Ekumenizm na rozdrożu

Problemy ekumenizmu widziane oczyma polskiego protestanta

Ekumenizm rozwinął się w połowie XX wieku. Przez Kościół katolicki został uznany podczas II Soboru Watykańskiego. O ile ekumenizm katolicko -prawosławny rozwija się dość dobrze (może z wyjątkiem Rosji), o tyle katolicko- protestancki nadal jest w fazie raczkującej. Bez względu na ocenę ekumenizmu należy zwrócić uwagę na jeden jego pozytywny aspekt- dostrzeżenie przez katolików w protestantach też ludzi, i to w dodatku chrześcijan. Tyle tylko, że takie sformułowanie - biorąc pod uwagę zachowania ludzkie, dotyczy jedynie hierarchii kościołów ; katolickiego i protestanckich. Sytuacja wśród tzw parafian pod tym względem jest raczej tragiczna. O ile w zlaicyzowanej Europie Zachodniej kwestia przynależności wyznaniowej nie ma praktycznie żadnego znaczenia, a są nawet miasta gdzie tak naprawdę liczącą się w lokalnej społeczności grupą religijną są muzułmanie, o tyle w Polsce stosunki wyznaniowe wyglądają zupełnie inaczej.

Ekumenizm w Polsce.

Po pierwsze Polska, zawsze była postrzegana jako kraj katolicki, gdzie mniejszości wyznaniowe cieszyły się dość dużą wolnością religijną. Po drugie są regiony — jak Białostocczyzna czy region podkarpacki, gdzie obok społeczności katolickiej egzystuje liczna społeczność prawosławna czy greko-katolicka. Innym przykładem mozaiki wyznaniowej jest Śląsk Cieszyński, na którym do niedawna były miejscowości o przewadze ludności ewangelickiej . Obecnie Śląsk Cieszyński zamieszkuje najliczniejsza w skali kraju społeczność protestancka — a więc ewangelicy (luteranie), adwentyści dnia siódmego, baptyści, zielonoświątkowcy czy wspólnoty ewangeliczne. Na tym terenie działa wiele innych wspólnot protestanckich powstałych pod koniec lat 80-tych XX wieku. To na tyle jeśli chodzi o obraz Polski i Polaków z punktu widzenia metryk kościelnych. Inna sprawa — a właściwie pytanie otwarte ; jaki procent ludności -niezależnie od wyznania, stanowią w Polsce ludzie autentycznie wierzący w stosunku do tych religijnych — często ateistów? Tutaj trudno znaleźć odpowiedź, gdyż trudno byłoby prowadzić jakieś badania socjologiczne. Często konkretna osoba miałaby trudność aby sama przed sobą odpowiedzieć na pytanie — na ile jest świadkiem Chrystusa, a na ile tylko religijnym manekinem. Z doświadczenia wiemy i znamy ludzi ze swojego środowiska, których częstotliwość udziału w Mszach Świętych czy nabożeństwach nijak ma się do owoców tej niby wiary, a często wręcz jest to zależność odwrotnie proporcjonalna.

Wracając jednak do Śląska Cieszyńskiego. W przeciwieństwie do innych regionów Polski o zdecydowanej przewadze ludności katolickiej, tutaj na Śląsku Cieszyńskim ton ekumenizmowi nadawali właśnie protestanci. Dla katolika mieszkającego na tym terenie, słowo ewangelik — nie budziło żadnych negatywnych skojarzeń. Od wielu pokoleń, społeczności te egzystowały obok siebie z zachowaniem pełnej tolerancji, poszanowania odmienności, uszanowania wzajemnego swoich świąt kościelnych. To wszystko jest przeciwieństwem obecnego jeszcze pseudoekumenizmu w innych regionach Polski, gdzie słowo ewangelik znaczy „kociorz, jehowita, sekciarz”.

O ile właśnie na Śląsku Cieszyńskim zorganizowanie wspólnego koncertu czy nabożeństwa katolicko-ewangelickiego nie stanowi problemu dla nikogo, to znacznie większym problemem byłoby zorganizowanie wspólnego nabożeństwa np. adwentystów-baptystów i ewangelików (wyjątkiem są ewangelizacje).

 

Rzeczywisty obraz ekumenizmu.

Chciałem więcej miejsca poświęcić ekumenizmowi na tych terenach, gdzie ludność wyznania katolickiego stanowi zdecydowaną większość. Tutaj ekumenizm można nazwać smutną posoborową koniecznością, do tego wpisaną w kalendarz kościelny pod hasłem „Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan”. Ci co uczestniczą w takich modlitewnych spotkaniach czynią to w większości z przykrego obowiązku. A więc np. w kościele katolickim garstka wiernych np. z Akcji Katolickiej, z udziałem swego proboszcza spotyka się na modlitewnym nabożeństwie z duchownymi innych wyznań, którym towarzyszy symboliczna wręcz reprezentacja ich kościołów. Ten sam „cyrk” ma miejsce gdy takie nabożeństwo odbywa się, w którymś z kościołów protestanckich. Co i komu daje takie nabożeństwo? Moim zdaniem nic albo prawie nic. Dla przeciętnego katolika, „Luter- to Niemiec, heretyk lub sam diabeł”. O ocenie innych wyznań już nie wspomnę. Z kolei w ramach „wdzięczności ekumenicznej” — dla przeciętnego protestanta -„katolik to papista wierzący w zabobony”. Tak więc, co z tego, że duchowni wielu wyznań podadzą sobie ręce raz w roku?

Ekumenizm w małżeństwach.

O ile w codziennym życiu — obok siebie, jest nam obojętne czy sąsiad jest katolikiem czy baptystą, o tyle „dramaty” zaczynają się rozgrywać gdy dwoje młodych ludzi z innych kościołów chce zawrzeć związek małżeński.

Przykład chłopak-protestant poznaje dziewczynę — katoliczkę. Dla rodziny katolickiej jest to szok. Dla takiej rodziny oznacza to „wpuszczenie do swego gniazda diabła”. Taka rodzina zrobi wszystko aby zniszczyć ten związek, nawet gdyby młodzi widzieli dla siebie szansę na zgodne życie małżeńskie i darzyli się wielką miłością. Rodzina wówczas stawia ultimatum; „albo my i Maryja albo luterski heretyk, ale wówczas jesteś wyklęty z rodziny”. To jest przykład szowinistycznego ekumenizmu ale niestety obecnego jeszcze dziś. Czasem powyższy przykład działa w drugą stronę czyli „ wyklniemy cię, jeżeli weźmiesz sobie papistę za mężą/żonę”. Wówczas dochodzi do tragedii. Młody człowiek poddaje się dla „świętego spokoju”. Poznaje współwyznawczynię czy współwyznawcę, nadal przy tym kochając „pierwszą miłość np. katolika. Bierze ślub ku zadowoleniu fanatycznej rodzinki i warunków stawianych przez swój Kościół- z osobą ze swej denominacji, a sam zakłada sobie tym samym na szyję sakramentalne jarzmo małżeńskie. Oczywiście zdarzają się wyjątkowe rodziny — otwarte na tolerancję, która wcale nie musi oznaczać zatracenia własnej tożsamości.

Jest oczywiście także „druga strona medalu” czyli ślub protestanta w kościele katolickim. Tyle, że wówczas strona protestancka występuje tutaj w roli ubogiego i „ubezwłasnowolnionego” krewnego; biorąc ślub w kościele katolickim protestant nie ma prawa przyjąć Komunii Świętej podczas Mszy, ale ma obowiązek złożyć przysięgę, że potomstwo będzie wychowywane w religii katolickiej..

Z kolei katolik gdyby zdecydował się na ślub kościelny w kościele protestanckim, wówczas nie ma sakramentu małżeństwa- związek ten nie jest uznany w kościele katolickim, a więc „żyje na kocią łapę”. Chyba, że uzyska wcześniej dyspensę swego biskupa oraz również zobowiąże się do wychowania potomstwa w kościele katolickim. Jest trzecie wyjście — chyba najgorsze z możliwych: jedno dziecko Twoje, a jedno Moje. Jest to jednak rozbijanie wewnętrznej spójności rodziny, poza tym zaczyna się wówczas rywalizacja religijna- kto częściej bywa w kościele, kto jest lepszy a tym samym czyj kościół jest lepszy itp. Kolejna sprawa to złamanie przysięgi małżeńskiej- zgadzamy się na wychowanie dzieci w kościele katolickim, a „po cichu” planujemy podział dzieci na „moje i twoje”? Możemy w ogóle nie godzić się na taką przysięgę, tylko wówczas przykładowo mąż-katolik żyje bez ślubu i ma nieślubne dzieci — w świetle prawa kościelnego.

W sprawach tzw. małżeństw mieszanych ekumenizmu póki co nie widać.

Równie nieciekawie wyglądają małżeństwa mieszane np. ewangelicko-adwentystyczne. Ten sam problem co wyżej. Adwentyści nie uznają chrztu dzieci, święcą siódmy dzień tygodnia- sobotę. Ewangelicy podobnie jak katolicy święcą niedzielę, mają chrzest dzieci. Te i inne różnice doktrynalne między kościołami protestanckimi, w praktyce uniemożliwiają lub znacznie utrudniają zawarcie małżeństwa kościelnego przez dwoje ludzi z różnych kościołów. Jedna strona zawsze będzie uważała, że reprezentuje ten jedyny i prawdziwy Kościół. Ot takie niepisane protestanckie deklaracje „Dominus Iesus”.

Ile jeszcze czasu upłynie abyśmy wszyscy zrozumieli, że nie ważne czy jestem „piotrowy” czy „pawłowy”, ale najważniejsze abym ja i on/ona byli Chrystusowi? Jak długo jeszcze będzie nam tak trudno w pełni uszanować odmienne wyznanie brata czy siostry .... w Chrystusie? Kiedy wreszcie jedynym wyznacznikiem chrześcijanina obojętnie czy katolika czy ewangelika czy baptysty, będą owoce wiary- owoce Ducha Świętego, którymi są MIŁOŚĆ, RADOŚĆ, POKÓJ, CIERPLIWOŚĆ, UPRZEJMOŚĆ, DOBROĆ, WIERNOŚĆ, ŁAGODNOŚĆ, WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ ” List św Pawła do Galacjan 5, 22-23

A te owoce nie zależą od wpisu do księgi metrykalnej tego czy innego kościoła, lecz od osobistego oddania życia Jezusowi Chrystusowi, i to nie zależnie czy przy okazji wierzymy tutaj w wstawiennictwo Maryi czy w chrzest dorosłych. Prawdziwy ekumenizm to dostrzeganie współbrata w drugim człowieku każdego dnia, i to w tym człowieku, zarówno tym, który jedynie czyta Biblię jak i tym, który odmawia Różaniec, oraz tym, który szuka swojej drogi do Boga poprzez rekolekcje w zgromadzeniach zakonnych, obozach ewangelizacyjnych albo luźniejszych nabożeństwach w ramach Odnowy w Duchu Świętym. Poza tym poprzez ekumenizm możemy od siebie nawzajem wiele się nauczyć. Katolicy mogą od protestantów nauczyć się traktować Pismo Święte jak prawdziwe Słowo Boga i czytać je każdego dnia, rozważając zawarte w Nim treści. Protestanci mogą z kolei od katolików uczyć się szacunku i przeżywania tajemnicy Eucharystii- na każdy dzień lub przynajmniej na każdą niedzielę. A niestety pod tym względem Sakrament Ołtarza dla protestantów jest okolicznościowym wydarzeniem raz-dwa razy do roku. To tylko kilka przykładów, którymi możemy się wzajemnie ubogacać.

Uwaga. Zamieszczony tekst ma charakter felietonu o tematyce religijnej. Jako taki odzwierciedla własne poglądy autora, nie oficjalne stanowisko jakiegokolwiek Kościoła

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama