Rzeczywistość zastawia na nas różne pułapki. Jedną z nich jest konieczność ciągłego ustosunkowywania się do prowokacji
Przed tygodniem napisałem w tym miejscu o pułapce, w którą wpadło wielu pobożnych rodziców. Dali sobie wmówić, że najważniejsze dla ich dzieci jest wykształcenie, a nie dobro duszy nieśmiertelnej. Dzisiaj o pułapce zastawionej na mnie.
Każdy dzień przynosi informacje o wydarzeniach czy opiniach, obok których — jak się wydaje — nie można przejść obojętnie. Są bowiem albo tak głupie, albo tak niemoralne, że domagają się krytyki. Ot, przykład może nie pierwszy z brzegu, ale dosyć charakterystyczny. Prof. Hartman ogłosił właśnie na swoim blogu, że należy rozpocząć dyskusję o związkach kazirodczych. Że ich akceptacja może stanowić kolejny krok na drodze ludzkości do szczęścia. No i już zaczyna się medialny kołowrót. Postulat niedoszłego posła z Krakowa jest na tyle gorszący, że wywoła reakcję. Na co zapewne autor wpisu liczył od samego początku, wychodząc z założenia: dobrze lub źle, byle z nazwiskiem. No i tu pojawia się pytanie. Reagować czy raczej puścić tego rodzaju postulat mimo uszu. I w ten sposób uniknąć złapania w pułapkę.
Pułapka polega na tym, że gorszących opinii czy zdarzeń jest na tyle dużo, że gdyby zajmować się wszystkimi, mogłoby nie starczyć nam miejsca i czasu na cokolwiek innego. Z kolei brak jakiejkolwiek reakcji może być odczytany jako zgoda na każde zło. Tak źle, tak niedobrze. Mam wrażenie, że przed podobnym problemem może stanąć synod o rodzinie, który właśnie zaczyna się w Rzymie. Czym powinien się zająć w pierwszej kolejności? Czy wszystkimi chorobami, jakie trapią rodzinę, a tych jest chyba nieskończona liczba? Czy raczej pozytywnym wykładem o pięknie chrześcijańskiej rodziny. George Weigel, wybitny znawca Kościoła, wiele już razy cytowany przeze mnie w tym miejscu, zaapelował do synodu, by myślał pozytywnie. Tym bardziej że ma do dyspozycji skarb w postaci teologii ciała autorstwa Jana Pawła II. Jego zdaniem, dała ona „katolicyzmowi najatrakcyjniejszy na świecie opis seksualności i jej relacji do małżeństwa. Jest to szlachetna wizja ludzkiej miłości, znacznie bardziej pociągająca niż oferta magazynów »Playboy« czy »Cosmopolitan« , nie wspominając o nauczaniu dżihadystów na temat małżeństwa” (więcej w GN 40/2014 na ss. 20—21).
opr. mg/mg