Maryja jest Królową Polski od 13 pokoleń. Czy rozumiemy, co znaczy Jej królowanie?
Najświętsza Maryja jest Królową Polski od dwunastu pokoleń. Tymczasem przed nami wciąż czas nauki, by zrozumieć, kim jest nasza Pani.
Może obecny rok jest okazją, by dostrzec piękno bycia Jej narodem? To czas bolesnej weryfikacji ziemskich zabezpieczeń, a także odkrywania maryjnej intuicji kard. Stefana Wyszyńskiego, który chciał, by „Polska była rzeczywistym królestwem” Jej Syna i Jej samej. Słowo „rzeczywistym” jest tu kluczowe.
Jesteśmy 13. pokoleniem po 1655 r., a czasem można odnieść wrażenie, że Jej władza wśród nas pozostaje tylko funkcją honorową. Czy dlatego, że to, czego chce Maryja, i to, czego my pragniemy, rozmija się tak samo jak pragnienia Jezusa i Jego uczniów? Może i nam potrzeba daru Ducha Świętego, by zrozumieć misję Królowej Polski i tym samym uczynić Polskę „ikoną Królestwa”, a może i „iskrą”, o której tak wiele rozmawiamy?
Przypomnijmy błąd Dwunastu, którzy mesjańską misję Jezusa traktowali w kategoriach doczesnych. Apostołowie chcieli, by Chrystus uczynił Izrael wielkim narodem, wybawił go z niewoli i obdarzył bogactwem. Tymczasem Jezus uczył, że Jego królestwo „nie jest stąd”, że „nie jest z tego świata”. Mówił o cierpieniu i śmierci nie jako o celu samym w sobie, ale jako o znaku, jak bardzo trzeba kochać, by dokonał się cud przemiany świata. Mówił o szczęściu nie doczesnym, ale wiecznym; mówił o bogactwie nie przemijającym, ale trwałym; nie opowiadał o radości, którą łatwo odebrać... W Jego ustach słowo „zbawienie” oznaczało ocalenie z rąk szatana, wyrwanie z niewoli grzechu, otwarcie nieba. Nie zapowiadał wywyższenia narodu, wielkości czy panowania nad innymi.
Co to zatem znaczy, że Jego Matka jest Królową Polski? W swej jasnogórskiej ikonie wskazuje Ona na Syna, który jest Królem w zupełnie innych kategoriach. Jego królestwo nie jest z tego świata i nie ma On sług walczących dla Niego o sprawy doczesne. Królestwo Maryi także „nie jest stąd”; jest nim nie Polska w wymiarze doczesnym, lecz Polska „nie z tego świata” — nasza ojczyzna na płaszczyźnie Bożej. Ile jest wśród nas tego wymiaru, tyle Jej rzeczywistej władzy.
Na jasnogórskim obrazie Jezus trzyma w dłoni Ewangeliarz. Maryja chce, byśmy byli narodem, który żyje nauką Jej Syna. Taki właśnie był cel prymasa Wyszyńskiego: Niech Polacy zaczną się karmić Ewangelią, niech poczują jej smak i moc, niech sprawdzą — niech odważą się na taki eksperyment! Niech doświadczą, że reguła Ewangelii zmienia wszystko!
Centrum jasnogórskiej ikony to Ewangelia. Jezus trzyma w ręku konstytucję królestwa Maryi. Gdy zaczniemy nią żyć, będziemy Jej koronnymi dziećmi. Im więcej w nas Jej krwi, tym więcej w nas służby, tym więcej miłości do ludzi wokół, miłości bezwarunkowej i gotowej umierać za innych na krzyżu.
Królowa z Jasnej Góry uczy tego ze swego cudownego wizerunku. Tylko Ona nosi blizny. Jej Syn nie ma żadnej! Wszystkie rany na obrazie zostały zadane tylko Jej. Jakby zasłoniła sobą swoje Dziecko.
Czy rozumiemy tę lekcję? To są blizny królewskie — insygnia Jej władzy.
Ile takich blizn jest na linii naszego życia? Na ile ofiar, ran jesteśmy gotowi, gdy nieoczekiwanie nadejdzie czas próby, egzamin z naszego chrześcijaństwa? Ile jest w nas miejsca na królowanie Maryi, na przyjęcie od Niej upominku na całe nasze życie — daru Ewangelii?
Jej królowanie nie jest z tego świata... W starej teologii mówiło się: „rząd dusz”. Rzeczywiście, cóż jest dla Królowej Polski ważniejszego niż to, że nasz naród wchodzi każdego dnia do nieba?
opr. mg/mg