Kto z kim przestaje, takim się staje – ta ludowa mądrość znajduje potwierdzenie w lipcowym raporcie Centrum Badania Opinii Społecznej na temat religijności Polaków: „Polski pejzaż religijny – z bliższego planu”
Jego autorka prof. Mirosława Grabowska już zapowiada kolejne opracowania, w których ma przedstawić socjologiczną odpowiedź na pytanie o przyczyny obecnego stanu i o to, na ile jest on „zawiniony” przez sam Kościół. „W żartach, ale i na poważnie mówi się, że Panu Bogu trzeba dać szansę. Czy w polskim społeczeństwie, współcześnie, Pan Bóg znajduje swoje szanse?” – pyta prof. Grabowska, kończąc raport. Wyniki tych badań warto śledzić z nie mniejszą uwagą niż wnioski z zakończonego dopiero co na poziomie diecezjalnym Synodu o synodalności. Trzeba też docenić tę „przysługę”, którą w ostatnim czasie oddają nam niezależne instytuty badawcze, i mądrze z niej skorzystać.
Dostrzeżenie wpływu środowiska społecznego na poziom wiary i praktyk religijnych jednostek nie jest czymś nowym. Zgodny z powszechną intuicją jest również wpływ najbliższej rodziny, a zwłaszcza matek, na religijność dzieci. Na tym ostatnim zagadnieniu raport CBOS skupia szczególną uwagę. Uwzględniając ogólny spadek religijności, zwłaszcza w pokoleniu 10–24 lata, badacze potwierdzają tezę o powtarzaniu w życiu dzieci matczynych przekonań i postaw. W większym stopniu dotyczy to samych przekonań. Jeśli nastolatki stykają się z przykładem wierzącej i praktykującej matki, wówczas w ponad 90 proc. pozostają ludźmi wierzącymi. Natomiast ludzie wychowywani w rodzinach, w których matki nie chodziły do kościoła, jedynie w 53 proc. deklarują wiarę, a w 43 proc. określają się jako niewierzący. Z praktykami religijnymi nie ma aż tak prostego przeniesienia jak z deklarowaną wiarą. Nawet wychowanie przez bardzo gorliwe religijnie matki owocuje (tylko) w 61 proc. regularnymi praktykami religijnymi ich dzieci. W przypadku matek uczęszczających na Msze wyłącznie w niedzielę szansa, że ich dzieci będą regularnie praktykować, wynosi już zaledwie 41 proc. Dzieci matek niepraktykujących aż w 71 proc. nie chodzą potem do kościoła. Do tego dochodzi jeszcze jeden szczegół: otóż młode kobiety znacznie częściej „dziedziczą” po matce wiarę i gorliwość religijną, mężczyźni zaś są bardziej podatni na „dziedziczenie” niewiary i braku praktyk religijnych. Wychowani przez niereligijne matki mężczyźni są aż w 59 proc. niewierzący i w 80 proc. niepraktykujący. Wśród kobiet wychowanych w identycznych warunkach ten współczynnik wynosi odpowiednio (tylko) 25 proc. i 60 proc.
Wpływ matek bardziej wykształconych na „dziedziczenie” wiary przez dzieci, co poniekąd oczywiste, jest znacznie większy niż w przypadku tych mniej wykształconych, chociaż wśród tych z wykształceniem wyższym odsetek niewierzących jest wyższy niż w innych grupach. To „dziedziczenie” gorliwości religijnej po matce jest zauważalnie większe w mniejszych społecznościach niż w wielkich aglomeracjach, gdzie generalnie wpływ szeroko rozumianego środowiska na religijność jednostki jest mniejszy. Zaskakująca jest postępująca ambiwalencja rodziców wobec postaw religijnych ich dzieci. Pytani o oczekiwania wobec swoich dzieci, odpowiadali w 77 proc., że chcieliby, żeby dzieci pomagały im w domu lub gospodarstwie, 72 proc. chce, żeby dzieci zdobywały dobre wykształcenie, 44 proc. – żeby rozwijały swoje zainteresowania, a tylko 20 proc. deklaruje, że chciałoby, żeby ich dzieci chodziły do kościoła! Wiara przestaje być ważna.
W tym kontekście raport przygląda się również lekcjom religii w szkołach. Zauważa, że po trendzie wzrostowym, który występował do roku 2010, kiedy to udział w lekcjach religii deklarowało aż 93 proc. dzieci i młodzieży, w kolejnych latach nastąpił regres. W 2021 r. z lekcji religii korzystało już tylko 54 proc. dzieci i młodzieży. W wielkich miastach współczynnik ten jest jeszcze gorszy. Analizując korelacje między wiarą rodziców a udziałem dzieci w lekcjach religii, prof. Grabowska dochodzi do wniosku, że lekcje te jedynie wzmacniają i utwierdzają przekonania i postawy religijne wyniesione z domu. Żeby mogły „zadziałać”, niezbędny jest wyniesiony z domu „kapitał religijny” – twierdzi autorka raportu. Mocno z tym współbrzmi temat aktualnego numeru „Idziemy” o roli rodziców i dziadków w przekazywaniu wiary. To oni w odniesieniu do swoich dzieci i wnuków muszą dać Bogu szansę.