Pytanie o Auschwitz

Auschwitz to nie tylko historia. Trzeba sobie zadać pytania: co to doświadczenie mówi o nas samych? Przed czym nas ostrzega?

Pytanie o Auschwitz

70. rocznica wyzwolenia Auschwitz będzie z pewnością wyjątkowa. żyjących świadków tamtych strasznych wydarzeń jest bowiem coraz mniej, i wiemy, że kiedyś odejdą. Już teraz musimy zdawać sobie sprawę, że historia zostanie tak czy inaczej udokumentowana: muzealne eksponaty, baraki i ruiny krematoriów, filmy, fotografie, spisane świadectwa. I wybrzmiewające na nowo w każdym pokoleniu pytanie: Co doświadczenie Auschwitz mówi nam o nas samych? Czego nas uczy?

Organizatorzy tegorocznych obchodów wyzwolenia obozu wyraźnie podkreślają, że dziś trzeba w centrum postawić ostatnich ocalonych. Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz dr Piotr Cywiński na oficjalnym portalu zaznacza, że byli więźniowie zrobili wszystko, co mogli, by uzmysłowić nam, że do największych tragedii dochodzi zaskakująco łatwo. — Dotychczas to oni uczyli nas patrzeć na tragedię ofiar niemieckiej III Rzeszy i na całkowite zburzenie świata europejskich Żydów. To ich głos stał się najpełniejszym ostrzeżeniem przed naszą, ludzką, zdolnością do skrajnego poniżenia, pogardy i ludobójstwa. Niedługo jednak to już nie świadkowie tamtych lat, ale my — powojenne pokolenia — będziemy nieśli dalej tę potworną naukę i wynikające z niej przytłaczające wnioski.

Oczywiście, siłą przesłania płynącego z Auschwitz-Birkenau jest także autentyzm tego miejsca, jedynego zachowanego w takim stopniu obozu zagłady. Dlatego od 2009 r. działa fundacja, mająca na celu stworzenie kapitału wieczystego, który powinien wynosić 120 mln euro (dotychczas udało się zebrać kwotę 102 mln euro), z którego zyski miałyby sięgać 4-5 mln euro rocznie. To pozwoliłoby na prowadzenie długofalowego programu konserwacji na terenie Miejsca Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Pamięć i edukacja

Kolejna okrągła rocznica ma szansę wzbudzić coraz większą świadomość koniecznej edukacji następnych pokoleń. Słowa: „ma szansę” nie są tutaj przypadkowe. Bo jeśli z jednej strony świadomi jesteśmy tego, że dzieli nas coraz większy czasowy dystans od Holokaustu i z pamięcią o nim nie jest najgorzej, to z drugiej strony w kwestii edukacji jest jeszcze wiele do zrobienia.

Może cieszyć np., że na Światowej Mapie Pamięci, którą umieszczono na oficjalnej stronie obchodów rocznicy wyzwolenia obozu, znajduje się ok. 100 wydarzeń, mających upamiętnić fakty sprzed 70 lat. Są wśród nich m.in. tak odległe od Auschwitz miejsca, jak Wellington w Nowej Zelandii, gdzie zostanie otwarta nowa wystawa stała: „Z Auschwitz do Aotearoi: przeżyć niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny”, zorganizowana przez tamtejsze Centrum Holokaustu. Ekspozycja opowiada o dziewięciu kobietach z Czechosłowacji, Polski, Niemiec i Węgier, które były więźniarkami Auschwitz i obozów pracy, a po wojnie wyemigrowały do Nowej Zelandii, gdzie założyły rodziny i rozwijały życie zawodowe.

Na światowej mapie pamięci zaznaczono zarówno wydarzenia zakrojone organizacyjnie na wielką skalę, jak i małe projekty, jak ten przygotowany przez uczniów Gimnazjum nr 1 w Gierałtowicach. W rocznicę wyzwolenia Auschwitz w szkolnym radiowęźle emitowana będzie audycja, w której uczniowie podzielą się refleksjami z wyjazdu w październiku ubiegłego roku do Auschwitz-Birkenau. Takie przykłady mogą cieszyć, ale jest też coś, co smuci.

— Z roku na rok maleje liczba młodzieży odwiedzającej obóz — tłumaczy Andrzej Kacorzyk, dyrektor Międzynarodowego Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście, wskazując trzy przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwszą z nich jest zmiana w programie nauczania historii w szkołach, drugą — waga tematu, który od nauczycieli i wychowawców wymaga odpowiedzialności w przygotowaniu i podsumowaniu wizyty w tym obozie, trzecią zaś — wspomniany brak wsparcia finansowego. — Jesteśmy bodaj jednym z ostatnich dużych państw Europy, które nie posiada takiego programu wsparcia wizyt w muzeum, jakie funkcjonują np. w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, we Francji czy we Włoszech — tłumaczy Andrzej Kacorzyk.

Kierowana przez niego instytucja razem z diecezją bielsko-żywiecką i Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu stworzyły projekt edukacyjny: „Przez wspólną historię ku przyszłości”, skierowany do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. W ramach projektu, powstałego na kanwie obchodów Dnia Judaizmu w Kościele katolickim, uczniowie po przyjeździe do Oświęcimia, w oparciu o specjalny program, zwiedzają Muzeum Żydowskie i synagogę Chewra Lomdej Misznajot — jedyny ocalały żydowski dom modlitwy w Oświęcimiu, obóz Auschwitz-Birkenau oraz Centrum Dialogu i Modlitwy. Odwiedzane miejsca mają uzmysłowić młodemu pokoleniu, jak wyglądało życie chrześcijan i Żydów przed wojną, następnie rozmiar i wagę wspólnej tragedii w obozie zagłady, by w końcu przez poznanie działań na rzecz dialogu i pokoju wyjść ku przyszłości.

— Edukacja ma do przejścia jeszcze wiele ważnych kroków, zanim nauczanie o Auschwitz i o Zagładzie nie umiejscowi się w sposób możliwie sensowny w systemach nauki o społeczeństwie, w edukacji obywatelskiej, a nawet w nauczaniu historii najnowszej — stwierdza Piotr Cywiński, zaznaczając, że edukacja związana z Auschwitz jest także nauczaniem o człowieku, o społeczeństwie, o sile mediów, o polityce. — Wystarczają społeczne frustracje, nuta demagogii, wyimaginowany wróg, chwila szaleństwa... Konstrukcja pokoju jest bardzo krucha i nigdy nie można przyjąć, że jakikolwiek „acquis communautaire” — dorobek wspólnotowy jest tak naprawdę nabyty raz na zawsze. Widać to dziś bardzo dobrze przynajmniej w kilku rejonach świata, i jest to tym bardziej niepokojące. Przyszłość naszej cywilizacji leży tak naprawdę w naszych rękach i musimy być odpowiedzialni za jej kształt. Mądra wizja przyszłości musi być zakorzeniona w pamięci — podkreśla dyrektor Muzeum Auschwitz.

Tajemnica i wiara

Z pewnością na przestrzeni 70 lat zmagania się z pamięcią o tak tragicznych wydarzeniach wiele już się dokonało. Biorąc pod uwagę choćby mocno brzmiące pytanie o obecność Boga (lub jego nieobecność — jak stawiali problem niektórzy myśliciele), można powiedzieć, że w jakiś sposób „u progu Auschwitz” rodziła się odpowiedź. „W nurcie powojennej teologii Auschwitz stał się cieśniną. Niektórzy ogłosili koniec teologii, inni tworzyli teologię mroczną i smutną, mało odważni omijali ten temat, odważni podjęli go z pożytkiem dla teologii. Dziś można powiedzieć, że teologia po Auschwitz ani nie umarła, ani nie stała się pesymistyczna. Upływający czas potwierdził jej niezbędność, gdyż po wojnie rozwinęły się teologie nadziei, krzyża, osoby, pojednania, miłości, miłosierdzia, zmartwychwstania, choć rzadko wprost akcentowały swe związki z tym wyjątkowym miejscem na ziemi” — taką diagnozę dotyczącą kondycji polskiej teologii nakreślił ks. dr hab. Krzysztof Kaucha z KUL w książce „Perspektywy teologii po Auschwitz”, wydanej w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.

Mówiąc o Centrum Dialogu i Modlitwy, które zostało utworzone jako miejsce dialogu między ludźmi i narodami o odmiennych kulturach i wyznawanych religiach, nie sposób nie wspomnieć osoby ks. dr. Manfreda Deselaersa. Ten niemiecki kapłan, od 1990 r. mieszkający w oświęcimskiej parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, od wielu lat pracuje na rzecz dialogu i pojednania właśnie „u progu Auschwitz”. W 2000 r. Polska Rada Chrześcijan i Żydów uhonorowała go tytułem Człowieka Pojednania, przyznawanym osobom, które szczególnie przyczyniły się do dialogu chrześcijańsko-żydowskiego w Polsce. Mimo że jego naukowa i duszpasterska droga oraz dydaktyczna działalność skoncentrowane są wokół wydarzenia Auschwitz już kilka dekad, wciąż podkreśla on, że był to proces odkrywania tajemnicy. — Coraz bardziej uświadamiamy sobie, że to doświadczenie jest w pewien sposób tajemnicą dla nas wszystkich. Bo najbardziej racjonalne odpowiedzi wciąż nie są wystarczające — tłumaczy ks. Deselaers. — Tu nie wystarczy powiedzieć, że „rozumiem”. Przekonuję się coraz bardziej, że wobec takiego doświadczenia, jakim jest Auschwitz, ważniejsze jest, by razem być, by razem się modlić, nawet jeśli wierzymy inaczej — dodaje kapłan, podkreślając, że dziś Auschwitz jest dla nas wielkim wyzwaniem, by odkryć i zrozumieć, że każdy człowiek ma swoją godność, a ta ostatecznie zakorzeniona jest w Bogu. — Tej godności nie da się wytłumaczyć i zrozumieć przy pomocy takich czy innych badań. W tę godność trzeba po prostu uwierzyć — stwierdza ks. Deselaers.

Zdanie to współgra z jego wypowiedzią z 2000 r., w której stwierdził, że „problemu Auschwitz nie można rozpatrywać bez wymiaru religijnego”. Jeśli prawdą jest, że chcemy zmierzyć się z tym problemem, a jednocześnie racje religijne usuwane są z publicznej debaty, to może się okazać, że umknie nam coś ważnego z pytania o Auschwitz. Nie tylko dla nas, ale także dla tych, którzy nie spotkają już żyjących świadków tamtych wydarzeń.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama