Zostawmy to świętym

Namnożyło nam się ostatnio pomysłów na reformowanie Kościoła. Do prawdziwej reformy potrzeba jednak świętości, a nie pomysłów na dostosowanie Kościoła do wymogów świata

Namnożyło nam się ostatnio pomysłów na reformowanie Kościoła. Teza jest jedna: Kościół w obecnym formacie nie przetrwa. Pewien „artysta”, znany z tego, że podarł Biblię, już się cieszy, że katolickie świątynie będą przekształcane w knajpy. Inni dają rady, jak ten proces uczynić szybszym i mniej bolesnym. Pewien niespełniony polityk poucza, że w czasie pandemii Kościół powinien oddać swoje pomieszczenia do dyspozycji ministra zdrowia, a inne nieruchomości sprzedać i pozyskane środki przeznaczyć na walkę z zarazą. Jako błąd ocenia „lobbowanie u władzy” w sprawie zwiększenia limitu na Mszach i zgłaszanie moralnych zastrzeżeń do niektórych szczepionek. Nie chce pamiętać, że problemy polskiej służby zdrowia tkwią gdzie indziej.

Wyszło to przy tworzeniu tzw. szpitali tymczasowych, gdy okazało się, że nie chodzi o brak powierzchni na nieużywanych stadionach i halach targowych, tylko o brak kadr medycznych. Krótkowzroczna polityka wielu rządów sprawiła, że wydajemy ciężkie pieniądze na kształcenie lekarzy i pielęgniarek, którzy zasilają systemy służby zdrowia w Londynie, Berlinie czy Oslo. I nic się w tej sprawie nie zmieni, dopóki politycy myśleć będą tylko w perspektywie od wyborów do wyborów. Kościół zaś w czasie pandemii nie jest bezczynny. Za pośrednictwem samej tylko Caritas Polska przekazał placówkom służby zdrowia ponad sto dobrych respiratorów i wiele innego sprzętu.

Pomysł, aby Kościół wyzbył się części nieruchomości, które nie są mu konieczne, a których utrzymanie sporo kosztuje, może być ciekawy. Tam, gdzie można, proboszczowie udostępniają salki katechetyczne szkołom, drużynom harcerskim, grupom AA i innym. Ale nie wszędzie da się to zrobić. Trudno sprzedać pokój w za dużej na dzisiaj plebanii czy rezydencji biskupiej, w której mieszczą się także instytucje parafialne czy diecezjalne. Nawet wrażliwy na te sprawy papież Franciszek, choć zamieszkał w Domu Świętej Marty, to przecież nie zdecydował się sprzedać Pałacu Apostolskiego. Chętnych na kupno takich obiektów kościelnych pewnie by nie zabrakło, choćby dla draki. Jerzy Urban marzył przecież o kupnie klasztoru franciszkańskiego w Chęcinach. Takie decyzje wymagają roztropności.

Zwykłą nagonką jest oskarżanie episkopatu o „lobbowanie” na rzecz zwiększenia limitów wiernych w kościołach. Pismo w tej sprawie do premiera Mateusza Morawieckiego wysłał co prawda przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, ale było to przed rokiem. Sytuacja była wówczas kuriozalna, bo do tramwaju mogło wejść 35 osób, a do Świątyni Opatrzności Bożej — tylko 5. Życie religijne zostało potraktowane przez władze jako dodatek, a nie podstawowa potrzeba i prawo człowieka.

Bardzo podstępne są pomysły, aby Kościół dla powstrzymania „spadku popularności” zrezygnował z części swojego nauczania i praktyk. Wycofanie się ze szkoły miałoby poprawić wizerunek Kościoła wśród młodzieży. Zgoda na aborcję przybliżyłaby ponoć do Kościoła feministki. A akceptacja rozwiązłości i błogosławienie związków homoseksualnych miałyby być certyfikatem nowoczesności. Wzruszył mnie ostatnio Adam Michnik, który wobec hunwejbinów z „Gazety” podjął się obrony Kościoła jako społecznie użytecznego. Ale jest w tym pułapka. Nie chodzi tylko o grę w dobrych i złych redaktorów, ale o podejście do Kościoła jak do organizacji pożytku publicznego. Gdyby Chrystusowi o coś takiego chodziło, to niepotrzebne byłyby Jego śmierć i zmartwychwstanie. Wystarczyłoby, żeby rozmnażał chleb, leczył i dostarczał wzruszeń.

Kościół potrzebuje oczyszczenia. Ale nic dobrego nie wyszło, gdy do naprawiania Kościoła zabierali się Barbarossa, Luter, Napoleon czy Lenin. Nic dobrego nie wyszło także z reformowania Kościoła przez „katolików postępowych” w czasach Prymasa Tysiąclecia. Dlatego nie chcę, aby do reformowania Kościoła brali się dzisiaj ci, którzy najbardziej do tego się palą. W prawdziwej reformie nie chodzi o odejście od Ewangelii, ale o powrót do heroicznej wierności Chrystusowi, o ewangeliczną pokorę, ubóstwo i wiarę nieskażoną mamoną. Chodzi także o zdrowy dystans do każdej świeckiej władzy, a nie tylko do tej, której się nie lubi.

Do zainicjowania odnowy Kościoła zdolni są jedynie święci. Tak było zawsze. Takimi byli: św. Paweł, św. Franciszek, św. Katarzyna ze Sieny, św. Ignacy z Loyoli, św. Jan XXIII i wielu innych. Czasem to oczyszczenie Kościoła ze światowych naleciałości sporo ich kosztowało. Ale nie załamywali się, bo kochali Chrystusa. Dlatego reformowanie Kościoła trzeba zostawić prawdziwym świętym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama