Ile naprawdę stracił Kościół?

Cała prawda o majątku Kościoła

Sprawa zwrotu majątku zagrabionego Kościołowi w czasach PRL oraz finansowania Kościoła przez państwo nieustannie budzi kontrowersje. Szum medialny wokół tej sprawy spowodował, iż wiele osób jest przekonanych, że to Kościół kogoś okrada, a nie że to on został okradziony. Księże Prałacie, jakich argumentów użyłby Ksiądz, tłumacząc przeciętnemu Kowalskiemu, że jest zupełnie odwrotnie?

Sytuacja wygląda zupełnie inaczej, ponieważ do dzisiaj państwo w dalszym ciągu nie oddało Kościołowi ponad 62 tys. ha gruntów, które zabrano w latach 1950-1970 na podstawie rozporządzenia z 20 marca 1950 r., kiedy sejm przyjął ustawę o przejęciu przez państwo tzw. dóbr martwej ręki. Wynika tak z raportu eksperta, który od lat zajmuje się tą kwestią, ks. prof. Dariusza Walencika z Uniwersytetu Opolskiego. Opracował on liczący ponad 450 stron dokument pt. „Nieruchomości Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1918-2012. Regulacje prawne - nacjonalizacja - rewindykacja”. To pierwsze takie całościowe opracowanie przedstawiające historię nacjonalizacji mienia kościelnego i odzyskiwania go przez Kościół. Mówi sporo zarówno o państwie, jak i Kościele, o historii wzajemnych relacji i o niespłaconych rachunkach. Przy czym nie ma w nim ideologii, a jedynie fakty, liczby, źródła.

Według tych rachunków w latach 1950-1970 zrabowano Kościołowi ponad 3 tys. 400 budynków, spośród nich została zwrócona znikoma część, bo zaledwie ok. 490. Zabrano także ponad 144 tys. ha gruntów, z czego za pośrednictwem Komisji Majątkowej oddano ok. 66 tys. ha, a na mocy decyzji wojewodów na rzecz parafii zwrócono 14 tys. ha.

Instytucje państwowe, samorządowe oraz życia społecznego i publicznego nieruchomości te użytkują, czerpiąc z tego korzyści. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Na mocy ustawy z 1950 r. diecezja siedlecka straciła budynki Wyższego Seminarium Duchownego i kurii w Janowie Podlaskim. W czasie II wojny światowej były one w rękach Niemców, potem przez pierwsze lata powojenne diecezja wydzierżawiała je za symboliczną złotówkę powiatowi, by jego władze mogły tam zorganizować szkołę. Do dzisiaj tego majątku nie odzyskaliśmy, mimo wielu monitów do Komisji Majątkowej. Dwa lata temu postanowiliśmy przekazać sprawę do sądu, domagając się od Skarbu Państwa, starostwa w Białej Podlaskiej, wojewody lubelskiego zwrotu majątku diecezji siedleckiej w Janowie Podlaskim. Po likwidacji Komisji Majątkowej Kościoła katolickiego 16 grudnia 2010 r. wydano rządowe rozporządzenie, na mocy którego można starać się o odzyskanie mienia w sądzie. Tak też zrobiliśmy. Diecezja siedlecka wystąpiła o zwrot liczących ok. 4 tys. m² powierzchni budynków byłego seminarium oraz ok. 1,5 tys. m² powierzchni obiektu dawnej kurii. Strona przeciwna pisze do sądu pisma, w których twierdzi m.in., iż Kościołowi siedleckiemu nic już w Janowie się nie należy, ponieważ stolica diecezji mieści się obecnie w Siedlcach. Tymczasem, licząc najskromniej 1 tys. zł za m² powierzchni, wartość tego majątku oscyluje wokół kwoty 6 mln zł.

Czy oprócz majątku w Janowie Podlaskim są inne działki, budynki, które nie zostały zwrócone Kościołowi siedleckiemu?

Oczywiście. Kilka parafii, dzięki mojemu wsparciu, złożyło do sądu wnioski o zwrot mienia. Są to: parafia św. Trójcy w Radzyniu Podlaskim, św. Anny w Tucznej, Przemienienia Pańskiego w Malowej Górze i Zmartwychwstania Pańskiego w Kopytowie. Nie jest łatwo, ponieważ w niektórych przypadkach trzeba okazać np. mapy z lat 30 i inne dokumenty archiwalne, ale sprawy powoli zmierzają ku - mam nadzieję - pomyślnemu finałowi. Najgorzej jest z majątkiem w Janowie Podlaskim. Przeszukaliśmy archiwa w Siedlcach, Lublinie, Radzyniu Podlaskim, a nawet w Radomiu, gdzie w czasach carskich trafiały dokumenty. Udało nam się znaleźć mapę z 1929 r., na której mierniczy przysięgły (mający w tamtych czasach uprawnienia dzisiejszego notariusza) z Brześcia, znajdującego się wówczas w granicach Polski, okrągłą pieczęcią z godłem państwowym w koronie potwierdza, że grunty biskupstwa janowskiego wraz z budynkami w centrum miasta należą do diecezji siedleckiej.

Zatem w najbliższym czasie raczej nie możemy spodziewać się konkretnych rozstrzygnięć w tej sprawie?

Myślę, że trzeba na to dwóch, trzech lat. Nie wiemy też, jaki werdykt zapadnie.

Księże Prałacie, pokutuje przekonanie, że Kościół nie powinien odzyskać utraconych gruntów, gdyż państwo od 1950 r. wypłacało rekompensatę w postaci corocznych dotacji.

Niestety były one raczej znikome, ponieważ od 1950 do 1989 r. Fundusz Kościelny praktycznie nie funkcjonował. Ponadto pieniądze te przeznaczano również na utrzymanie tzw. księży patriotów i niewielkie dzieła charytatywne. Nie dość, że przekazywane przez państwo środki finansowe do funduszu nigdy nie były - jak nakazywała ustawa z 1950 r. - w wysokości takiej, jak dochody uzyskiwane z przejętych dóbr, to w dodatku pieniądze z funduszu szły na inne cele, niż nakazywało prawo. Sytuacja zmieniła się w 1989 r., kiedy to wszystkie osoby duchowne zostały objęte ubezpieczeniem społecznym, którego wcześniej nie było, i od tego czasu państwo finansuje rzeczywiście 80% tego świadczenia duchownym niemającym umów o pracę. Jednak nie jest to jakaś ogromna kwota, ponieważ na ubezpieczenia duchowieństwa - w tym zakonników i zakonnic - państwo przeznacza rocznie ok. 90 mln zł, a w tym roku ta kwota ma wynieść 94 mln zł, co nie przekracza 3 promili budżetu Polski. Księża być może jakoś poradziliby sobie, gdyby przyszło im ubezpieczać się z własnej kieszeni, choć w parafiach liczących poniżej 1 tys, wiernych, a takich jest w naszej diecezji ok. 40, mogłoby być różnie.

Zdaję sobie sprawę, że ktoś powie, iż te 90 mln zł na ubezpieczenie duchownych z budżetu państwa to jednak duża kwota. Jednak ludzie często nie wiedzą, że suma ta dotyczy nie tylko księży, ale także zakonników i zakonnic.

Siostry klauzurowe, które również funkcjonują na terenie diecezji siedleckiej, oprócz np. wypiekania komunikantów, nie mają możliwości zarobkowania, a przecież za coś muszą żyć, korzystać z opieki medycznej. Dlatego staramy się pomagać, przeznaczając ofiary z 2 lutego, kiedy to obchodzimy Dzień Życia Konsekrowanego, na potrzeby Zakonu Sióstr Benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu w Siedlcach i Mniszek Bosych Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Kodniu.

Wspomniany wyżej raport autorstwa ks. prof. D. Walencika jest już gotowy. Jego powstanie strony rządowa i kościelna ustaliły rok temu, gdy rozpoczęły się rozmowy między państwem a Kościołem na temat zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem od podatku. W marcu zgodę na wprowadzenie asygnaty ogłosili obaj przewodniczący zespołów finansowych komisji konkordatowych - kard. Kazimierz Nycz oraz minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. Strona rządowa wciąż milczy. Czy ta zwłoka może wpłynąć na przebieg dalszego procesu legislacyjnego? Zważywszy na to, że odpis ma obowiązywać od stycznia przyszłego roku, czasu pozostaje coraz mniej.

Obawiam się, że tak. Skoro państwo zwleka z komentarzem w sprawie raportu, musi mieć w tym jakiś cel. Tymczasem nie jest to dobre. Trzeba już zakończyć te przykre i bolesne sprawy dotyczące mienia Kościoła katolickiego. Chciałbym jednak podkreślić, iż jeśli chodzi o majątek w Janowie Podlaskim, gdzie obecnie mieszczą się szkoła i internat, nie zamierzamy nikogo wyrzucać z tych budynków. Zdajemy sobie sprawę, że ani starosta, ani wójt nie wybudują w krótkim czasie placówki oświatowej. Jesteśmy w stanie nawet zrezygnować z części roszczeń, ale trzeba usiąść do poważnych rozmów, spojrzeć sobie prosto w oczy, dogadać się i sprawę tych nieruchomości w końcu prawnie uregulować.

Autor raportu ks. prof. Walencik powiedział, że dopóki na temat raportu nie wypowie się strona rządowa, nie zabierze głosu w tej sprawie. Wiemy jednak, że sprawozdanie to unieważnia wiele stereotypów na temat rewindykacji mienia kościelnego, które w pewnej części powstały z powodu nierzetelnych informacji zawartych w oficjalnych dokumentach rządowych. Co Ksiądz Prałat sądzi o tym raporcie?

Bardzo dobrze, że on się ukaże. W roku 1925 r., kiedy podpisywano pierwszy konkordat ze Stolicą Apostolską, sporządzono dokładny bilans majątku kościelnego. Te dokumenty są powszechnie dostępne. Zdaję sobie sprawę, iż kwestia zwrotu mienia kościelnego budzi kontrowersje. Dlatego musimy o tym mówić, wyjaśniać, by ludzie zrozumieli, kto tak naprawdę został ograbiony, ponieważ mity na temat bogactwa Kościoła wynikają z niewiedzy.

Warto dodać, iż raport ks. prof. D. Walencika wykazuje, że wprowadzenie odpisu od podatku na rzecz Kościoła katolickiego będzie rekompensatą za mienie, jakie - poza działaniem Komisji Majątkowej - pozostało w rękach państwa. Komisja oddała Kościołowi 66 tys. ha ziemi, zwróciła lub przekazała 490 budynków oraz wypłaciła 143,5 mln zł odszkodowania, ale w dalszym ciągu, jak zaznaczyłem na początku naszej rozmowy, strona rządowa jest w posiadaniu ponad 62 tys. ha gruntów kościelnych. Biorąc natomiast pod uwagę dochodowość z hektara przeliczeniowego, w bieżącym roku dotacja na Fundusz Kościelny winna wynosić ok. 169 mln zł, a nie 94 mln zł, jak zapisano w tegorocznym budżecie. Strona rządowa godząc się na 0,5% odpisu od podatku, argumentowała, że po kilku latach funkcjonowania nowego systemu Kościół powinien uzyskać z odpisu ok. 90 mln zł. Postulat strony kościelnej 1% odwoływał się m.in. do owych 169 mln zł. Wprowadzenie odpisu od podatku będzie oznaczało zakończenie procesu rewindykacji nieruchomości Kościoła, pod warunkiem jednak, że faktycznie do tego dojdzie.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 20/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama