Na drodze do pokoju

Jedyną drogą do pokoju jest przebaczenie


Iwona Zduniak-Urban

Na drodze do pokoju

„Jedyną drogą do pokoju jest przebaczenie. Przyjęcie i ofiarowanie przebaczenia przerywa spiralę nienawiści i zemsty, kruszy kajdany zła krępujące serca przeciwników. Miłość do tych, którzy nas skrzywdzili, może przemienić nawet pole bitwy w miejsce solidarnej współpracy...” - pisał Ojciec Święty Jan Paweł II.

W trakcie naszej ziemskiej egzystencji popełniamy błędy, krzywdzimy się wzajemnie i ranimy nie tylko bliskich, przyjaciół czy znajomych, ale także osoby z dalszego otoczenia. By gniew, urazy, nienawiść czy chęć zemsty nie opanowały świata, potrzebne jest przebaczenie. I choć proces ten nie należy do najłatwiejszych, nie istnieje również instrukcja, którą należy się kierować, by móc przebaczyć, to nie zastanawiamy się nad tym, czy warto to czynić. Nie możemy bowiem zrobić nic lepszego dla siebie, jak właśnie odpuścić swojemu winowajcy - nie zapomnieć, nie usprawiedliwić, ale wybaczyć...

Powrócił po latach...

- Teraz dzwoni i chce wiedzieć, co u nas... Dziwi się natomiast, gdy ani ja, ani moja mama czy siostra nie chcemy z nim rozmawiać! - opowiada rozżalona Ola. Po czym dodaje: - Ojciec odszedł, jak miałam 9 lat. Wcześniej też nieczęsto bywał w domu, ponieważ pracował za granicą, więc jakoś nie miałam okazji specjalnie się do niego przywiązać. Ale przynajmniej wiedziałam, że był...

Pewnego dnia pan Marek postanowił zapomnieć o rodzinie. Zostawił ją, nie pojawiając się w rodzinnym Garwolinie przez dłuższy czas. - Po trzech miesiącach nieobecności zadzwonił, by powiedzieć, że już nigdy nie wróci - wspomina Ola.

Stało się jednak inaczej. Minęło 15 lat od ostatniej rozmowy pana Marka z rodziną, gdy wtem rozległ się dźwięk telefonu, a w słuchawce zabrzmiał znajomy, choć dawno już niesłyszany, głos. - Pytał, „jak się mamy” oraz „co u nas słychać”. Nie tłumaczył się za bardzo, wyjaśniając, że to rozmowa nie na telefon i że jak się spotkamy, powiemy sobie wszystko. Ja jednak nie chciałam niczego wyjaśniać ani słuchać - opowiada moja rozmówczyni, dodając: - Choć bardzo chciałam, nie byłam w stanie wykrzyczeć mu swojej złości, żalu i rozgoryczenia skrywanego głęboko przez te wszystkie lata... Zapytałam jedynie, dlaczego w ogóle się odezwał. Mówił o przebytym zawale, pobycie w szpitalu, o przemyśleniu pewnych rzeczy.

- Chcę się od tego uwolnić. Nie chcę żyć w gniewie i nienawiści za to, co nam zrobił. Nie jestem jednak jeszcze gotowa, by ojcu wybaczyć. Czy coś takiego w ogóle można wybaczyć...? - zastanawia się ze smutkiem.

Przebaczyć nie jest łatwo

Wybaczenie oznacza odpuszczenie, odrzucenie krzywd w niepamięć. Nie jest jednak przelotną emocją, spełnieniem dobrego uczynku czy wynikiem współczucia. Sama decyzja nie oznacza, że wszelkie krzywdy darujemy czy w najmniejszym choćby stopniu umniejszamy. Postanawiamy raczej, że nie będziemy chować urazy i nosić jej w sercu po to, by wykorzystać przeciwko osobie, która nas zraniła. - Przebaczenie to takie nawrócenie wewnętrzne, pielgrzymka serca, swego rodzaju inicjacja do miłości nieprzyjaciół - tłumaczy ks. Robert Steszuk. - Problem przebaczenia w dzisiejszych czasach trochę się upraszcza. Bardzo często odwołujemy się bowiem do takiego natychmiastowego albo wyrwanego z kontekstu, jednorazowego aktu woli, że „mam wybaczyć”, bo tak nakazuje Bóg, tak głosi również Kościół. Prawdziwe przebaczenie jest czymś o wiele głębszym, procesem trudnym, dokonuje się w czasie, przychodzi etapowo.

Przebaczenie jest bardzo istotne w naszym życiu. Postępowanie to musi być jednak dobrowolnym, świadomym wyborem człowieka. - Jak kopnięcie w mrowisko, tak zniewaga, gdy ktoś nas zrani, skrzywdzi, uderzy, wywołuje w nas zamieszanie i wielki niepokój. Wewnętrzny ład człowieka zostaje przewrócony do góry nogami. Żeby to mogło zostać uzdrowione, wymaga od nas nazwania i oddania Bogu. Bardzo często jednak człowiek ucieka przed przeszłością, nie chce jej zaakceptować, bo to boli. Ale jeśli dawne dzieje nie zostaną przez nas uporządkowane, proces przebaczenia nie nastąpi. Wymaga on bowiem głębokiego wglądu w siebie - wyjaśnia kapłan.

W powrocie do równowagi emocjonalnej pomagają nam nie tylko duszpasterze, ale również terapeuci i psychologowie. - Każda rana zostawia swoisty ślad w naszej psychice. Jeżeli się z nią nie uporamy, będzie nam ciążyć, rzutować na całe życie, myślenie. W ten sposób człowiek często sam siebie mocno krzywdzi - tłumaczy psycholog Ewa Przesmycka-Perczyńska.

Ludzie często nie chcą podjąć trudu przebaczenia, ponieważ myślą, że o zadanej ranie będą musieli zapomnieć. W rzeczywistości jednak zapomnienie bolesnego przeżycia wcale nie pomaga przebaczyć, a wprost przeciwnie - uniemożliwia je. Dopiero gdy jesteśmy w pełni świadomi tego, co się stało, gdy poznamy zło, ale także i wartość przeżytej krzywdy, będziemy potrafili szczerze przebaczyć.

Warto podjąć ten trud

W naszym życiu pojawia się wiele trudności, cały czas doświadczamy również braku pojednania. Musimy jednak ze wszystkich sił starać się to zmienić. Szkody, jakie człowiek może ponieść na skutek nieuleczenia bolesnych przeżyć, są oczywiste. Dopóki bowiem nie dojdzie do przebaczenia i pojednania, historia będzie się powtarzać, nie uwolnimy się od bólu, strachu i zamieszania. - Nie dążąc do pojednania, będziemy zamykać się na rozwój, człowieczeństwo, na Boga. W śmiertelniku, który nie uczy się przebaczać, rodzi się bowiem ciągłe poczucie winy, pamiętanie urazów, życie przeszłością, nawet zemsta - apeluje ks. Steszuk.

Przebaczać powinniśmy każdą krzywdę, nawet tę największą. To bardzo trudne i, tak po ludzku, czasem dla nas niemożliwe, dlatego zawsze potrzebna jest gorąca modlitwa do Boga o łaskę odpuszczenia win. Przebaczenie to największy dowód miłości, czyli pragnienie dobra dla siebie oraz tego, który mnie zranił. Tak rozumiane jest treścią życia chrześcijańskiego. Staje się uniwersalnym kluczem w ręku, który otwiera drzwi do wolności i wewnętrznego pokoju. To również najskuteczniejszy sposób na pokonanie międzyludzkiej przestrzeni.

MOIM ZDANIEM

Ks. Robert Steszuk
wikariusz parafii pw. Świętej Rodziny w Sobolewie

Proces przebaczenia zaczyna się od decyzji, żeby się nie mścić. Wybór ten musi być świadomą chęcią wyzdrowienia, dalszego rozwoju, wolą pojednania się z Bogiem, uwolnienia się od przeszłości i ludzi, którzy skrzywdzili, ale także od swoich błędów czy grzechów. To pierwszy etap, najważniejszy i najtrudniejszy zarazem, który niesie ze sobą postanowienie: nie będę się mścił, ale jednocześnie nie pozwolę na to, by ktoś mnie obrażał. Te dwa czynniki niby pozornie się wykluczają, ale w rzeczywistości łączą się ze sobą. Bo jeśli osoba staje się ofiarą, ktoś ją cały czas poniża, a pokrzywdzony nie postawi jasnych granic i dalej się na to godzi, nigdy nie będzie w stanie przebaczyć winowajcy.

Musimy równocześnie pamiętać, że mocno pogubiony, poraniony i zniszczony przez kogoś człowiek, niegotowy jeszcze na to, by przebaczyć, nie jest skreślony. Bóg bowiem zawsze nas kocha, miłuje bezwarunkowo i nam przebacza.

Czy przebaczyć znaczy zapomnieć? Nie. Trzeba dobrze wiedzieć, co wybaczyć i trzeba to pamiętać. Akt przebaczenia wymaga bowiem jasnej świadomości zniewagi. W przeciwnym wypadku chirurgia serca, jakiej wymaga przebaczenie, nie byłaby możliwa.

Skutkiem braku przebaczania może być postawa zemsty. Odpłacanie pięknym za nadobne zawsze jednak wprowadza ofiarę i oprawcę w dialektykę powtarzającego się odwetu. Człowiek, który ulega posunięciom złoczyńcy, a jest przez niego raniony, odpowiada na zło złem, a za tym idzie cierpienie.

Przebaczenie pomaga wyzdrowieć pamięci. Osoba, która potrafi zmierzyć się z tym, czego doświadczyła, staje się wolna od tego, co jest w niej raną. Przykre wydarzenia zaczynają być coraz mniej obecne i obsesyjne, rana powoli się zabliźnia, przypomnienie zniewagi nie sprawia już bólu, bo pozwala się na przeżycie tego w sposób bezpieczny z człowiekiem lub Bogiem w człowieku. Uzdrowienie pamięci daje wewnętrzną wolność.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama