Po tamtej stronie rzeki

Nie da się uwierzyć w niebo, jeśli nie wierzy się w miłość. A po drugiej stronie rzeki zawsze mieszkał będzie ktoś, kto wydawać się będzie wrogiem.

Nie da się uwierzyć w niebo, jeśli nie wierzy się w miłość. A po drugiej stronie rzeki zawsze mieszkał będzie ktoś, kto wydawać się będzie wrogiem.

Pewien człowiek odmalowywał nagrobne tabliczki. Robił to bez niczyjego polecenia czy prośby. Tak po prostu. Trzymał się przy tym wielu zasad, między innymi tej, by każdą tabliczkę, bez względu na to, czyje nazwisko i imię na niej widniało, odnowić z taką samą starannością. Wiesław Myśliwski w „Traktacie o łuskaniu fasoli” z niesamowitym wyczuciem geniuszu prostego człowieka wkłada w jego usta sentencję następującą: „Każdą literę trzeba starannie, żeby zmarły nie pomyślał, że jak był, dajmy na to, z tamtej strony rzeki, to go byle jak odmalowałem. Bo tu zawsze się dzielili na z tej i z tamtej strony rzeki. Kiedy ludzi może coś podzielić, zawsze się podzielą. I nie tylko według rzeki”. Przeczytałem te słowa w dniu, w którym przyszło mi odwiedzić obóz koncentracyjny w Brzezince. Nie muszę zatem tłumaczyć, dlaczego wywarły na mnie aż tak wielkie wrażenie. To oczywiste: ludzie się różnią, dzielą, kłócą, biją, ba – nawet odbierają sobie nawzajem życie. Kiedy może ich coś podzielić – zawsze się podzielą, powtórzę za amatorem konserwacji nagrobnych tabliczek z traktatu Myśliwskiego. Szkoda. Ponieważ zaś w naszym narodzie ostatnio dużo szumu, hałasu, krzyków, oświadczeń, agresji, mylenia pojęć – w „Gościu Niedzielnym” spokojnie. Mamy jednoczyć czytelników, jak to wskazał w pierwszym edytorialu kard. Hlond, założyciel naszego tygodnika, nie uciekając przy tym przed prawdą. A ta w Kościele zawsze była i jest jedna. Nazywa się Jezus Chrystus. Ten, który nigdy nie potępił człowieka, ale zawsze nauczał, że grzech człowiekowi szkodzi, bo go niszczy. Ten, który nigdy nie przekreślił jednostki, ale piętnował system. Ten wreszcie, który twierdził, że Jego królestwo nie jest z tego świata, bo gdyby było, to Jego słudzy biliby się... itd.

O królestwie w tym numerze dużo. O niebie, do którego wzięta została Maryja. „Nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” – powiedział Jezus uczniom. Jednakże – jak to stwierdził Franciszek Kucharczak („Chwała za progiem” – ss. 16–19) – w potocznym przekonaniu niebo jest rzeczywistością oddzieloną od naszego świata tak bardzo, że wielu wierzących w Boga wątpi w życie pozagrobowe. A przecież niebo nieomal daje się dotknąć i manifestuje swoje istnienie, każdy może doświadczyć tego na swój sposób. Wniebowzięcie jest fascynującą tajemnicą. Niebo i ziemia się łączą, ciało i dusza pozostają nierozdzielne. Myślę o tej tajemnicy w kontekście sporów i agresji, o których pisałem wyżej. Może jednak udałoby się osiągnąć pokój już tutaj, na ziemi? Wierzę, że tak. I w uroczystość Wniebowzięcia NMP, oprócz „O Maryjo, czemu biegniesz w niebo?”, śpiewam starą piosenkę muzykalnych chłopaków z zespołu fokolarinów Gen Rosso: wierzę w taką ludzkość, w taki świat, który nie chce już podziałów, nikogo nie poniża, nie używa broni, lecz używa serc; ludzkość, która zmieni świat, to ci, co wierzą w miłość. Tak właśnie. Bo nie da się uwierzyć w niebo, jeśli nie wierzy się w miłość. A po drugiej stronie rzeki zawsze mieszkał będzie ktoś, kto wydawać się będzie wrogiem.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama