Kochamy nasz obrządek

Wspominając unitów z Podlasia, nie można koncentrować się tylko na przeszłości. Życie toczy się dalej i przynosi kolejne wyzwania

Wspominając unitów z Podlasia, nie można koncentrować się tylko na przeszłości. Życie toczy się dalej i przynosi kolejne wyzwania. Grekokatolicy obrządku bizantyjsko-słowiańskiego liczą na naszą pamięć, modlitwę i pomoc.

W okresie międzywojennym na terenie naszego kraju istniało 46 unickich parafii. Do dziś przetrwała jedna - w Kostomłotach. Obecna wspólnota liczy 143 wiernych. Podlascy grekokatolicy od wielu lat posługują się kalendarzem gregoriańskim. Ich duchowe życie koncentruje się wokół niewielkiej cerkwi. Tu co niedziela biorą udział w Boskiej Liturgii, świętują w niej Boże Narodzenie oraz Wielkanoc i obchodzą Święto Jordanu. Na wspólną modlitwę przybywają również ludzie z Białej Podlaskiej i Terespola, którzy byli ochrzczeni w cerkwi i wywodzą się z tego obrządku. - Neounicka parafia w Kostomłotach ma raczej charakter personalny, a nie terytorialny. Unici rozsiani są po całym Podlasiu - zaznacza proboszcz ks. Zbigniew Nikoniuk.

Nasze życie

W kostomłockiej parafii posługuje dwóch duszpasterzy. Oprócz ks. Zbigniewa pracuje tu także ks. Andrzej Danieluk. Obaj kapłani są birytualistami. Za pozwoleniem Kongregacji Kościołów Wschodnich i księdza biskupa mogą sprawować kult i liturgię w dwóch obrządkach - rzymskokatolickim i bizantyjsko-słowiańskim. - Współpracujemy z Kościołem grekokatolickim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Najbliższa taka parafia znajduje się w Lublinie. Przyjaźnimy się również z wiernymi obrządku bizantyjsko-białoruskiego. Ich klerycy studiują w drohiczyńskim seminarium i kiedy mają kilka dni wolnego, przybywają właśnie w nasze strony. Dobre stosunki utrzymujemy również z diecezją stryjską na Ukrainie - opowiada ks. Z. Nikoniuk.

Duszpasterz zaznacza, że neounicka parafia współpracuje także z parafiami i kapłanami rzymskokatolickimi. - Chciałbym podziękować wszystkim księżom, którzy zapraszają mnie na rekolekcje czy głoszenie kazań i przy tej okazji wspierają naszą maleńką parafię. Bez tego nie uda się nam m.in. utworzyć domu dla pielgrzymów, którzy coraz liczniej odwiedzają naszą parafię - zaznacza proboszcz.

Dajcie świadectwo

Dzieci z Kostomłot oprócz tego, że uczestniczą w szkolnej katechezie, biorą też udział w cosobotnich spotkaniach z proboszczem. - Zajęcia są po to, by nasi młodzi parafianie wiedzieli, kim są, dlaczego nazywani są unitami lub grekokatolikami i czemu wykonują znak krzyża inaczej niż ich rzymskokatoliccy koledzy. Proszę, by w sytuacji, gdy przystępują do komunii św. w świątyniach rzymskokatolickich, zachowywali się tak, jak w naszej cerkwi, a więc, aby się głęboko pokłonili i po naszemu przeżegnali. Mówię, że przez ten gest dają świadectwo swojej przynależności do kościoła unickiego. Wiem, że to nie jest dla nich łatwe, ale przypominam, że nasi przodkowie za wierność kościołowi greckokatolickiemu oddawali życie. Dziś przez te gesty i znaki pokazujmy, że szanujemy i kochamy nasz obrządek - podkreśla mój rozmówca.

Nadzieja na jutro

Przyszłość współczesnych podlaskich unitów nie rysuje się w jasnych barwach. Kostomłocka wspólnota jest bardzo mała i w większości składa się z ludzi starszych. Młodzi wyjechali za chlebem do większych miast i poza granice kraju. Nadzieją napawa fakt, że wracają do Kostomłot, by tam wziąć ślub i ochrzcić swoje dzieci. - Jestem w tej wspólnocie od pięciu lat. Wiem, że ta parafia przetrwała niejedną dziejową burzę. Pod koniec XIX w. władze carskie zabrały naszą świątynię i przekazały ją Cerkwi prawosławnej. Otrzymaliśmy ją z powrotem dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Kolejnym ciosem była Akcja Wisła, podczas której wywożono nie tylko ludność prawosławną, ale też i grekokatolicką. W ten sposób zlikwidowano nasze parafie w Zabłociu, Kodniu, Połoskach, Terespolu, Pawłowie Starym, Dokudowie i w Kostomłotach. Unitów wywieziono w okolice Olsztyna. Pod koniec lat 80 XX w. prezydent Gorbaczow zatwierdził ustawę o zwróceniu Kościołowi unickiemu jego własności. Nasza parafia przetrwała dzięki determinacji ks. Aleksandra Przyłuckiego - opowiada ks. Z. Nikoniuk.

Kapłan podkreśla, że współcześni unici są coraz bardziej świadomi swojej przynależności do Kościoła grekokatolickiego. Kształtują w sobie poczucie unickiej tożsamości, szukają odpowiedzi na pytania o różnice między ich Kościołem a Cerkwią prawosławną, zastanawiają się, dlaczego są inni od katolików obrządku zachodniego. Wiedzy szukają w rozmowach z duszpasterzami, w książkach i czasopismach. - Mam nadzieję, że praca moich poprzedników i moja oraz modlitwy i pomoc wielu ludzi przyniosą owoce i nasz Kościół przetrwa - podsumowuje ks. Zbigniew.

Krocząc śladami unitów…


Historia unickiego Kościoła zapisana jest nie tylko w dokumentach i książkach. O bohaterskich grekokatolikach przypominają ich świątynie, z których dziś często korzystamy, cmentarze, pomniki i… spektakle.


Z unitami kojarzą nam się najczęściej Pratulin i Drelów. Ich wspólnoty były jednak obecne na całym Podlasiu. Prawie każda miejscowość miała w swojej historii epizod grekokatolicki. Większa część unickich świątyń pełni dziś funkcję kościołów parafialnych. Ich wygląd i klimat ma w sobie coś niesamowitego. Dla przykładu wystarczy podać chociażby cerkwie pounickie w Ortelu Królewskim, Pawłowie Starym, Dokudowie, Rokitnie, Hannie czy Żeszczynce. W niektórych miejscowościach zachowały się także unickie nekropolie, takie cmentarze można znaleźć m.in. w Wisznicach, Sworach i Rossoszu.
W miejscu zagrody

Szukając miejsc upamiętniających męczeństwo grekokatolików, warto zwrócić uwagę na pomnik Koniuszewskich w Kłodzie Małej. Anna, Józef i malutka Ewa byli unitami. Początkowo nękano ojca rodziny, który oprawcom powtarzał ciągle: „Ja Polak i katolik”. Nie wystraszył się bicia i aresztu. Kiedy w domu pojawiła się druga córka, chciano wymusić na nim, by ochrzcił ją w prawosławnej cerkwi. Kiedy odmówił, zaczęto go nękać finansowymi karami. Ktoś doniósł, że na domiar złego w najbliższych dniach mają przyjechać do nich żołnierze, aby zabrać im dziecko i zawieźć je do cerkwi. Józef razem z żoną powiedzieli sąsiadom, że udają się w drogę. „Przed podróżą” młodszą córkę ochrzcili z wody i dali jej imię Łucja. Jakiś czas później ktoś spostrzegł, że pali się ich stodoła. Koniuszewskich nie zastano już w domu. Potem usłyszano dochodzące z płomieni kościelne pieśni. Na ratunek było za późno. Nazajutrz znaleziono zwłoki wszystkich czterech osób. Pamiątkowy pomnik wzniesiono w 1925 r. na terenie dawnego gospodarstwa Koniuszewskich.
W hołdzie rodakom

Żywym pomnikiem są coroczne spektakle o tematyce unickiej przygotowywane przez uczniów gimnazjum w Drelowie. Placówka od 2002 r. nosi imię Unitów Drelowskich. Pomysłodawcą inicjatywy był ks. Roman Wiszniewski. Kiedy szkoła otrzymała tak wspaniałych patronów, zaczęto zastanawiać się, jak uczcić ten fakt. - Pomyśleliśmy o sztuce. Autorem kilku pierwszych spektakli był ks. R. Wiszniewski, ja natomiast zajęłam się ich reżyserią. Naszą ideą było przybliżenie historii unitów młodzieży i wszystkim mieszkańcom. W tamtym czasie mówiło się o nich bardzo mało. Poprzez nasze sztuki chcemy uczcić nie tylko 13 męczenników, którzy zginęli przy drelowskiej świątyni, ale cały lud unicki, który był szykanowany za to, że nie chciał przejść na prawosławie - opowiada Ewa Strok, nauczycielka języka polskiego z drelowskiego gimnazjum.
Uczcić rocznicę

Tradycja spektakli przetrwała do dziś. Przedstawienia oparte są na dokumentach i książkach mówiących o wydarzeniach z Drelowa. Niestety, takich źródeł nie ma zbyt wiele. - Bazowaliśmy na tekstach naukowych prof. Tadeusza Krawczaka i na wspomnieniach, które udało mi się zebrać od mieszkańców. Korzystałam też z pamiętników hrabiny Łubińskiej, dziedziczki wsi Kolano k. Jabłonia, która pomagała prześladowanym unitom. Jadąc kiedyś pociągiem, spotkałam przypadkowo dr. Andrzeja Szabaciuka, który opowiedział mi o listach unitów. Wykorzystaliśmy je w ubiegłorocznej sztuce - wspomina pani Ewa.

Przygotowania do spektaklu zaczynają się we wrześniu od castingu, w czasie którego komisja wybiera odtwórców ról. Młodzi artyści biorą udział w warsztatach prowadzonych przez aktorskie małżeństwo z Lublina - Bożenę i Jacka Dragunów. Potem przychodzi czas prób. Efekty prezentowane są zawsze 17 stycznia, w rocznicę męczeństwa unitów z Drelowa. W tym dniu sztuka grana jest w gminnym centrum kultury. Wcześniej, bo w niedzielę poprzedzającą ten ważny dzień, spektakl wystawiany jest w miejscowym kościele.

Agnieszka Wawryniuk

Echo Katolickie 3/2012

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama