Zaufał młodym. W Siedlcach nazywali go „Mały Książę” albo „Biskup, który wierzy w młodzież.” Bp Henryk Tomasik obejmie 14 listopada diecezję radomską.
"Idziemy" nr 46/2009
Zaufał młodym. W Siedlcach nazywali go „Mały Książę” albo „Biskup, który wierzy w młodzież.” Bp Henryk Tomasik obejmie 14 listopada diecezję radomską.
Urodził się w niewielkim Łukowie, w 1946 roku, jako najstarszy z czterech synów, w rolniczej rodzinie Reginy i Mariana Tomasików. Nie potrafi wskazać, kiedy pojawiła się myśl o powołaniu. – Ono nie przychodzi nagle. – mówi bp Tomasik. - Pamiętam, że kiedy z rodzicami jako dziecko chodziłem do parafialnego kościoła Podwyższenia św. Krzyża, podziwiałem ministrantów: „Skąd oni wiedzą, co w jakim czasie trzeba zrobić przy ołtarzu?”
Wkrótce sam został ministrantem. – Tylu nas było, że czekaliśmy w kolejce do służenia przy ołtarzu – wspomina. - W III klasie liceum mieliśmy dobrego prefekta, nieżyjącego już dziś ks. Romana Perza. Bardzo się o nas troszczył i budził zainteresowanie liturgią.
O tym, że chce pójść do seminarium, rodziców poinformował dopiero po maturze. – Długo sam pozostawałem z tą decyzją, może to sprawa mojego charakteru – zastanawia się dzisiaj. Rodzice byli bardzo wzruszeni. Do seminarium przyjmował go rektor ks. prał Kazimierz Miszczak, wielka osobowość. – Organizował niezwykłe obozy – wspomina bp Tomasik. – Cała trasa jednego z nich liczyła bodaj 500 km. W zwykłych pantoflach, jako jedyny z grupy, ks. rektor przeszedł całą trasę, bo my klerycy zmienialiśmy się co trzy dni przy dyżurach kuchennych – wspomina bp Tomasik.
Osobą, która wpisała się szczególnie w życie Henryka Tomasika był ks. Jan Rosa, ojciec duchowy seminarium w Siedlcach. - Rodzice twierdzili, że mnie ochrzcił, przygotował do I Komunii św. i do bierzmowania. Otwarty, zainteresowany młodzieżą, pokazujący nam w seminarium szerokie horyzonty, a nie były to łatwe czasy dla kapłaństwa - wspomina bp Tomasik.
W ramach represji wobec Kościoła, władze brały kleryków do wojska. – Pięciu naszego roku, a było nas czternastu. W dniu, kiedy dostaliśmy sutanny. Pojechałem do rodziców, żeby ją tam zostawić – opowiada biskup. Trafił do Jednostki Zmotoryzowanej w Kołobrzegu. – Mówiło się wtedy, że jednostka jest zmechanizowana, ale żołnierz wsiada na samochód wtedy, gdy zedrze zelówki – żartuje. W tej samej jednostce służył też abp Sławoj-Leszek Głódź. – Spaliśmy na jednym piętrowym łóżku: abp Głódź na dole, bo był cięższy, ja na górze – wspomina biskup . Dotrwał do tylko przysięgi, bo w wojsku zapadł na zdrowiu.
Na pierwszą parafię, w 1969 roku, trafił do Radoryża Kościelnego. – W tamtych czasach przed księżmi stało trudne zadanie: odbudowa systemu katechetycznego. To był piękny czas świadectwa kapłańskiej wierności – wspomina. Kolejny i najdłuższy rozdział stanowiła praca z młodzieżą. – Wciąga, zmusza do myślenia, słuchania, trzeba mieć dużo cierpliwości, bo młodzież ma różne pomysły. Pięknie jest obserwować jak dojrzewa wiara, jak kształtują się postawy, poszerzają horyzonty. To pobyt w pierwszej parafii pokazał mi potrzebę pracy z młodymi ludźmi – mówi bp Tomasik. Kiedy w 1975 skończył studia na Wydziale Filozofii KUL-u r., ordynariusz siedlecki, bp Jan Mazur powiedział: „pomożesz ks. Stefanowi Karnasowi w Duszpasterstwie Akademickim.”
Stworzył nowy styl duszpasterstwa akademickiego, fenomen na skalę ogólnopolską. – Na konwersatoria przychodziły całe grupy studentów, według rocznika i wydziału, z dzisiejszej Akademii Podlaskiej – wspomina Izabela Sysik, wówczas studentka Wydziału Chemii. – Szliśmy wszyscy razem z akademika. Około 90% studentów z całej uczelni chodziło na te spotkania. Mieliśmy indeksy, do których wpisywana była obecność, a na koniec studiów otrzymywaliśmy dyplom 5-letnich konwersatoriów, które były jednocześnie przygotowaniem do życia w rodzinie – opowiada. Grupy zmieniały się co godzina, spotkania trwały czasem do 21.00. Przez duszpasterstwo przewijało się około 1200 studentów w ciągu tygodnia. Spotkania odbywały się w Domu Księży Emerytów, gdzie mieszkał ks. Tomasik. – Siadaliśmy w wielkim kole, ksiądz mówił o Kościele, o wierze, o rodzinie, bardzo delikatnie, ale konkretnie i stanowczo. Wracam często myślami do tamtych treści – mówi Izabela Sysik.
– Konwersatoria miały dwa wątki: jak rozumieć i ukochać Mszę św. i drugi - nasze codzienne przebywanie z Pismem św. Ksiądz uczył nas, czym powinna być modlitwa, jak zbliżać się do Boga – wspomina Józefa Jóźwik, wówczas studentka pedagogiki, a dzisiaj mama trojga dzieci. W październiku zamiast konwersatoriów były nabożeństwa różańcowe, które codziennie prowadziła inna grupa z uczelni.
Nowym zwyczajem było też kolędowanie wśród studentów. - W naszym nowiutkim akademiku przy ul. Żytniej kolęda ta była czymś niesamowitym. To były rodzinne spotkania, rozmowy o naszych bolączkach, czasem buntach. Ksiądz zawsze uważnie słuchał, nigdy nie przerywał – mówi Izabela Sysik.
- Akceptował każdego i w każdym widział bardzo ważną osobę– wspomina Józefa Jóźwik. – Ufał nam i angażował do odpowiedzialnych zajęć. W organizacji Tygodni Kultury Chrześcijańskiej w Siedlcach mieliśmy rangę asystentów. Byliśmy włączani w pomoc - od gastronomii aż po kontakty i rozmowy z aktorami, piosenkarzami - wspomina Józefa Jóźwik.
Każdy rok akademicki rozpoczynał się ogniskiem. Między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem jeździli na integracyjne spotkania z młodzieżą z Podlasia studiującą w Warszawie i Lublinie. Wyjeżdżali na spotkania z Ojcem Świętym , kiedy gościł w Ojczyźnie. Latem były obozy w górach, codziennie Msza św., wędrowanie, pomoc w pracach gospodarzom, u których mieszkali. Kiedy czyjeś zachowanie nie licowało z postawą chrześcijańską, ks. Tomasik długo przygotowywał się do rozmowy, potem rozmawiał spokojnie, pochylał się nad problemem. W sierpniu cała gromada wyprawiała się na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę, idąc w stworzonej przez ks. Tomasika akademickiej „Jedynce”.
- Pamiętam, był 1979 r. chciałam pójść na pielgrzymkę, ale nie miałam śpiwora. Ks. Tomasik ofiarował mi swój, powiedział że ma dwa i nie pozwolił potem sobie zwrócić – opowiada Józefa Jóźwik. Na pielgrzymce nazywany był „Małym Księciem”, za książką Antoine de Saint-Exupéry’ego – To z powodu jego ciepłego stylu przekazywania wiedzy i w ogóle sposobu prowadzenia grupy – mówi ks. Grzegorz Suchodolski, który jako kleryk uczestniczył w pielgrzymkach.
Małgorzata Dutkiewicz pielgrzymowała z akademicką „Jedynką” 14 razy –To kapłan delikatnej natury i wielkiej wrażliwości, szanujący każdego człowieka – mówi.. - Zauważał, że ktoś długo niesie tubę i trzeba go zmienić. Dbał, byśmy na postojach u gospodarzy zostawiali po sobie porządek. Uczył, że to właśnie, a nie jakość śpiewu i modlitwy, zostawi po nas wspomnienie. Bardzo dbał o szacunek do Najświętszego Sakramentu, nawet w warunkach polowych – wspomina pani Dutkiewicz.
Wszyscy chcieli chodzić w sławetnej „Jedynce”. - My klerycy zazdrościliśmy studentom, że mogą być na spotkaniach duszpasterstwa akademickiego. Około 60 kleryków chodziło w pielgrzymce siedleckiej i były przetargi, który z nas może pójść z akademicką – wspomina ks. Suchodolski.
Jako wykładowca filozofii w siedleckim seminarium duchownym ks. Tomasik był w czołówce profesorów cieszących się największym autorytetem. – Bardzo jasno tłumaczył, wymagał od nas, nigdy nie podnosił głosu. Spędzał z nami też dużo czasu podczas rekreacji. Pamiętam, że kiedy szliśmy grać w piłkę, zaproponował: „Jeśli macie jakieś buty, dajcie, to pogramy”.
Konferencja Episkopatu Polski powołała bp Tomasika na szefa Komisji ds. Młodzieży. Odpowiadał za organizację Światowych Dni Młodzieży. Starał się, by młodzież świadomie przeżywała ten czas. Dbał o dobrą organizację, zaplecze. Jednak zawsze najbardziej liczył się dla niego człowiek. Gdy zdarzało się, że na spotkaniach ktoś z uczestników trafiał do szpitala, bp Tomasik zawsze go odwiedzał.
Na dwa dni przed spotkaniem z Benedyktem XVI w Kolonii okazało się, że nie będzie tłumaczenia na język polski, choć Polacy stanowili jedną z najliczniejszych grup. – Negocjacje z Niemcami trwały długo w nocy. Bp Tomasik gotowy był na własny koszt wynająć wóz transmisyjny i brał pod uwagę, że przez kilka lat spłacałby koszty takiego rozwiązania. Na szczęście udało się problem rozwiązać – wspomina ks. Grzegorz Suchodolski, dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży. W tym roku bp Tomasik sprowadził do Polski Krzyż Światowych Dni Młodzieży przyjęty w 33 diecezjach.
Większą część swego kapłaństwa przeżył z młodzieżą, 18 lat jako duszpasterz akademicki. Nic dziwnego, że kiedy w 1993 r. przyjmował w Rzymie sakrę biskupią z rąk Jana Pawła II , towarzyszyli mu przyjaciele z dawnego duszpasterstwa. A kiedy 26 października tego roku, po nominacji na ordynariusza radomskiego, żegnał się w katedrze z siedlecką diecezją, wyłuskał stojących w katedrze studentów i mimo późnej pory zaprosił do siebie na herbatę.
Ordynariusz siedlecki bp Zbigniew Kiernikowski, po nominacji bp. Tomasika do Radomia napisał w liście pasterskim: „jako motto swojej posługi biskupiej przyjął słowa zaczerpnięte z Modlitwy Pańskiej: „Adveniat Regnum Tuum – Przyjdź Królestwo Twoje! (…) Dlatego patrząc na życie i posługę Księdza Biskupa Henryka Tomasika, człowieka Bożego śmiało można powiedzieć, że Jego Ekscelencja właściwie odczytał słowa Chrystusa Pana – bo miłość, życzliwość, pokora i dobroć, bo szukanie dobra drugiego człowieka, bo troska o zbawienie duszy i świętość każdego bez wyjątku – to te cechy, które są dostrzegalne w sposób szczególny dla Niego”.
kiedy w 1993 r. przyjmował w Rzymie sakrę biskupią z rąk Jana Pawła II , towarzyszyli mu przyjaciele z dawnego duszpasterstwa.
Siadaliśmy w wielkim kole, ksiądz mówił o Kościele, o wierze, o rodzinie, bardzo delikatnie, ale konkretnie i stanowczo.
opr. aś/aś