Dziwny jest ten kraj - można by stwierdzić parafrazując znany przebój Czesława Niemena
"Idziemy" nr 22/2013
Dziwny jest ten kraj – można by stwierdzić parafrazując znany przebój Czesława Niemena. Bo czyż nie jest to dziwne, że w Polsce można uzyskiwać tytuły magistra i doktora teologii wszelakiej nie tylko na kościelnych, ale również na państwowych uniwersytetach. Co więcej, można nawet mieć tzw. belwederski, czyli nadany przez samego prezydenta tytuł profesora teologii. Ale nie można zdawać matury z religii, nawet fakultatywnie. – Bo jak tu oceniać egzamin z wiary? – gardłują przeciwnicy równouprawnienia lekcji religii w stosunku do innych przedmiotów nauczanych w szkole.
Argumentacja przeciwników matury z religii opiera się na dwuznaczności słów, przemilczaniu faktów i na świadomej manipulacji. Religia nauczana w szkole nie sprowadza się bowiem do wyuczenia dzieci i młodzieży określonych zachowań religijnych. Lekcje religii obejmują bowiem cały wachlarz dyscyplin naukowych takich jak: teologia, filozofia, biblistyka, historia czy etyka chrześcijańska. Zaś obowiązujące Dyrektorium Katechetyczne wyraźnie nakazuje aby ocena z religii wystawiana była na podstawie wiedzy, a nie praktyk religijnych uczniów. Jeśli więc ci, którzy wmawiają nam, że chcemy wprowadzić egzamin z wiary, znają podstawowe fakty, to dopuszczają się cynicznej manipulacji.
Nieprawdą jest zastrzeżenie, że państwo, które ma autoryzować swoją powagą maturę, podobnie jak magisteria, doktoraty i profesury, nie ma żadnego wpływu na program nauczania religii. Ani to, że nie miałoby wpływu na poziom owej matury. Podstawa programowa nauczania religii szkołach po zatwierdzeniu przez stronę kościelną jest przekazywana do wiadomości Ministerstwu Edukacji. Metodyka podlega ocenie szkolnych wizytatorów. Nie chodzi, mam nadzieję, o możliwość wpływania państwa na treść katolickiej teologii czy o modyfikację Dekalogu. Wpływ na treść doktryny nie jest przecież warunkiem uznania studiów magisterskich na polskich uczelniach. W czym tkwi zatem problem z maturą? Zwłaszcza obecnie, kiedy system weryfikacji efektów kształcenia odchodzi od sprawdzania wiedzy uczniów na rzecz oceny ich zdolności do samodzielnego myślenia i poruszania się w szerokim dorobku ludzkiej myśli? Jeśli można to weryfikować na kanwie wiedzy o tańcu, to dlaczego nie można tego samego robić na kanwie wiedzy o Biblii?
Nie chodzi przy tym o jakieś uprzywilejowanie Kościoła katolickiego, bo o te same prawa upominają się także inne Kościoły i związki wyznaniowe prowadzące nauczanie religii w szkole. Chodzi raczej o zaprzestanie dyskryminacji i szacunek dla pracy uczniów, którzy na szkolne lekcje religii chodzą często od przedszkola. Jeśli zechcą mieć na świadectwie maturalnym ocenę z religii, bo ta przydałaby się im podczas rekrutacji na wybrany kierunek studiów, to czy można im tego odmawiać? To sugerowałoby, że ich życiowe wybory stawiają ich na marginesie społeczeństwa. Czy nie jest to rodzaj wykluczenia?
Jakoś matura z religii nie przeszkadza nie tylko w tradycyjnie katolickich krajach Unii Europejskiej jak Austria, Irlandia czy Włochy, ale również w często stawianych nam jako punkt odniesienia sąsiednich Niemczech. Co więcej, zdawanie matury z religii możliwe jest również w sprotestantyzowanej Finlandii czy w zlaicyzowanych Czechach! Śmiem przy tym wątpić czy nasz model odchodzenia od komunizmu i jego skutków zarówno w sferze polityki społecznej, zagranicznej, gospodarczej, jaki i wyznaniowej jest lepszy od czeskiego.
Sprawa matury z religii przypomina u nas zabawę w kotka i myszkę. Nieprawdą jest powtarzana w prorządowych mediach insynuacja, że Kościół szuka kolejnej wojny z państwem wokół matury z religii, wykorzystując osłabienie rządu. Problem powraca akurat teraz, ponieważ od nowego roku wchodzi nowa podstawa programowa w nauczania w szkołach ponadpodstawowych i jeśli decyzja nie zapadnie w najbliższych dniach to maturzyści w roku 2015 nie będą mieli możliwości wybrania na egzaminie jako przedmiotu dodatkowego religii. Kościelno – ministerialne prace nad stosownym rozwiązaniem trwają od siedmiu lat. Z różnym skutkiem i w rozmaitej atmosferze. Strona kościelna wypełniła wszystkie zalecenia MEN. Przeprowadzono już nawet pilotażowe matury z religii w Szczecinie i w Płocku. Potem możliwość zadawania matury z religii miała być wprowadzona w całej Polsce już w roku 2010. Ostatnio jednak ministerstwo edukacji, jak twierdzi strona kościelna, wyraźnie grało na zwłokę, odwlekając miesiącami odpowiedź na prośbę o spotkanie w tej sprawie. W końcu udało się ustalić termin spotkania na 6 czerwca.
Religia na maturze i sami uczniowie chcący zdawać taki egzamin stali się zakładnikami przechyłu w partii rządzącej na lewo. Najbliższe dni pokażą czy antykościelna ideologia przestanie dominować nad rozsądkiem.
opr. aś/aś