Spadek powołań zakonnych to powód do głębokiej troski. Tendencja spadkowa nie jest jednak nieodwracalna
Nie ukrywam, że każdą informację o spadku liczby powołań do zakonów męskich czy żeńskich przyjmuję z wielką przykrością. A nie ma się co oszukiwać, wiele zakonów kurczy się w szybkim tempie. W krajach zachodniej Europy po wielu potężnych niegdyś domach zakonnych od dawna hula już wiatr. Ale i u nas bywa, że likwidowane są małe klasztory, bo nie ma w nich kto żyć, modlić się i pracować. Smutne to.
Jedna z czytelniczek przysłała jakiś czas temu wzruszający list, w którym wyraziła swój żal po tym, jak siostry opuściły parafię. Starsze zakonnice nie miały już sił, a młodszych zabrakło. Wraz z ich odejściem — napisała czytelniczka — wioska utraciła coś niezwykle cennego. List był jedną wielką pochwałą prostego życia zakonnego. Czy tendencja spadkowa jest nieodwracalna? W żadnym razie. Kierunek historii nie jest przecież zdeterminowany i nie musi prowadzić do całkowitej sekularyzacji życia. Zresztą przykłady z bliskiego nawet otoczenia pokazują, jak niektóre zakony odrodziły się prawie z popiołów. Dzisiaj ojców paulinów jest kilkuset na prawie wszystkich kontynentach. Aż trudno uwierzyć, że jakieś sto lat temu było ich zaledwie kilkunastu. Nieprzerwanie żyli tylko w dwóch klasztorach — na Jasnej Górze i na Skałce w Krakowie. O siostrach kalkuciankach nawet nie wspomnę. Są ich tysiące, rozbiegły się po całym świecie jak iskry po ściernisku, by użyć biblijnego sformułowania. Podobnie jest z karmelitankami. Na ziemiach polskich nigdy w historii nie było tylu Karmeli, ile jest obecnie.
Co jest koniecznym warunkiem rozwoju życia zakonnego, oprócz oczywiście Bożej łaski, bez której jednego kroku nie można zrobić? Nie mam wątpliwości, że kandydatom należy stawiać wysokie wymagania. Lekko tylko przesadzając, przyszłych zakonników należy zachęcać słowami Churchilla, który przemawiając do Brytyjczyków na początku II wojny światowej, oznajmił, że „nie ma nic do zaoferowania, tylko krew, trud, łzy i pot”. Tam szło o obronę niepodległości Wysp, w życiu zakonnym chodzi o nieporównanie większą stawkę — o wieczność. Podobny kierunek myślenia oddaje tytuł rozmowy z dominikaninem Krzysztofem Pałysem „Wstąp do nas umrzeć” (GN 05/2015, ss. 28—29).
opr. mg/mg