Nasza modlitwa za papieża, za Kościół, jest ogromnie ważna
O pewnych marzeniach, papieżu i Kościele... młodzieżowych rozważań ciąg dalszy...
Kiedyś miałam marzenie które, niestety, w tym życiu już się nie spełni. Chciałam zobaczyć papieża Jana Pawła II. To był taki "starszy pan", którego od razu polubiłam. Od kilku dni mam nowe-stare marzenie. Znowu chciałabym zobaczyć pewnego "starszego pana", który urzekł mnie od pierwszych chwil sprawowania swojej funkcji – papieża Franciszka.
Wystarczyło mi kilka minut, by tego "pana" polubić. W ciągu gestu trwającego może około minuty, ten człowiek zrobił przynajmniej trzy ważne rzeczy. Papież przed błogosławieństwem proszący o modlitwę – to jeszcze nie jest niezwykłe, ale papież, który prosi o tę modlitwę tu i teraz po czym pochyla się przed zgromadzonym tłumem – to rzecz niesamowita i bardzo mądra.
Po pierwsze: papież podkreślił wagę tego, bez czego nas nie ma. Nas - Chrześcijan. Wagę modlitwy. Pokazał jej miejsce, podkreślił, jak wielkie ma dla nas znaczenie
Po drugie papież nie tylko powiedział, on od razu zrobił to, co trzeba. Nie mówił jak potrzebna jest modlitwa, ale to pokazał. Nie trzeba było głosić długiego kazania o modlitwie za swojego papieża. Wystarczyło powiedzieć: Módlcie się za mnie teraz. A potem pokazać: a ja, papież, pochylam się przed wami podczas tej modlitwy, tak jest dla mnie, dla nas, ważna!
I wreszcie po trzecie, dla mnie, bardzo ważne. Pokazanie nam: to nie ja, papież, się modlę, to MY się modlimy. A więc, to nie ja jestem Kościołem, to MY nim jesteśmy. Jestem Waszym przedstawicielem, ale bez was i bez NASZEJ wspólnej modlitwy Kościoła nie ma. Ciągle jesteśmy w lesie (i świeccy i księża) z tym, że to nie tylko Duchowni tworzą Kościół, ale świeccy również. Nie chodzi tu o samo bycie we wspólnocie ale o podejmowanie inicjatywy, branie odpowiedzialności. Wciąż wielu z nas nie umie oderwać się od standardowego obrazu typu: my-oni, pasterze – ich owieczki (gdzie zagonią, tam iść trzeba i nie trzeba przy tym za wiele myśleć). To nie tak.
Liczyłam na papieża, który sięgnie do korzeni, do podstaw Chrześcijaństwa. Do prostoty tego, co najważniejsze (choć nie do końca wiedziałam, co miałoby to oznaczać). Kościół ubogi dla ubogich, z modlitwą tak mocno podkreśloną to bardzo dobry start, dobry program – myślę, że to odpowiedź na moje oczekiwania.
Potem będzie pewnie tylko trudniej. Tylko, że to nie jest tylko problem papieża Franciszka. On nam pokazał, że my też istniejemy, nie tylko jako tłum, ale jako jego współbracia. To, co robimy, też jest bardzo ważne.
Nasza modlitwa za papieża, za Kościół, jest ogromnie ważna.
opr. aś/aś