Europa stała się w dużej mierze kontynentem misyjnym, który wymaga ewangelizacji
"Idziemy" nr 11/2011
Z kard. Stanisławem Ryłką, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Świeckich, rozmawia Monika Florek-Mostowska
Trwają przygotowania do kolejnego Światowego Dnia Młodzieży z udziałem Ojca Świętego. Czy młodzi nie zawiodą w tym roku?
Według myśli Jana Pawła II Światowe Dni Młodzieży są odpowiedzią Kościoła na wielkie wyzwanie naszych czasów, jakim jest ewangelizacja młodego pokolenia, tak często zagubionego we współczesnym świecie. Jest to narzędzie ewangelizacji o niezwykłej mocy i skuteczności, gdyż dzięki „dniom” rzesze młodych na wszystkich kontynentach odkryły Chrystusa jako Drogę, Prawdę i Życie. Dla duszpasterzy zaś ŚDM stały się bodźcem do szukania nowych dróg głoszenia Ewangelii młodemu pokoleniu. Dzięki ŚDM zrodziło się nowe pokolenie, które nie waha się powiedzieć „tak” Chrystusowi. Ono ciągle rośnie w liczbę i jestem pewien, że stawi się równie licznie jak poprzednio na spotkanie z Następcą św. Piotra. Zainteresowanie Madrytem jest wielkie!
Jak trzeba mówić współczesnemu człowiekowi – zwłaszcza młodemu – o Bogu i o Kościele? Czy w Papieskiej Radzie ds. Świeckich dyskutuje się o tym?
Najpierw chcę podkreślić, że dzisiaj trzeba ludziom mówić o Bogu przede wszystkim! To jest podstawowe zadanie Kościoła. Zwraca na to uwagę Benedykt XVI, przypominając, że Bóg jest podstawowym problemem dzisiejszego człowieka. Wszystko się zmienia w zależności od tego, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje! Od tego zawsze trzeba zaczynać. A zaraz potem pojawia się pytanie: jak Boga głosić w dzisiejszym zlaicyzowanym świecie? W jaki sposób? Jakim językiem? Ta sprawa bardzo leży na sercu Ojcu Świętemu, który w tym właśnie celu powołał nowy urząd w Kościele: Papieską Radę ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji. Faktem jest, że mamy do czynienia z galopującym szerzeniem się laicyzmu, zwłaszcza na naszym kontynencie. Jan Paweł II mówił o „cichej apostazji” społeczeństw dobrobytu, a Benedykt XVI przestrzega przed „zanikiem zmysłu Boga” u wielu współczesnych. Europa stała się w dużej mierze kontynentem misyjnym, który wymaga nowej ewangelizacji, a w niektórych rejonach, dotkniętych przez zjawisko neopogaństwa – pierwszej ewangelizacji (ad gentes). Potrzeba dziś na Starym Kontynencie odrodzenia świadomości misyjnej w życiu wszystkich chrześcijan, gdyż wiara chrześcijańska przestała już być faktem oczywistym. Także w Polsce konieczny jest typ duszpasterstwa misyjnego, które wychodzi z kościołów i szuka tych, którzy od Chrystusa i od Kościoła się oddalili. Także u nas potrzeba dogłębnej inicjacji chrześcijańskiej ochrzczonych katolików młodych i dorosłych, aby w pełni odkrywali rolę chrztu świętego w swym życiu, gdyż właśnie z tego sakramentu bierze początek całe nasze powołanie chrześcijańskie i nasza misja w Kościele i w świecie. Dzisiaj do każdego trzeba docierać indywidualnie: na katechezie, w duszpasterstwie ogólnym i specjalistycznym. Trzeba nawiązywać kontakt z każdym pojedynczym człowiekiem, uwzględniając jego własne problemy i życiowe doświadczenia.
Czy parafia sprosta tym wyzwaniom?
W szukaniu nowych dróg ewangelizacji dorosłych i młodzieży duszpasterstwo parafialne musi się coraz bardziej otwierać na współpracę ze stowarzyszeniami katolickimi (np. Akcją Katolicką, Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży, harcerstwem), a także z ruchami kościelnym i nowymi wspólnotami. Zwłaszcza w tych ostatnich Jan Paweł II widział specjalny dar Ducha Świętego dla Kościoła w naszych czasach i znak nadziei. Są one narzędziami formacji o niezwykłej mocy, kształtują osobowości o ugruntowanej tożsamości chrześcijańskiej i o silnym zaangażowaniu misyjnym. W Polsce działa wiele ruchów kościelnych i nowych wspólnot, wśród nich np. powstały w naszym kraju Ruch Światło-Życie, któremu młodzież i rodziny polskie tak wiele zawdzięczają. Istnieje wiele wspólnot międzynarodowych, takich jak Droga Neokatechumenalna, Focolare czy Comunione e liberazione. Jest to wielkie bogactwo Kościoła, gdyż – jak wspomniałem – te nowe charyzmaty rodzą nową odwagę i nową wyobraźnię misyjną w wielu świeckich. Nie lękają się oni trudnych zadań apostolskich czy trudnych i niedostępnych środowisk.
Czyli wychodzą ludziom naprzeciw, aby dawać świadectwo wiary i mówić o Chrystusie?
Taka właśnie była metoda głoszenia Chrystusa przez pierwszych uczniów, o której mówią Ewangelia i Dzieje Apostolskie: „od osoby do osoby”. Pamiętamy, jak Andrzej do Mistrza przyprowadził Piotra, swego brata, Filip zaś swego przyjaciela Natanaela. I tak jest aż do naszych czasów. To, co się liczy, to osobiste świadectwo: „Przyjdź i zobacz...”. Stąd również rola autentycznych wspólnot chrześcijańskich, gdzie naprawdę żyje się Ewangelią. Tego niczym zastąpić się nie da. Nawet wszechobecnym internetem!
To znaczy, że nie trzeba się martwić odchodzeniem części młodzieży i dorosłych od Kościoła?
Kościół jako dobra Matka zawsze martwi się, kiedy widzi, jak jego dzieci odchodzą i odwracają się od niego. Bo to znaczy, że czegoś zaniedbał, że nie stanął na wysokości zadania. Jest to niewątpliwie wielki dramat Kościoła naszych czasów, jakaś jego przegrana! Benedykt XVI mówił kiedyś o porażkach Pana Boga w dzisiejszym świecie. Bóg często przegrywa, gdyż obdarzył człowieka wolnością, a ta niestety mówi Bogu „nie”. Lecz każdorazowe „nie” człowieka sprawia, że Boże miłosierdzie niezmordowanie szuka coraz to nowych dróg, aby do niego dotrzeć i przełamać jego opór. Dlatego – mówi Ojciec Święty – Bóg w rzeczywistości nigdy nie przegrywa, bo Jego miłosierdzie do człowieka nie ma granic. My jako chrześcijanie jesteśmy powołani, aby być w świecie narzędziami w rękach Boga „bogatego w miłosierdzie”. To do Niego należy ostatnie słowo. Dlatego jesteśmy ludźmi nadziei.
Europa stała się w dużej mierze kontynentem misyjnym, który wymaga ewangelizacji
Niemniej Kościół przy rozmaitych okazjach, zwłaszcza w czasie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, podejmował rachunek sumienia, aby zobaczyć, czego zaniedbał w swym misyjnym powołaniu.
Rachunek sumienia stale towarzyszy życiu i działalności Kościoła. Robią go duszpasterze i świeccy. Jako chrześcijanie stale musimy się nawracać, ciągle na nowo odkrywać nasze powołanie i misję. I często czujemy się winni z powodu braku czytelnego świadectwa dawanego naszej wierze czy wręcz z powodu naszego antyświadectwa, które staje się dla drugich zgorszeniem, przesłania im Boga, zamiast Go przybliżać. Często czujemy się winni, że wspólnoty parafialne stały się rodzajem anonimowych „stacji obsługi” religijnej, zamiast być prawdziwą, miłującą się rodziną.
Gdy idzie o braki, trudno generalizować. Każdy musi zrobić swój własny rachunek sumienia. Jesteśmy świadkami silnej polaryzacji postaw wierzących. Część ulega ofertom kultury postmodernistycznej, konsumpcyjnej, ale jednocześnie istnieją ludzie (bardzo wielu młodych!), którzy na nowo odkrywają piękno bycia chrześcijaninem. Wielu po latach powraca do Chrystusa i Kościoła. Dlatego w dzisiejszych czasach ważne jest, aby nie dawać zbytniego posłuchu „prorokom nieszczęść” i ich pesymistycznym diagnozom. W Polsce i w Kościele w naszym kraju dzieje się wiele dobra. I to dobro trzeba umieć dostrzec i za nie Bogu dziękować. Jako chrześcijanie jesteśmy ludźmi nadziei. Chrystus i Jego Ewangelia również i w naszych czasach mają moc przemiany ludzkich serc.
Wydaje się, że niekiedy zaangażowanie księży w duszpasterstwo młodzieży bywa niewystarczające. Może to niedostatek wystarczająco atrakcyjnej oferty?
Moja wizja jest bardziej optymistyczna. Obserwując życie Kościoła w Polsce widzę, że jest wielu kapłanów szczerze zaangażowanych w duszpasterstwo młodych. Podczas Krajowego Forum Duszpasterstwa Młodzieży w Warszawie w lutym spotkałem księży, dla których duszpasterstwo młodych jest naprawdę życiową pasją. I o to chodzi. Tego bardzo nam zazdroszczą na Zachodzie. I dobrze się dzieje, że polski episkopat tak wiele inwestuje w duszpasterstwo młodego pokolenia: tutaj decyduje się przyszłość Kościoła w naszej ojczyźnie i kształt polskiego katolicyzmu w XXI wieku.
A co do atrakcyjności „oferty” duszpasterskiej, to nie wolno nam nigdy zapomnieć, że w jej centrum winien zawsze znajdować się Chrystus. Pomimo upływu 2000 lat On jest zawsze „atrakcyjny”. To Jego szuka człowiek młody i dorosły – Jego przede wszystkim. Problemy duszpasterskie rodzą się wówczas, gdy o tym zapominamy, szukając innych ofert, pozornie bardziej atrakcyjnych niż On. Jan Paweł II pisał: „Niech nas nie zwodzi naiwna perspektywa, że odpowiedzią na wielkie wyzwania naszego czasu może być jakaś magiczna formuła. Nie, to nie formuła nas zbawi, lecz Osoba i pewność jaką Ona nam daje: Ja jestem z wami!”. Nie szukajmy więc w duszpasterstwie „magicznych formuł” – zaufajmy Chrystusowi.
Ilość czy jakość w duszpasterstwie? Co ważniejsze?
Przeciwstawianie ilości i jakości w duszpasterstwie jest bardzo ryzykowne. Niewątpliwie to, co liczy się wobec Boga, to nasze wnętrze i każdy poszczególny człowiek. Benedykt XVI stale podkreśla, że prawo wielkich liczb i statystyki nie są prawami Ewangelii. Bóg patrzy w serce każdego człowieka. Co więcej, ma pewne upodobanie w małym: w małej „reszcie” Izraela wiernej Przymierzu, w „małej trzódce” uczniów, której Ojciec obiecuje udział w Królestwie Bożym. Dla nas chrześcijan największym problemem jest nie tyle bycie mniejszością, ile utrata tożsamości. Chrystus mówi nam: „Wy jesteście solą ziemi...”. Sól jest „mniejszością” w pokarmie, ale daje wyrazisty smak. Chodzi o to, abyśmy jako chrześcijanie, zanurzeni w świecie i jego bieżących problemach, nie utracili nigdy naszego ewangelicznego smaku – czyli naszej tożsamości!
Ale dla Kościoła nie jest obojętny także wymiar ilościowy. Chrystus mówi o wielkim ewangelicznym żniwie. Na przykład Światowe Dni Młodzieży mają w sobie coś z wielkiego ewangelicznego żniwa. Ci młodzi, którzy tak licznie odpowiadają na zaproszenie Piotrowego Następcy, są wielkim darem dla Kościoła i jego nadzieją. To w nich każdorazowo Kościół widzi siebie samego i swoją młodość. Musimy się więc starać, żeby na to wezwanie do żniwa właściwie odpowiedzieć.
Kard. Stanisław Ryłko (1945), święcenia kapłańskie przyjął w 1969 r. z rąk kard. Karola Wojtyły. Ukończył Papieski Wydział Teologiczny w Krakowie i Papieski Uniwersytet Gregoriański w Rzymie. Od 1987 r. pracuje w instytucjach Stolicy Apostolskiej. W 1996 r. został arcybiskupem i sekretarzem Papieskiej Rady ds. Świeckich, od 2003 jest jej przewodniczącym. W 2007 r. Benedykt XVI mianował go kardynałem.
Dla nas chrześcijan największym problemem jest nie tyle bycie mniejszością, ile utrata tożsamości
opr. aś/aś