Wielki Post jest właśnie po to, by się pogodzić. Z samym sobą. Z własnym życiem. Z Bogiem.
Wielki Post jest właśnie po to, by się pogodzić. Z samym sobą. Z własnym życiem. Z Bogiem.
Było to w sobotnie przedpołudnie. W kościele pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła w Skierniewicach Mszą św. rozpoczął się VI Diecezjalny Dzień Kobiet. Po Komunii Świętej nastąpiła chwila dziękczynienia, w trakcie której odmówiona została Litania Chwały. Jako że tytuł, podany do wiadomości wszystkich, nie zawierał nic podejrzanego, panowie na równi z paniami po każdym wezwaniu powtarzali „bądź uwielbiony!”. Ja również, choć momentami czułem się dziwnie, a w miarę jak padały kolejne wezwania, zacząłem sobie zdawać sprawę z tego, że jest to jednak modlitwa przeznaczona wyłącznie dla kobiet. Po wezwaniu: „Jezu, we wrażliwości mojego serca” szczerze i uczciwie powtórzyłem „bądź uwielbiony!”. Przy „w mojej emocjonalności”, przyznaję, odczuwałem lekki dyskomfort. Ale przy „w moim wdzięku i urodzie” miałem już całkowitą pewność, że... lepiej zamilknąć (choć kątem oka dostrzegłem, że nie wszyscy współbracia w kapłaństwie i inni panowie zareagowali równie stanowczo). Zwłaszcza że kolejne wezwania nie pozostawiały już żadnych wątpliwości: „Jezu, w mojej kruchości bądź uwielbiony! Jezu, w moim pragnieniu piękna bądź uwielbiony! Jezu, w moim macierzyństwie bądź uwielbiony!”. No cóż... Wdzięk i uroda są dość względne, przyznasz, Czytelniku, jeśli ktoś się sobie podoba, to czemu ma nie oddawać Stwórcy chwały za to, że go „tak cudownie stworzył”.
Pozostawiając żarty na boku, przyznam jednak z pełnym przekonaniem: odczuwałem dumę, że to właśnie ze środowiska łowickiego „Gościa Niedzielnego” wyszła inicjatywa organizowania tych kobiecych spotkań, pełnych modlitwy, świadectw, radosnego pohukiwania i... no właśnie – kobiecości. Wśród świadectw pojawiło się jedno, które nazwane potem zostało „hiobowym”. Pani Bogusia, której opowieść wywołała na przepełnionej sali zagęszczenie atmosfery do granic możliwości, opowiedziała swoją historię, w tym doświadczenie śmierci aż dwóch synów i męża. Cierpiała, to oczywiste. Spokój przyszedł, gdy odkryła modlitwę dziękczynienia. Mimo buntu, bólu i cierpienia. Swoją opowieść zakończyła tak: – Jeśli ktoś na nas patrzy z miłością, to jesteśmy lepsi. I tak widzi nas Bóg. Zrozumienie tego zajęło mi sporo czasu. A jeżeli jest cierpienie, to Pan Bóg go nam nie zabiera, tylko do niego przychodzi i jest z nami w nim. I nas niesie.
Na początek Wielkiego Postu – jak znalazł. Dobrze, że te słowa padły akurat teraz. Bo chcemy w wielkopostnym cyklu zaproponować Czytelnikom przejście drogą krzyża razem z Jezusem. Rozpoczynamy w Ogrójcu. Tam, gdzie Jezus doświadczył strachu przed cierpieniem i poznał trud godzenia się z tym, co przewidziane zostało w Bożych planach względem Niego, innych ludzi i całego świata. Wiem, że to dobry początek drogi, w którą zapraszam każdego z Was. Bo prawdopodobnie jest wśród nas wielu takich, których fascynuje moment modlitwy skropionej krwawym potem. Ale jeszcze więcej takich, którzy wiedzą, co znaczy nie umieć się pogodzić z tym, co wydarzyło się w ich życiu. Wielki Post jest właśnie po to, by się pogodzić. Z samym sobą. Z własnym życiem. Z Bogiem.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac