On kocha nas bardziej, niż my Jego…

W jaki sposób Duch Święty w nas działa? I kiedy szczególnie warto wzywać Ducha Świętego?

Z o. Tomaszem Nowakiem, dominikaninem i współtwórcą Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego, rozmawia Agnieszka Wawryniuk.

Ojcze, co w naszej ograniczoności możemy powiedzieć o Duchu Świętym? Jaki mamy Jego obraz?

Trzeba przyznać, że wśród wierzących ciągle widać małą świadomość obecności Ducha Świętego i tego, jak On działa, dlaczego jest potrzebny i po co w Niego wierzymy. Może wynika to z faktu, że jest trudny do przedstawienia, wręcz ulotny? Najczęściej, wzorując się na Ewangelii, malujemy Go jako gołębicę, a czasem pod podstacją ogników, choć to jest rzadsze. Jego symbolem jest też wiatr, ale ten trudno oddać na obrazie. Z drugiej strony warto zauważyć, że przez ostatnie 50 lat świadomość istnienia i działania Ducha Świętego znacznie się zwiększyła. Pomógł w tym nie tylko Sobór Watykański II, ale także Ruch Nowej Ewangelizacji, Odnowa w Duchu Świętym, Ruch Światło-Życie czy Neokatechumenat, które mocno nawiązują do chrztu św. Obserwujemy także lepsze przygotowanie do bierzmowania. O Duchu Świętym mówi się obecnie dużo więcej. Jest lepiej, niż było, jednak ciągle ta świadomość obecności Ducha Bożego nie jest wystarczająca.

Skąd wynika ta nieświadomość?

Z tej nieuchwytności i niewyrażalności Ducha Świętego, a z drugiej strony ze złożoności teologicznej. Trudno jest mówić o trzeciej osobie Trójcy Świętej. Przyznam, że dopiero teraz odnajduję bardziej popularne artykuły czy nagrania przybliżające ludziom działanie Ducha Świętego. Na katechezie uczyliśmy się o Jego darach i owocach, ale w porównaniu z innymi prawdami wiary, te wielu z nas wydawały się bardziej skomplikowane do wytłumaczenia, do uchwycenia umysłem czy doświadczeniem. Myślę, że do osoby Ducha Świętego przybliżyły nas mocno działania charyzmatyczne. Możemy się wyuczyć na pamięć po kolei wszystkich darów, ale nie być ich świadomymi. Jesteśmy jednak świadkami charyzmatów, dziś najczęściej obserwowanych w darze uzdrawiania. Takiego wylania na tak dużą skalę już dawno nie było. Owszem, przez wieki podobne zjawiska ujawniały się punktowo, a teraz przez ujednoliconą konstrukcję świata, przez media, jest to dostępne dużo bardziej. Myślę, że każdy z nas spotkał się z działaniami charyzmatycznymi. Możemy mieć na ich temat różne zdanie, ale każdy, nawet jeśli ich bezpośrednio nie doświadczył, na pewno o nich słyszał.

Dlaczego Jezus nazywał Ducha Świętego Pocieszycielem?

W oryginale mamy tam słowo „Paraklet”. W Biblii Tysiąclecia przetłumaczono je na „Pocieszyciel”. Paraklet znaczy jednak „adwokat”, ale tłumacze zrezygnowali z niego, bo narzucało sądownicze skojarzenia. To słowo nie wyczerpuje całej istoty treści, która została zawarta w tym, co przekazał Jezus o Duchu Świętym. Owszem, On jest z nami w naszym utrapieniu i biedzie, On nas ochraniania, ale też przychodzi i przypomina o grzechu i całym dziele zbawienia.

Jak Duch Święty przekonuje nas o grzechu?

On przekonuje świat o grzechu i jest posłany na odpuszczenie grzechów. Gdybyśmy skoncentrowali się i poprzestali tylko na tym, że Duch przekonuje o grzechu, pozostalibyśmy w jakimś półkroku. Aby zyskać odpuszczenie, najpierw trzeba przyjąć, że posiadamy grzechy. Duch Święty przekonuje nas o grzechu, aby nas z niego uwolnić. On po to przyszedł. To działanie Ducha Świętego jest bardzo ważne, ponieważ my sami z siebie często nie widzimy własnych grzechów. Potrzebujemy kogoś, kto nam uświadomi nasze zło. Często bowiem czujemy się bezgrzeszni albo też nie umiemy skonkretyzować grzechu, który popełniamy. Wiem to z mojego doświadczenia spowiedniczego. Nasze spowiedzi są dość powierzchowne i formalne. W grzechu widzimy niejako złamanie prawa, ale nie odnosimy go do relacji z Bogiem, która ma prowadzić do miłości. Spowiedź nie może być urzędowym stwierdzeniem: zgrzeszyłem i mam odpuszczone. Spowiedź jest zaproszeniem do głębszej relacji, którą można budować dopiero wtedy, gdy staniemy w prawdzie o sobie. Prawda jest taka, że jesteśmy grzesznikami, potrzebujemy odpuszczenia grzechów i dopiero potem możemy rozwijać się w miłości. To jest działanie Ducha Świętego.

W czym jeszcze uwidacznia się działanie Ducha Świętego?

Niektórzy mówią, że kiedyś był czas Boga Ojca, potem czas Jezusa, a teraz mamy czas Ducha Świętego, co jest oczywiście uproszczeniem, bo tego nie da się rozdzielić. Trójca działa w jedności, mimo że mamy różne przejawy łaski. Przez ostatnie 50 lat po Soborze Watykańskim II widać, że zmieniły się akcenty i działanie Ducha Świętego jest dużo mocniejsze oraz powszechniejsze niż bywało w poprzednich wiekach. Wiem jednak, chociażby z historii mojego zakonu dominikanów, że w czasach, gdy powstawał (XIII w) również było ogromne wylanie Ducha. Trójca zawsze działa razem. To jest relacja miłości. Ojciec, Syn i Duch Święty zawsze sobie służą i na siebie wzajemnie wskazują. Pokazują jedność w działaniu, która odbywa się naprzemiennie. Zmienia się tylko działanie, jego zakres, powszechność i moc, które widzimy. Wydaje się, że w świecie jest coraz więcej zła i grzechu, ale też ciągle aktualna prawda, że tam, „gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej rozlała się łaska”. Obecnie jesteśmy tego świadkami.

Kiedy szczególnie warto wzywać Ducha Świętego?

Każdy moment jest dobry, ale szczególnie warto robić to w chwilach przełomowych. Warto też mieć w głowie starą, dobrą zasadę, że modlimy się do Ojca przez Syna, w Duchu Świętym. Trzeba modlić się do Ducha i w Duchu. Jego działanie jest dyskretne, a z drugiej strony wszechobecne, bo nic w sensie duchowym nie dzieje się bez Ducha. Mam tu na myśli sakramenty święte czy historie znane z tajemnic różańcowych. Każdy moment naszego życia nie byłby taki, jaki był, bez działania Ducha. On jest obecny zawsze i wszędzie. Nic Go nie ogranicza. Jestem coraz bardziej świadomy, że Ducha Świętego trzeba zapraszać gdzie tylko się da, aby każda nasza rzeczywistość była pełna miłości, aby była przestrzenią Królestwa Bożego.

Ojcze, czy człowiek może zamknąć się na działanie Ducha Świętego?

On jest bardzo subtelny, niektórzy mówią, że jak ulotny, płochliwy ptak. Bardzo chętnie przychodzi, ale gdy wybieramy grzech, natychmiast odchodzi. Ja jednak myślę, że jest blisko nawet wtedy, gdy my odchodzimy od Niego. Tak, możemy Mu zamknąć drzwi, możemy też popełnić przeciw Niemu grzechy. Wtedy zupełnie się na Niego zamykamy. Jeśli nie przyjmujemy Go w żaden sposób ani w żadnej formie, jeśli nie liczymy na Niego, sami siebie pozbawiamy łaski i miłości, która chce do nas przyjść, sami wykluczamy ją z naszego życia. Tym samym ta łaska nie może zadziałać tak, by odpuścić grzech i ten grzech pozostaje. Spotykam się także z taką postawą, że otwarcie na Ducha polega tylko na wyciąganiu rąk na uwielbieniu i poddaniu się emocjom. Nie chciałbym tego umniejszać, ale podkreślić, że nie to jest najistotniejsze. Otwarcie na Ducha to pozytywna odpowiedź na pytanie, czy chcesz, aby On przyszedł? Czy mówisz „amen” na to, by On przyszedł? Nie musisz czuć entuzjazmu i euforii. Wystarczy tylko nasze „chcę” i uchylenie drzwi serca. Wtedy przyjdzie cała Trójca Święta. Duch Święty kocha nas dużo bardziej niż my Jego…

A jak to jest z Jego natchnieniami?

Wiąże się z nimi cały proces rozeznawania, bo zawsze jest niebezpieczeństwo zetknięcia się z „fałszywkami”. Pod działanie Ducha Świętego nierzadko podpina się zły duch. Każde natchnie poznamy po owocach, po tym, czy doznajemy wolności czy wręcz przeciwnie - jeszcze większego zniewolenia, udręczenia, zamknięcia albo oskarżania siebie lub innych. Rozeznawanie natchnień to proces - nie można patrzeć punktowo, dotyczy on całego życia, a nie jednego momentu. Z Duchem Świętym jest trochę jak z przyjaźnią z ludźmi. Im lepiej kogoś znamy, tym szybciej rozpoznajemy jego działanie. Dlaczego Maria Magdalena i uczniowie rozpoznali zmartwychwstałego Jezusa? Bo poznali Go po czymś, czego już doświadczyli. Tak samo jest z Duchem Świętym.

A jak Duch Święty działa w Ojca życiu?

Widzę, jak Pan prowadzi mnie w poznawaniu Ducha Świętego. Czasami dociera do mnie, że ja Go w ogóle nie znam, a z drugiej strony, gdy patrzę na Jego działanie w moim życiu, to widzę, że jest najlepszym przyjacielem, że z nikim nie spędzam tyle czasu, co z Nim. Moi ziemscy przyjaciele są ciekawi, ciągle mnie zaskakują, chcę z nimi być, ale jeśli odnoszę to do Ducha Świętego, wszystko, co wymieniłem, niezwykle się potęguje. On ciągle do mnie przychodzi i dzięki tym spotkaniom idę w takie miejsca, o których mi się nigdy nie śniło, robię rzeczy, których bym sobie nie wyobraził, że mogę je robić. Jak już je czynię, uświadamiam sobie, że to efekt prowadzenia Ducha Świętego. Sam z siebie bym ich nie zrobił. Pamiętam chwile, gdy stałem na scenie katowickiego Spodka. Prowadziliśmy wtedy z o. Adamem Szustakiem uwielbienie. Uświadomiłem sobie, że przed laty przyjeżdżałem do tego miejsca na koncerty, na Rawa Blues Festival i stałem pod samą scena. Wtedy nawet mi przez myśl nie przeszło, że mógłbym stać na scenie. Jak do tego doszło? To działanie Ducha Świętego. Wiem, że to jeszcze nie koniec, że są przede mną różne rzeczy, o których mi się nie śniło. Jestem absolutnie przekonany, że zawdzięczam to Duchowi. On po przyjacielsku, spokojnie wprowadza mnie w taki świat, On mnie uszczęśliwia. Jego dary są zgodne z tym, co jest we mnie, nigdy nie są przeciwko mnie. Nie zaskakuje czymś, czego nie chcę. Nawet, jeśli Jego dar mnie przerasta, to czuję się szczęśliwy, co świadczy o tym, że On zna mnie dużo lepiej, niż ja sam siebie…

Bóg zapłać za rozmowę!

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama