiarstwo, początkowo matrymonialne, a współcześnie dotyczące wszelkiego rodzaju prób przewidywania przyszłości, dokonuje się powszechnie w atmosferze „zabawy”, a nierzadko poważnego, okultystycznego seansu, prowadzonego często przez profesjonalnych magów czy wróżbitów, specjalnie zapraszanych na tę okazję. Co na to Kościół katolicki?
Katechizm Kościoła Katolickiego stawia sprawę jasno: zabobon jest wypaczeniem postawy religijnej oraz praktyk, jakie ona nakłada. Może on także dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, na przykład, gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym. Popaść w zabobon oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają.
Katechizm Kościoła Katolickiego ma swoje głębokie oparcie w Biblii. Bóg zaś na kartach tego natchnionego przez siebie Pisma wielokrotnie przestrzegał swój naród: „Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rad, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan” (Kpł 19, 31). „Jam jest ten, który niweczy znaki wróżów i wykazuje głupotę wieszczków...” (Iz 44,25). „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza” (Pwt 18, 10 - 12).
Listopadowe wróżby, wbrew pozorom, dość dobrze zadomowiły się w polskich zwyczajach andrzejkowych. Co więcej, często taką formę „zabaw” można spotkać nie tylko w szkołach czy ośrodkach akademickich, ale także podczas imprez andrzejkowych organizowanych przy parafiach. Kościół katolicki, a nawet sami chrześcijanie, dość ostro bojkotują amerykańskie halloween, które staje się u nas coraz popularniejsze. Jednak przy andrzejkowych wróżbach nasza konsekwencja jakby słabnie.
Dwa lata temu bp Zbigniew Kiernikowski, powołując się na Katechizm Kościoła Katolickiego, na swoim blogu napisał, że wszelkie formy wróżbiarstwa Kościół postrzega jako niezgodne z duchem i praktyką życia chrześcijańskiego i widzi to jako sprzeczne z postawą zaufania i powierzenia siebie Opatrzności Bożej.
„Niektórzy uważają, że pewne formy wróżbiarstwa, np. związane z andrzejkami czy zwykłe czytanie horoskopów, to tylko zabawa. Owszem dla niektórych i przez niektórych tak to może być rozumiane i może nie angażować specjalnie ich świadomości. Dla innych zaś może to być jakiś faktyczny krok w niewłaściwym kierunku” - pisał bp Kiernikowski, podając przykład rzekomego spełnienia się wróżby, jeśli przypadkiem wydarzy się coś, co kojarzone jest z przepowiedzianym biegiem wydarzeń. „Trudno jest potem - szczególnie w przypadku ludzi ze słabo uformowaną wiarą - odnaleźć granice między poczuciem rzeczywistości, jaka jest w naszym zasięgu, a tym co, bywa wiązane z działaniem innych mocy” - ostrzegał, radząc zachować ostrożność nawet w przypadkach pozornie niewinnych.
Wróżbiarstwo, w jakiejkolwiek formie, jest zawsze grzechem bałwochwalstwa, a nawet duchowego cudzołóstwa. Każdy zatem, kto będzie podejmował się takich andrzejkowych „zabaw w cudzołóstwo”, jak określa je demonolog ks. dr Aleksander Posacki SJ, naraża siebie na realne niebezpieczeństwa. „Cały problem „Harry'ego Poterra”, „święta” halloween oraz obyczaju andrzejek polega na niezrozumieniu zagrożenia grzechem idolatrii oraz niebezpieczeństwa mediumizmu, który jest istotą wszelkich praktyk okultystycznych i może prowadzić do opętania demonicznego” - pisze w jednym ze swoich artykułów.
Dlatego wszelkie formy wróżbiarstwa Kościół uważa za złe, a wszystkiego, co ma choćby pozór zła, każe człowiekowi unikać (1 List św. Pawła do Tesaloniczan). Dla chrześcijanina to Jezus Chrystus jest jedynym punktem odniesienia i to u Niego, a nie w woskowych kształtach, należy szukać odpowiedzi na pytania dotyczące człowieczego losu.
MD
Echo Katolickie 47/2011
- 2115 Bóg może objawić przyszłość swoim prorokom lub innym świętym. Jednak właściwa postawa chrześcijańska polega na ufnym powierzeniu się Opatrzności w tym, co dotyczy przyszłości, i na odrzuceniu wszelkiej niezdrowej ciekawości w tym względzie. Nieprzewidywanie może stanowić brak odpowiedzialności.
- 2116 Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość [42]. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem - połączonym z miłującą bojaźnią - które należą się jedynie Bogu.
- 2117 Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim - nawet w celu zapewnienia mu zdrowia - są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka.
Nie sądzę, by zabawy andrzejkowe były niewinne w każdym przypadku. Kiedy są toksyczne? Gdy wprowadzają dzieci w magiczne myślenie. Jeśli czegoś można dowiedzieć się z ułożenia butów, mogę pomyśleć że przyszłość mogę poznać z ułożenia gwiazd, kart, linii na dłoni. Moje dzieci nie uczestniczyły i nie uczestniczą w andrzejkowych wróżbach. Ten problem u nas nie istnieje, bo w moim środowisku andrzejki to po prostu obciach. Jeśli dziecko jest w środowisku, w którym andrzejki są modne, trzeba mu wytłumaczyć czemu to nie jest zabawa a duchowy obciach i dać atrakcyjną alternatywę np. zabrać do kina. Jeżeli w magiczne myślenie wprowadza szkoła np. celebrując andrzejki czy haloween, obowiązkiem chrześcijanina jest próbować za pośrednictwem rady rodziców wpływać na dyrekcję, aby takich imprez w placówce oświatowej, do której uczęszcza nasz syn czy córka, nie organizowano. Czasami takie „zabawy” jak wróżby andrzejkowe czy fascynacja Harrym Potterem prowadziły do tego, że osoby, które zaczynały od tej - ich zdaniem niewinnej, bezpiecznej zabawy - później musiały szukać pomocy. Miały problemy duchowe i były dręczone przez złego ducha. A weszły w okultyzm przez przyzwolenie na „okultystyczne zabawy”. Na zasadzie: od rzemyczka do koniczka. O realizmie duchowym „zabaw” andrzejkowych niech powie taki drobny fakt. Szeptuchy - czyli ukraińskie wiedźmy, wróżąc, leją ołów na wodę. To wiejskie czarostwo, ale skuteczne. Znam przypadki, kiedy misjonarze z Ukrainy, na których został rzucony przez szeptuchę urok, borykali się z kłopotami zdrowotnymi. Żaden lekarzy nie potrafił im pomoc. Jeden z przypadków, świątobliwego kapłana, zapamiętałem najbardziej. Miał relację z Jezusem, jednak na dnie jego duszy pełzał pochodzący z dzieciństwa lęk przed czarami i „mądrymi” wiejskimi babami. Tymi, które wiedzą, czyli wiedźmami. To była ścieżka dostępu klątwy do jego serca. I wyjaśnienie pojawienia się choroby zamówionej przez szeptuchę. Nie bawmy się ogniem.
NOT.MD
opr. ab/ab