Minęło dziesięć lat od sprowadzenia relikwii św. Joanny Beretty Molli do sanktuarium św. Józefa w Siedlcach
1 maja 2016 minęło dziesięć lat od sprowadzenia relikwii św. Joanny Beretty Molli do sanktuarium św. Józefa w Siedlcach. Ci, którzy zwracali się do niej o pomoc, zapewniają, że jest wyjątkowo skuteczną orędowniczką ludzkich spraw. Może dlatego, że jako matka, żona, lekarka tak dobrze rozumie codzienne problemy? Bywa nawet nazywana świętą codzienności.
Świętość rozumiana jest przez większość jako coś praktycznie nieosiągalnego; poprzeczka zawieszona tak wysoko, że niewielu jej dosięgnie. Kojarzona niemal wyłącznie z ascetami, ludźmi surowymi, poważnymi, najczęściej w sutannach czy habitach, którzy z miłości do Boga porzucili świat. Św. JoannaBeretta Molla przełamuje ten schemat. Była piękną kobietą, pełną ciepła i radości życia. I pełną miłości: do męża, dzieci, do swoich pacjentów. Kochała góry, jazdę na nartach, taniec i podróże, chodziła do kina, teatru i opery, grała na pianinie i malowała, lubiła ładnie wyglądać. Żyła z pasją, a źródłem tej wielkiej życiowej energii był Jezus.
Te cechy zachwyciły grupę siedlczan skupionych w Diakonii Życia, która w 2004 r. uczestniczyła na Jasnej Górze w rekolekcjach, podczas których swoje wystąpienia miała dr Krystyna Zając, propagatorka kultu św. J. Beretty Molli. - Każdy, kto zapoznał się z życiem tej świętej, zaczyna patrzeć na osobiste doświadczenia przez jej pryzmat. Do każdego św. Joanna przemawia w inny sposób. Inspiruje młodych i zakochanych, małżonków, lekarzy, całe rodziny, matki oczekujące dziecka. Dlatego zapragnęliśmy mieć w Siedlcach relikwie świętej naszych czasów - opowiada pani Krystyna. Po powrocie z Częstochowy rozpoczęto starania o ich pozyskanie. Pierwsze kroki skierowano do ówczesnego biskupa siedleckiego Zbigniewa Kiernikowskiego, który miał powiedzieć: „Błogosławię tej inicjatywie, szukajcie parafii dla św. Joanny”.
- Jesienią 2005 r. zgłosiły się do mnie osoby należące do kręgów Domowego Kościoła z dwóch siedleckich parafii - św. Józefa i pw. Bożego Ciała - z propozycją zainicjowania starań zmierzających do sprowadzenia relikwii św. Joanny. Krystyna i Szczepan Borutowie oraz Wiesława i Ryszard Ziółkowscy byli przekonani, że obecność świętej matki, żony i lekarki w sanktuarium św. Józefa pogłębi rodzinny charakter tego miejsca - wspomina ks. kan. Henryk Drozd, ówczesny proboszcz parafii św. Józefa. Powołano komitet organizacyjny, który miał zająć się formalnościami. W jego skład weszło pięciu kapłanów, troje lekarzy, przedstawiciele duszpasterstwa służby zdrowia, DK, Akcji Katolickiej, wśród których byli m.in.: ks. Mariusz Czyżak, ks. Dariusz Karbowiak, ks. H. Drozd, ks. Dariusz Mioduszewski, ks. Sławomir Klementowicz, K. i Sz. Borutowie, W. i R. Ziółkowscy, Grażyna i Zbigniew Kowalczukowie, Tadeusz Tobiasz, Maria Łyczywek-Zwierz, Stanisława Pałdyna, Janusz Leśniak i Marian Pasik.
Przygotowania do wielkiego wydarzenia, którego datę ustalono na 1 maja 2006 r., ruszyły pełną parą. - Były to bardzo pracowite dni zarówno dla mnie, jak i całego komitetu. Jedni zajmowali się przygotowaniem ceremonii powitania relikwii, inni ułożeniem treści modlitewnika - mówi ks. Drozd.
Pani Krystyna nie ma wątpliwości, że gdyby nie pomoc świętej, niewiele udałoby im się zdziałać. - Nie jesteśmy pisarzami, więc napisanie pieśni i litanii było dla nas wyzwaniem - tłumaczy. Modlitewnik przygotowały pani Wiesława i pani Krystyna przy konsultacji teologicznej Ireny Chłopkowskiej. - Warto podkreślić szczególną rolę Szczepana Boruty, który jako pierwszy ułożył Litanię do św. Joanny i przygotował teksty pieśni ku jej czci. W 2009 r. modlitewnik ten otrzymał imprimatur kurii siedleckiej i został wydany w dużym nakładzie. Dzisiaj zawarte w nim teksty są powielane w opracowaniach poświęconych św. Joannie - podkreśla ks. Drozd.
1 maja 2006 r. doczesne szczątki św. Joanny Beretty Molli zostały uroczyście wniesione do świątyni w specjalnym pozłacanym relikwiarzu. Zdobią go obrączki ofiarowane przez rodziny Borutów i Ziółkowskich. Wydarzenie miało szczególną oprawę. Uczestniczyli w niej biskupi, kapłani i wierni z całej diecezji, którzy chcieli oddać cześć świętej matce, żonie, lekarce, a także za jej wstawiennictwem poprosić o potrzebne łaski.
Św. Joanna jest skuteczną orędowniczką. Dlatego wciąż zyskuje nowych sympatyków i czcicieli. Szczególnym dniem w kulcie tej włoskiej świętej jest 28 dzień miesiąca (28 kwietnia obchodzone jest liturgiczne wspomnienie św. Joanny). Modlitewne spotkania organizuje DK. - Zaczynamy od Różańca o 17.30, potem jest Msza św. w intencjach czcicieli św. Joanny, nabożeństwo i obrzęd ucałowania relikwii. Początkowo wszystko działo się w gronie parafii, teraz przychodzą do nas ludzie z całych Siedlec - mówi pani Krystyna.
Przed relikwiami świętej modlą się młode małżeństwa dziękujące za dar rodzicielstwa, oczekujące potomstwa albo mające problemy z poczęciem. One szczególnie upodobały sobie św. Joannę. - Dlatego tak wiele emocji budzi nie tylko obrzęd ucałowania przez nie relikwiarza, ale przede wszystkim błogosławieństwo matek, a częściej rodziców oczekujących narodzin swego dziecka. To błogosławieństwo jest niesamowite, bo pokazuje nadzieję na przyszłość - zauważa ks. kan. Drozd.
Podczas nabożeństw czytane są intencje zanoszone przez wstawiennictwo świętej. - Ludzie proszą św. Joannę o zdrowie, pracę, miłość, łaskę nawrócenia, uratowanie małżeństwa, uwolnienie z nałogów - wymienia kobieta, podkreślając, iż do św. J. Beretty Molli przychodzi się, jak do kogoś bliskiego, bez tremy dzieli się z nią swoimi problemami i radościami, a przede wszystkim ma się nadzieję, że jej świętość wskaże drogę świętości każdemu z nas. I właśnie - co podkreśla ks. Drozd - ta będąca w zasięgu ręki świętość pociąga zwykłych ludzi.
Św. Joanna, z jednej strony idąc pod prąd kultury śmierci - zdobyła się na heroizm w obronie nienarodzonego dziecka, z drugiej - wiodła zupełnie zwyczajne życie, bliskie doświadczeniu przeciętnego człowieka. Wypełniała codzienne obowiązki żony i matki, ale jednocześnie uwielbiała rozrywki, podróże, eleganckie stroje, wędrówki górskie, prowadziła samochód, dbała o urodę, rozwijała się zawodowo. Była nowoczesną kobietą. Nawet dzisiejsze feministki, tak skłonne do atakowania Kościoła, w jej przypadku nie znajdują punktu zaczepienia do krytyki. - Św. Joanna ma w sobie wszystkie możliwe atuty, dzięki którym zdolna jest poruszyć każde serce - nie ma wątpliwości pani Krystyna.
Święta na nasze czasy, święta z klasą - mówią o niej. - Historię jej życia wielu może utożsamiać z własną. Jako lekarz żyła z pracy rąk i umysłu, wcześniej zdobyła specjalistyczne wykształcenie, przeżyła narzeczeństwo i piękną miłość, którą ofiarowała jednemu mężczyźnie, urodziła i wychowała wspaniałe dzieci, a musząc dokonać wyboru, zdecydowała się na akt heroicznej miłości. Motywem była zawsze głęboka wiara oraz miłość każąca zawsze i wszędzie oddawać się służbie człowiekowi. Jej klasa polegała na unikaniu bylejakości w codziennym życiu - zaznacza ks. H. Drozd.
Jakie są owoce wstawiennictwa i opieki świętej w życiu parafii? Z pewnością wiele z nich pozostaje tajemnicą ludzkich serc. Jednak są i te widoczne gołym okiem. To z pewnością za sprawą św. Joanny w kilku ostatnich latach pojawiły się jak grzyby po deszczu ważne dzieła stojące na straży życia i rodziny. Należą do nich: dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego, do którego należy obecnie ok. 300 parafian, Róże Różańcowe, czyli 500-osobowa grupa rodziców modląca się za swoje dzieci, a także poradnia rodzinna dla narzeczonych i małżeństw, Klub Matek i szkoła rodzenia. - Jestem przekonany, że dzieła te nie powstałyby, gdyby nie rodzinny etos, jaki św. Joanna wniosła w życie parafii i sanktuarium - twierdzi ks. Drozd.
O niezwykle skutecznym wstawiennictwie św. J. Beretty Molli przekonana jest także Marta Głodź, założycielka Klubu Matek. - Wszystko zaczęło się od szkoły rodzenia, którą również prowadzę. Na zakończenie każdego kursu zamawiałam Mszę św. w intencji szczęśliwego rozwiązania, personelu medycznego itd. Eucharystia kończyła się błogosławieństwem matek i ucałowaniem relikwii św. Joanny. Wtedy też w mojej głowie narodził się pomysł, by założyć katolicki klub matek - opowiada Marta. - Zaczęłyśmy spotykać się raz w miesiącu. Rozmawiałyśmy o wychowaniu, dzieciach, jednak czegoś nam brakowało. Postanowiłyśmy, że klub, same siebie, nasze rodziny zawierzymy św. Joannie, która całym swoim życiem, nie tylko na jego końcu, pokazywała zjednoczenie z Bogiem. Także w czasie rozrywki, na zakupach, wśród pieluch, przy lekarskim biurku i w czułości wobec męża. Chciałyśmy, by to właśnie ona czuwała nad nami - tłumaczy M. Głódź, dodając, iż św. Joanna ze swego zadnia wywiązuje się wzorcowo. Przykład? Ułożone pośladkowo dziecko jednej z klubu mam niemal tuż przed porodem przekręciło się, dzięki czemu kobieta mogła rodzić naturalnie. Innej św. Joanna pomogła znaleźć pracę, drugiej podjąć życiową decyzję, wyprosiła też wiele cudownych poczęć, które z perspektywy medycyny były niemożliwe... - Ktoś powie: przypadek. A ja jestem pewna, że to siła modlitwy. Wszystkie w klubie czujemy, jak żywe jest wstawiennictwo św. Joanny. Swoim przykładem życia pokazuje nam, jak realizować się duchowo, zawodowo, jako matka, żona, kobieta. Ona po prostu pasuje do nas pod każdym względem... - zapewnia Marta.
MD<
Echo
Katolickie 17/2016
opr. ab/ab