O geniuszu kobiety, sile kobiecości
Z Marią Wilczek, honorową prezes Polskiego Związku Kobiet Katolickich i redaktor naczelną „Listu do Pani”, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.
Od wielu lat działa Pani na rzecz kobiet m.in. w Polskim Związku Kobiet Katolickich. Jak z tej perspektywy postrzega Pani problemy Polek, o które biją się dzisiaj organizacje feministyczne?
Kobiety borykają się dziś z różnymi kłopotami: materialnymi, brakiem pracy, ale też z jej nadmiarem, co utrudnia im właściwe zajęcie się rodziną, powodując stres. Na szczęście zdecydowana większość pań w Polsce nie ulega pozornie tylko przyjaznym im ideologiom. Zdrowa, szczęśliwa rodzina, dobro dzieci, serdeczna atmosfera w domu, duchowy rozwój, interesująca praca zawodowa, ale stawiana nie ponad dobrem rodziny - to priorytety większości Polek. Zachowanie tych wartości nie jest jednak łatwe. Media, głównie kobiece czasopisma, próbują kusić mirażami szczęścia uzyskanego za cenę gubienia własnej tożsamości. Przedstawiają jako wzór do naśladowania kobietę nastawioną na sukces i wygodne życie, zainteresowaną głównie własną urodą, pozycją zawodową i materialną, uznającą swobodę seksualną za wyraz wolności.
Inne poglądy prezentuje wydawany od 25 lat przez PZKK miesięcznik - „List do Pani”. Stworzenie czasopisma o takim profilu wobec ogromnej podaży pism kobiecych na rynku prasowym to chyba niełatwe zadanie?
Rzeczywiście, a jednak z Bożą pomocą i dzięki życzliwości wielu księży i osób świeckich udaje nam się wydawać nasz miesięcznik już od ćwierć wieku. A wszystko zaczęło się od podkomisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Kobiet, która wśród wielu zadań wydawała też dla potrzeb duchowieństwa biuletyn poświęcony sytuacji kobiet oraz adresowane do pań maleńkie pisemko formatu szkolnego zeszytu - „List”. Wydawany aż w 50 tys. egzemplarzy trafiał do wielu parafii jako bezpłatny druk. Gdy w latach 90 w ramach dostosowania struktur KEP do dykasterii watykańskich zlikwidowano wspomnianą podkomisję, przestał też ukazywać się „List”. Na szczęście istniał już powołany przez kilka członkiń podkomisji i jej sekretarza Janinę Michalską Polski Związek Zwykłych Kobiet przemianowany później na Polski Związek Kobiet Katolickich. Tworząc tę strukturę, chciałyśmy nawiązać do tradycji domów naszych zwykłych, a jednocześnie niezwykłych babek i prababek, kobiet wiary, honoru, pracy i odwagi. Chciałyśmy w niełatwym dla kobiet czasie mówić im, jak istotne dla ich duchowego rozwoju, ale i szczęścia, jest służenie Bogu, rodzinie, życiu, a tym samym Polsce, którą przez wieki kształtowały chrześcijańskie wartości. Pomocą w podejmowaniu w tym duchu i w pokorze apostolstwa miało stać się związkowe czasopismo. I to PZKK stał się wydawcą „Listu do Pani”, miesięcznika adresowanego do kobiet, które chcą ogarnąć refleksją swe życie i zadania wynikające z kobiecego powołania.
Czy od początku pismo wydawano w takim kształcie, jak dzisiaj?
O nie! Pierwsze egzemplarze „Listu do Pani”, które ukazały się w lutym 1993 r., miały bardzo skromną szatę. Składały się z ośmiu, pozbawionych ilustracji, kartek formatu A4. Jednak interesujące artykuły i możliwość poznania po dziesięcioleciach opresji PRL nowego, tak innego w swej wymowie tytułu, sprawiły, że tysiąc egzemplarzy rozeszło się w błyskawicznym tempie. Przez kolejne lata, dzięki pomocy wielu oddanych „Listowi do Pani” osób, udało się powiększyć objętość pisma do 48 stron, wzbogacić je o zdjęcia i kolorową okładkę, a także rozszerzyć wachlarz poruszanych tematów.
Jakimi tematami „List do Pani” chce przyciągnąć swoje czytelniczki?
Punktem odniesienia dla twórców pisma jest Ewangelia i nauczanie Jana Pawła II. Czytelniczki znajdą teksty poświęcone sprawom wiary, polskim tradycjom religijnym i patriotycznym, kształtowaniu rodzinnych więzi, szeroko pojmowanemu uczestnictwu w kulturze. W „Liście do Pani” mówi się o roli i powołaniu kobiety, o miłości, przyjaźni, wychowaniu dzieci. Przedstawiane są sylwetki świętych kobiet, ale i zwykłych, a jednocześnie niezwykłych, godnych naśladowania Polek. Prezentujemy też cenne inicjatywy społeczne, pomysły wspólnego czynienia dobra, pożytecznego spędzania czasu, zamieszczane są reportaże, wywiady z interesującymi ludźmi i dobre wiersze. W „Liście do Pani” pisze się o wielkich sprawach Bożych, ale także o życiu codziennym: o kuchni, modzie, zdrowiu, ekologii.
A o miejscu i roli kobiet w Kościele?
Jak najbardziej. Poza tym jako PZKK uczestniczymy w wielu kościelnych akcjach. W niektórych diecezjach funkcjonują oddziały PZKK, pomagając w formacji kobiet. Od lat PZKK organizuje dwie ogólnopolskie pielgrzymki kobiet - do Matki Bożej na Jasną Gorę i do św. Józefa w Kaliszu. Członkinie PZKK starają się być także obecne w strukturach samorządów, ruchach kościelnych, organizacjach społecznych i wychowawczych. Działa też Krajowa Rada ds. Duszpasterstwa Kobiet, którą opiekuje się bp Wiesław Szlachetka. Swoimi korzeniami sięga ona do zlikwidowanej w 1995 r. podkomisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Kobiet. W najbliższym czasie odbędzie się spotkanie członkiń rady z powołanymi w większości diecezji duszpasterzami kobiet. Bardzo liczymy na efekty tego wydarzenia.
Podczas październikowego zebrania członkinie Krajowej Rady ds. Duszpasterstwa Kobiet stwierdziły, że Kościół w Polsce niedostatecznie dobrze wykorzystuje potencjał kobiet w codziennym życiu parafialnym i praktyce duszpasterskiej. Dlaczego tak się dzieje?
Może to wynikać z przeświadczenia, że skoro głównie kobiety zapełniają kościoły, to są w stanie same doskonale zadbać o swą formację.
No właśnie, złośliwi nazywają Kościół „żeńsko-katolickim”, dlatego księża prześcigają się w wymyślaniu sposobów na to, jak przyciągnąć mężczyzn. Czy z tego powodu płeć piękna nie jest zaniedbana duszpastersko?
Chociaż inicjatyw skierowanych do kobiet przybywa, wciąż mamy wiele do zrobienia. Potrzebne jest tu współdziałanie kapłanów i laikatu. Należy np. koniecznie zwrócić większą uwagę na sytuację młodych kobiet i dziewcząt. Przede wszystkim dlatego, że są one najbardziej narażone na oddziaływanie feministycznych ideologii. Uzbrojona w najnowocześniejsze metody socjotechniczne i na ogół silna ekonomicznie mniejszość ma ogromne możliwości wywierania nacisku właśnie na młode kobiety. W Polsce działają różne feministyczne organizacje, wydawane są czasopisma, które propagują liberalny światopogląd, promują program wychowania seksualnego w szkole, rozwody na życzenie, antykoncepcję, aborcję, a więc zabijanie nienarodzonych. Przykładem jest choćby jeden z dodatków do ogólnopolskiego dziennika, który kilka tygodni temu na okładce ogłosił, że „Aborcja jest ok”.
W jaki sposób trzeba zająć się młodymi kobietami?
Potrzebny byłby program uwzględniający wiele wątków. Jedną ze słusznych inicjatyw jest organizowanie przy parafiach spotkań kobiet lub klubu młodych mam. Jakiś czas temu zostałam zaproszona na takie spotkanie w jednej z warszawskich parafii i, muszę przyznać, byłam urzeczona panującą tam atmosferą. Okazało się, iż grupa tych kobiet przychodzących wraz z dziećmi spotyka się regularnie po to, by wspólnie modlić się, rozmawiać o swych problemach, wymieniać się doświadczeniami. W zebraniach tych często uczestniczy zaproszony specjalista: lekarz, psycholog, plastyk, ale i kosmetyczka. Taka integracja wokół parafii i nasycenie spotkań odpowiednimi tematami jest bardzo ważne. Dlatego uważam, że księża proboszczowie mogliby częściej otwierać dla kobiet domy parafialne właśnie po to, by mogły tam się spotykać i nabierać psychicznych i duchowych mocy do nie zawsze łatwego życia. Niewykorzystany jest też często potencjał pań odchodzących na emeryturę, ale posiadających cenne kierunkowe wykształcenie i wciąż aktywnych: pedagogów, psychologów, lekarzy, prawników. To profesjonalistki, które w ramach parafialnego życia mogłyby pomóc ubogim i potrzebującym. Czasem chodzi też po prostu o tzw. posługę słuchania. Kręgi kobiet mogą wspierać rodziny w trudnych przypadkach, np. po dramacie poronienia, śmierci bliskich, niepełnosprawności, uzależnień czy samotnego macierzyństwa. Przy parafiach mogłyby nawet powstawać klubiki dziecięce. Najmłodszymi zajmowaliby się wolontariusze, a mamy miały czas na spotkania formacyjne.
To szczytne inicjatywy, ale aby udało się jej zrealizować, potrzebna jest współpraca z proboszczem. Z tym jednak bywa różnie.
Sądzę, że porozumienie jest zawsze możliwe, a powołanie duszpasterzy kobiet, którzy mogą występować z różnymi inicjatywami duszpasterskimi, to bardzo dobra wiadomość. Dzięki takim inicjatywom panie poczują, iż Kościół troszczy się o nie i je chroni. Ważne jest również, by w homiliach częściej przewijały się wątki dotyczące kobiet. Z ambony powinno więcej mówić się o tym, jak ważne jest zajęcie się małym dzieckiem, które często bywa opuszczone, bo mama musi czy chce biec do pracy, podrzucając je przypadkowej osobie, ponieważ kariera i pieniądze przysłaniają zadania podstawowe. Kobiety Kościoła nie mogą dać się zmanipulować, muszą pamiętać, że macierzyństwo to rozłożona na lata twórczość najwyższej rangi.
Orędownikiem kobiet był Jan Paweł II. Poświęcił nam ponad 100 dokumentów. W encyklice „Evangelium vitae” pada określenie „nowy feminizm”. Papież Polak wręcz wzywał kobiety, by stały się promotorkami „nowego feminizmu”. Co to oznacza?
Ojciec Święty tłumaczył „nowy feminizm” jako ten, który nie ulega pokusie naśladowania modeli maskulinizmu, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężenia wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku. Zatem kobieta musi znać swoją godność, wartość i rolę, którą ma odegrać w rodzinie, świecie i Kościele. Powinna też dawać świadectwo wierności pewnym wartościom, a kiedy zachodzi potrzeba - mieć własne zdanie i zająć określone stanowisko np. w publicznej debacie. Historia zna wiele kobiecych życiorysów, które świadczą o tym, iż wówczas, gdy odkryje się swoją drogę do Boga poprzez wierność kobiecemu powołaniu, można, promieniując dobrem, wygrać życie. Siła ukryta w sercu każdej z nas, jeśli ją dobrze wykorzystamy, sprawi, że będziemy w stanie przenosić góry.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 10/2018
opr. ab/ab