Bóg Ojciec zapomniany?

Artykuł z miesięcznika LIST 11/2009


Bóg Ojciec zapomniany?

Redakcja LISTU rozmawia

z ks. dr. hab. Janem Danielem Szczurkiem,

dziekanem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie

Księże Profesorze, przygotowując obecny numer LISTU, zdaliśmy sobie sprawę z pewnego zaniedbania. Pisaliśmy już o Jezusie Chrystusie, Duchu Świętym, nawet o Trójcy Świętej, ale nigdy nie było numeru o Bogu Ojcu. A może również teologia trochę o Nim zapomniała?

Rzeczywiście można powiedzieć, że Bóg Ojciec jest trochę „niepopularny". Być może jeszcze nie dorośliśmy do odkrywania tej tajemnicy. Cała działalność Kościoła była i jest chrystocentryczna - przez ostatnie stulecia w teologii koncentrowano się głównie na Drugiej Osobie Boskiej. Nieżyjący już profesor teologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, Jean Galot SI, podkreślał, że teologia zawsze poświęcała więcej uwagi Chrystusowi, ponieważ to On - nie Ojciec - się wcielił. Od momentu wcielenia wiara ludzi koncentruje się na wyznaniu bóstwa i człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Zapominamy jednak, że do treści naszej wiary należy też prawda o istnieniu osoby Boga Ojca obok Syna Bożego i Ducha Świętego.

Co ciekawe, również Trzecia Osoba, tak jak obecnie Pierwsza, była przez wiele wieków niedostrzegana przez teologów. Pneumatologia — nauka o Duchu Świętym — znalazła się w słownikach teologicznych dopiero po Soborze WatykańskimII.

Czy istnieje analogiczna nauka o Bogu Ojcu?

Od niedawna. Wspomniany Galot proponował, by dział teologii zajmujący się Bogiem Ojcem nazwać „patrylogią” (nie należy mylić z patrologią, czyli nauką o Ojcach Kościoła). Inni teolodzy proponują nazwę „paterologia”.

Wrócę do wcześniejszego pytania. Myślę, że jest jeszcze kilka powodów, dla których stan nauki o Bogu Ojcu jest taki, a nie inny. Przykładowo w liturgii, zwracając się do Boga, używamy zazwyczaj wezwania Boże” albo „Panie”, a moglibyśmy powiedzieć „Ojcze” albo „Boże Ojcze”.

Te pozornie nieważne niuanse kształtują naszą świadomość, a utrwalony przez liturgię sposób modlitwy sprawia, że większość teologów nie widzi potrzeby rozwijania nauki o Bogu Ojcu. Co więcej, niektórzy z nich łatwo utożsamiają starotestamentowe objawienie się Boga jako Ojca ludu z nowotestamentowym objawieniem Boga — Ojca Chrystusa. Uważają, że skoro Stary Testament mówi o Bogu Ojcu, to już wystarczy i nie trzeba zajmować się tym, co o swoim Ojcu objawił nam Chrystus.

Wydaje się to rozsądne.

Ale jest nieprawdziwe. W Starym Testamencie działała cała Trójca Święta — nie tylko Ojciec — choć oczywiście Żydzi nie mogli tego wiedzieć. Stare Przymierze to objawienie Boga Jedynego, możemy jednak odkrywać różne Jego przymioty, które później, w świetle Nowego Testamentu, stają się własnościami poszczególnych Osób Boskich. Ojcowska troska Boga w Starym Testamencie jest objawieniem osoby Ojca posyłającego na świat swego Syna (J 3, 16), mądrość dzieła stworzenia jest zapowiedzią przyjścia Syna Bożego oświecającego każdego człowieka (por. J 1, 9), wszechobecność Boga — zapowiedzią Ducha Świętego zamieszkującego serca ludzi (por. 1 Kor 3, 16).

Nie można zatem dokonać takiego uproszczenia, że Jahwe jest dla Żydów tym samym, kim dla nas Bóg Ojciec?Jahwe jest imieniem Boga, które można odnieść do wszystkich Osób Boskich. Pan Jezus mówi: Ja jestem. Zanim Abraham stał się, „Ja jestem” (J 8, 58 ). „Ja jestem” z Nowego Testamentu (po grecku Ego Eimi) jest tłumaczeniem starotestamentowego imienia Boga „Jestem, który Jestem”. Bóg objawił swoje imię Mojżeszowi w odpowiedzi

na jego wątpliwości, ale nawet po tym objawieniu imię Boga pozostało dla człowieka tajemnicą. Imię ma wyrażać coś z istoty osoby, jak jednak wyrazić to, kim jest sam Bóg? Dlatego właśnie Bóg ma wiele imion, np. El, El Elochim, El Szadaj. Imię „Jestem, który Jestem" bywa różnie interpretowane, ale tradycyjnie przyjmuje się, że wyraża nieustanną obecność Boga pośród narodu wybranego. Innym imieniem jest „Zazdrosny". Określanie Boga Ojcem narodu wybranego, choć obecne w Starym Testamencie, nie jest do minujące. Galot tłumaczy, że Żydzi obawiali się zafałszować objawiony obraz Boga ideą fizycznego ojcostwa, która była obecna w kulcie pogańskim.

Mimo to w jakimś sensie Żydzi myśleli o Bogu jako o ojcu. Skąd taki pomysł?

Tak, ale słowo „jako" jest tu bardzo ważne, gdyż żydom przez myśl by nie przeszło, że Bóg może

być Ojcem w sensie ścisłym. Starotestamentowe mówienie o ojcostwie Boga nie wynika z jakichś rozumowych dociekań, ale z doświadczenia ludzi i było rozumiane głównie jako opieka, władanie i moc stwórcza - stąd ten „pomysł".

W tradycji żydowskiej ojcowska troska Boga dotyczy nie tylko narodu wybranego jako całości, ale też pojedynczych osób. Może o tym świadczyć nadawanie dzieciom takich imion, jak: Abimelek („Król jest moim ojcem"), Abiezer („Mój ojciec mnie wspomaga"), Abijak lub Joab („Jahwe jest moim ojcem") czy Abiram („Mój ojciec jest wywyższony").

Tę troskę podkreślają również niektóre fragmenty Starego Testamentu, np. taki: choćby Cię opuścili wszyscy, ojciec lub matka, ja Cię przygarnę (Ps 27, 10; 103, 13), albo: Czyż może matka zapomnieć o swym dziecku (Iz 49,15).

Bóg Jedyny jest dla Żydów nie tylko jak Ojciec, ale też jak Matka.

Powiedziałbym raczej, że opiekuje się swoim ludem tak jak ojciec czy matka swoimi dziećmi. Jest takie starotestamentowe określenie Boga Szechina (hebr. „zamieszkiwanie", „łono"). Można powiedzieć, że podkreśla ono kobiecy element Boga, który zapowiada objawienie Trzeciej Osoby Boskiej. Tę kobiecość można dostrzec w delikatności i mocy Ducha Świętego, w tym, że On nigdy do niczego nie zmusza. Jego działanie w Kościele lub w ogóle w świecie odznacza się łagodnością, która najczęściej cechuje niewiastę.

Czyżby feministki miały rację? Bóg jest kobietą?

Nie, nie możemy tak powiedzieć. Niektóre feministki kontestują nawet stosowanie określenia „Ojciec" w odniesieniu do Boga i domagają się, by nazywać Go Matką. Oczywiście nie można negować kobiecych cech w Bogu - i nikt tego nie robi - ale żadna z Osób Boskich nie może być związana z konkretną płcią, bo Bóg jest ponad wszelkim rodzajem.

A Jezus Chrystus?

Gdy mówimy Jezus Chrystus, to myślimy o konkretnym człowieku. W Chrystusie osoba jest jedna, ale natury są dwie - boska i ludzka. Boska natura musi być „ponadrodzajowa". Gdyby było inaczej, Bóg nie mógłby stworzyć i kobiety, i mężczyzny, bo nie ma niczego w stworzeniu, czego w jakiś sposób nie byłoby w Stwórcy.

Żydzi wierzyli w Boga Jedynego, przyszedł Chrystus i...

... i okazało się, że istnieje coś więcej niż troska ojcowska Boga Starego Testamentu o swój lud. Istnieje bowiem ktoś, kto nie tylko zachowuje się jak ojciec, ale naprawdę jest Ojcem. Możemy tu mówić o przejściu od ojcostwa w sensie analogicznym do ojcostwa w sensie właściwym. Ten bardzo ważny element objawienia Nowego Testamentu stanowił niezwykłą trudność dla ludzi żyjących w czasach Jezusa Chrystusa. Nie zdajemy sobie nawet sprawy jak wielką. Żydzi byli przekonani, że Bóg jest Jeden, aż tu nagle przyszedł jakiś nauczyciel z Nazaretu i mówi o tym Jedynym Bogu: „mój Ojciec". Ewangelista Jan pisze wprost, że Jezus „nazywał Boga swoim Ojcem" (J 5, 18). Zdaniem komentatorów, słowo „swój", „własny" oznacza bycie z kimś w szczególnej relacji, która wyklucza podobną relację z innymi.

Kwestia Synostwa Bożego Jezusa Chrystusa była też dla chrześcijan poważnym wyzwaniem. Zaczęto się zastanawiać, nie tylko jak pojąć, ale i w jaki sposób wyrazić jedyność Boga i równocześnie Jego troistość. Trzeba było trzech wieków, by tę prawdę jakoś ująć w słowa, ale już w Ewangelii św. Jana możemy znaleźć pierwsze próby. Do uchwycenia niuansu potrzebna jest minimalna znajomość greckiego. W Prologu św. Jan zapisał ho Theos, z rodzajnikiem, w odniesieniu do Ojca, i Theos, bez rodzajnika, w odniesieniu do Logosu (Syna). Teologowie prowadzą ożywioną dyskusję na temat takiej interpretacji; moim zdaniem jest to pierwsza próba wyrażenia prawdy o odrębności Ojca i Syna.

Ostatecznie spory zostały rozstrzygnięte dużo później, dopiero na drugim soborze w Lyonie (1274 r.), kiedy wyjaśniono, dlaczego do wyznania wiary dodano słynne Filioque (sformułowanie wyrażające pochodzenie Ducha Świętego od Ojca i Syna).

Warto w tym miejscu podkreślić, że w Nowym Testamencie, a szczególnie w Ewangelii św. Jana, dominuje obraz Boga, który jest Ojcem. Według obliczeń teologów, „Ojciec" jako imię Boże pojawia się u św. Jana 118 razy, dodatkowo 5 razy u św. Marka i 17 razy u św. Łukasza. Pojawia się ono zarówno w kontekście „Bóg - Jezusa Chrystusa - Syna (Logosu), ale też — analogicznie - jako nasz Ojciec.

Dlaczego „analogicznie", skoro nas stworzył?

Stworzył, ale nie zrodził tak jak Syna, a to duża różnica. Na tym polegał cały problem, m.in. aria-nizmu. Arianie uznawali Chrystusa za stworzenie, podczas gdy Chrystus jest jednorodzonym Synem Ojca. To nie to samo. Przez zrodzenie jest przekazywana ta sama natura - gdybyśmy byli tak jak On zrodzeni przez Boga, posiadalibyśmy boską naturę. Istnieje ogromna, niewyrażalna różnica między stworzeniem a Stwórcą. Jesteśmy stworzeni z niczego, a Syn Boży jest zrodzony z istoty Ojca, jest Mu współistotny.

Czy chrzest zmienia coś w naszej relacji z Bogiem?

Tak. Przez chrzest zostajemy włączeni w Jezusa Chrystusa, przez Niego w wewnętrzne życie Trójcy Świętej.

To znaczy?

Łatwiej to zrozumieć, gdy spróbujemy sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała nasza wieczność przeżywana z Bogiem. Jeśli nie uwzględnilibyśmy aspektu trynitarnego, moglibyśmy pomyśleć, że szczęście wieczne będzie polegało na wpatrywaniu się w Boga z zewnątrz. A przecież jesteśmy wszczepieni w Chrystusa, czyli jesteśmy wraz z Chrystusem wewnątrz Trójcy Świętej, dlatego w wieczności będziemy patrzeć na Boga od wewnątrz. To tak jakbyśmy mieli możliwość wejścia do pięknej świątyni, a nie tylko podziwiania jej z zewnątrz.

A jak współcześni Jezusowi Żydzi przyjęli modlitwę „Ojcze nasz"?

Była dla nich czymś rewolucyjnym. Jest przecież skierowana do Ojca Jezusa Chrystusa, a jak wspomniałem wcześniej, takie rozumienie ojcostwa Boga było dla Żydów zupełną nowością. Nie potrafili jej zrozumieć, dlatego niektórzy wezwaniu „Ojcze" próbowali nadawać inny sens. Później próbowano tłumaczyć np., że słowa te odnoszą się do całej Trójcy Świętej albo do Boga w rozumieniu Starego Testamentu.

Mimo to modlitwa „Ojcze nasz" szybko stała się podstawową modlitwą chrześcijan. Według najstarszych przekazów, odmawiano ją trzy razy dziennie, była używana podczas Eucharystii i liturgii chrzcielnej. Komentowali ją Ojcowie Kościoła. Od VI w. jest używana także w liturgii godzin. Ponadto do dzisiaj stanowi element egzorcyzmów.

Niezwykle ważne w tej modlitwie jest podkreślenie braterstwa ludzi; ci, którzy stoją obok nas, tak samo jak my zwracają się do Boga Ojca, do swojego Ojca.

Czy są specjalne nabożeństwa do Boga Ojca? Wydaje się, że więcej modlitw adresowanych jest do Maryi i świętych.

W podręczniku dla służby liturgicznej archidiecezji krakowskiej możemy znaleźć litanię do Boga Ojca.

Jako ciekawostkę warto podać, że istnieją nawet świadectwa, albo raczej informacje, o objawieniach Boga Ojca. Moim zdaniem, są one nieautentyczne. Otóż np. we Włoszech ktoś twierdził, że miewa objawienia Boga Ojca. Podczas jednego z nich Bóg miał powiedzieć: „Nie posłuchali mojego Syna, może mnie posłuchają". Ojciec posłał Syna, by nam objawił prawdę o Nim samym. Myślę, że Ojciec nie ma potrzeby się objawiać, pełnia objawienia jest w Jezusie Chrystusie: Wielokrotnie i na różne sposoby niegdyś przemawiał Bóg do ojców naszych, a teraz przemówił przez Syna (Hbr 1,1). Trudno sobie wyobrazić coś bardziej przekonującego. Bo czym miałoby się różnić takie prywatne objawienie

się Boga Ojca od tego danego Mojżeszowi? Oznaczałoby to pewien regres w procesie objawienia.

Bóg Ojciec — w przeciwieństwie do różnych świętych — nie objawia się ludziom. Może dlatego w kalendarzu nie ma Jego święta?

W przeszłości podejmowano próby ustanowienia liturgicznego święta. We Francji i Hiszpanii na początku XVII w. rozwijał się kult Boga Ojca, były nawet odprawiane Msze św. ku Jego czci. Przez lata kult ten rozwijał się, nawet mimo zakazu odprawiania takich Mszy (z 1628 r.). Zwrócono się nawet do Kongregacji do Spraw Rytów z prośbą o ustanowienie święta Boga Ojca. Jak widać, do dzisiaj się to nie udało. Problem ten był poruszany jakiś czas temu na zjeździe dogmatyków polskich. Zauważyłem, że teologowie nie byli zbytnio zainteresowani ustanowieniem takiego święta.

Kto o tym decyduje?

Decyzja należy do Stolicy Apostolskiej, ale - z drugiej strony - Watykan nie narzuca tego typu rzeczy, potrzebny jest oddolny rozwój kultu. Większość różnych świąt, szczególnie maryjnych, zostało wprowadzonych w wyniku pewnej, ustalonej już tradycji. Zazwyczaj jest tak, że gdzieś, w jakimś regionie, rozwija się kult, który potem zostaje przyjęty w całym Kościele. Uroczystość Trójcy Świętej była najpierw obchodzona w zakonie cystersów. Dopiero potem zaczął ją obchodzić cały Kościół. Może zatem zdarzyć się tak, że Ojciec będzie czczony w jakiejś wspólnocie, np. zakonnej, a potem kult ten zostanie ogłoszony w Kościele powszechnym.

W Polsce nabożeństwo do Boga Ojca istnieje w zgromadzeniu Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusowej. Badałem kiedyś pisma tego zakonu: ojcostwo Boga jest tam pojmowane bardziej jako Opatrzność Boża, ale myślę, że można u nich zauważyć zalążki tzw. pobożności patrocentrycznej.

Żeby taki oddolny ruch się pojawił, trzeba przybliżać ludziom prawdę o Bogu Ojcu. Ale jak to robić, żeby jej jeszcze bardziej nie komplikować.

Pierwszym problemem jest ikonografia i przedstawianie Boga Ojca w jakiś zrozumiały sposób, a drugim sposób mówienia o Nim. Jeśli chodzi o ikonografię, to istnieje pewien problem w tzw. tradycji zachodniej, czyli łacińskiej. Najczęstszym sposobem przedstawiania Boga Ojca jest robienie z niego starca z długą brodą. Z teologicznego punktu widzenia jest to oczywiście błąd. Nie wolno wyobrażać sobie Boga Ojca jako starszego, bo Ojciec jest równy Synowi, a Syn jest równy Ojcu - nigdy Ojciec nie istniał bez Syna!

Przypomina mi się anegdota, którą opowiadał kiedyś śp. ks. Tischner: Spotkał proboszcz Franka Gąsienicę i pyta go: „Czemu nie chodzisz do kościoła?". „Ano, bo wszystko już wiem o Panu Bogu, to co będę chodził". „A jak wiesz wszystko, to powiedz mi, ile jest Osób Boskich?" - pyta proboszcz. „Ano dwie" - odpowiedział Franek. „Dwie Osoby Boskie?! A kto cię katechezy uczył?!". „Ano wikary". „No to, jak cię uczył?". „Ano uczył, że są trzy Osoby Boskie, Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty, ale Bóg Ojciec był taki stary, że już chyba nie żyje.

A jeśli chodzi o drugi problem, czyli sposób mówienia o Bogu?

Najlepiej posługiwać się tymi samymi kategoriami, którymi posługiwał się Pan Jezus. Zawsze gdy opowiadamy komuś o Bogu Ojcu, musimy też pamiętać o ewentualnych skojarzeniach, jakie ktoś może mieć z własnymi rodzicami. Wiadomo, że współcześnie mamy do czynienia z wieloma rozbitymi rodzinami, dlatego też doświadczenie ojcostwa może być bardzo różne.

Ma Ksiądz na myśli to, że ojciec jest wielkim nieobecnym.

Jeśli jest nieobecny, to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli stosuje w domu przemoc.

Ojcostwo jest poważnym problem społecznym, psychologicznym i socjologicznym. Niektórzy mężczyźni nie chcą podejmować zadań ojcowskich i odpowiedzialności za własne dziecko. Często zostawiają kobietę samą. Dlatego jednym z argumentów pozateologicznych nauczania patrylogii i wprowadzenia liturgicznego święta Boga Ojca jest właśnie argument socjologiczny. Byłaby to dodatkowa okazja, by mówić o ojcostwie ludzkim. Patrylogia miałaby więc do spełnienia podwójne zadanie - przybliżyć ludziom teologiczną prawdę o Ojcu oraz uświadamiać społeczne znaczenie ojcostwa.

Oczywiście to, co teologia wypracowuje, powinno być później w jakiś sposób przełożone na język katechezy. To kolejny problem. Sam nie katechizuję, ale zdaję sobie sprawę z tego, że prawda o ojcostwie Boga nie dociera jeszcze do wszystkich ludzi.

Jeśli ktoś miał ojca, którego nigdy nie było w domu, trudno go przekonać, że Bóg jest najlepszym Ojcem.

Trzeba dużego rozeznania, ostrożności i świadomości, że Bóg Ojciec jest kimś zupełnie innym niż mój ojciec, który być może budzi negatywne skojarzenia. Wszystkie przykre doświadczenia możemy próbować leczyć - słowa „leczyć" używam w znaczeniu przenośnym - odwołując się do miłości Ojca. To pozwala zrozumieć, że nawet osoba tak nam bliska jak tata, nie zawsze jest żywym, autentycznym obrazem Boga. Nie zapominajmy też, że Bóg opiekuje się nami przez naszych rodziców, ale też przez wszystkich ludzi, których spotykamy. My również możemy być opiekunami innych, być rękoma Ojca, który przygarnia.

ks. dr hab. Jan Daniel Szczurek, profesor teologii dogmatycznej, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jana Pawła II, Kierownik Katedry Teologii Dogmatycznej UPJPII.

opr. aw/aw



List
Copyright © by Miesięcznik List 11/2009

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama