Jako osoba mierząca się od czasu do czasu z pięknym ale wymagającym gatunkiem publicystycznym, jakim jest felieton, unikam tematów, które w danym momencie pojawiają się w co drugim tekście dziennikarskim. Tym razem jestem przekonany, że trzeba zrobić wyjątek.
Dzisiaj niejako obowiązkiem każdego katolickiego publicysty jest stanąć w szeregu ludzi broniących przed atakiem na dobre imię św. Jana Pawła II. Nie chodzi oczywiście o bezmyślne trwanie w jakimś sztucznym wzmożeniu czy powtarzanie utartych tez, a już szczególnie – o atakowanie atakujących. Natomiast papież jest zbyt ważną postacią dla historii Kościoła powszechnego i tej naszej polskiej jego części. Jest zbyt newralgicznym bohaterem współczesnych dziejów historii światowej i narodowej. Zazwyczaj bywam wstrzemięźliwy w wygłaszaniu szybkich i uogólniających sądów, ale w tym przypadku można śmiało stwierdzić, że środowiskom, które stoją za atakami nie chodzi „tylko” o Jana Pawła II. Jest to kolejny etap w osłabianiu Kościoła, niszczenia autorytetów narodowych i rugowania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej.
Niestety, ale z równym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w roku wyborczym wiele kręgów uzna, ze można zbić na tym swój polityczny kapitał. Obserwujemy zbyt dużo przejawów synchronizacji i spójności podjętych działań przez różne społeczno-polityczne środowiska, by nie mieć przeczucia, graniczącego z pewnością, że nie dzieje się to przypadkiem. W sposób szczególny bezbronna jest tutaj młodzież. W pełnoletniość wchodzą ludzie, którzy urodzili się przecież już po śmierci Ojca Świętego. Nie mają zatem naturalnych sentymentów i nie czują zrozumiałej więzi. Zanim dzięki rodzicom czy ofiarnej pracy katechetów zdążą poznać tą wielką postać, już zostanie im zohydzona i odarta z autorytetu. Kolejne socjologiczne badania pokazują galopujące tempo laicyzacji polskiej młodzieży. Jest to dramatyczny proces, bo nie dotyczy z przyczyn oczywistych tylko religijności.
Młodych ludzi, którzy są wykorzeniani z chrześcijaństwa, pozbawia się ważnych elementów tożsamości kulturowej, narodowej i wspólnotowej. Czy oferuje się coś w zamian? W zasadzie nic! Jakiś powierzchowny liberalizm, ideologię neomarksistowską, prymitywny ekologizm, a wszystko podlane sosem nihilizmu i hedonizmu. Jeśli dodamy do tych procesów obiektywne zjawiska wynikające z tempa i globalizacji współczesnego świata, to trudno się dziwić swoistej kruchości psychologicznej, frustracji ekonomicznej i kryzysowi egzystencjalnemu młodych pokoleń. Jasne, że w tekście publicystycznym trudno o naukową i długą analizę. Warto jednak popatrzeć na te wszystkie przedstawione procesy socjologiczne właśnie w całości - z tą ogromną siecią powiązań.
Cieszy zatem reakcja środowisk katolickich i patriotycznych na obecną sytuację. Wiele debat, audycji, tekstów publicystycznych czy akcji w social mediach powstało spontanicznie i ma często merytoryczny wymiar. Dziś wielu katolików ma świadomość, że człowiek święty nie musi być nieomylny, może nawet zbłądzić. Nie można jednak dokonywać kapturowych sądów bez odrobiny obiektywizmu, z góry przyjętymi tezami i z ideologicznym uprzedzeniem. Szczególnie ważny jest głos KEP, która poprzez stanowisko Rady Stałej przypomniała, że „bezspornym faktem jest, że Jan Paweł II był papieżem, który zgodnie z nabywaną wiedzą podjął zdecydowaną walkę z przypadkami wykorzystywania seksualnego dzieci i małoletnich przez niektórych duchownych oraz wprowadził obowiązujące w całym Kościele normy rozliczania tego typu przestępstw, podkreślając, że w „stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby młodych”. Rozpoczął jakże ważny i kontynuowany do dziś proces oczyszczenia Kościoła w tej sferze”.
Wszelkie działania: modlitewne, intelektualne czy wspólnotowe, mające na celu obronę przed zamachem na dziedzictwo, nauczanie i pamięć o Janie Pawle II są dzisiaj wyrazem troski o Kościół i Ojczyznę.
/mkd