Brońmy prawdy o św. Janie Pawle II

W świetle Raportu McCarricka świętość Jana Pawła II wobec przewrotności ludzkiej i karygodnych zaniedbań instytucjonalnych broni się skutecznie

 W świetle Raportu McCarricka świętość Jana Pawła II wobec przewrotności ludzkiej i karygodnych zaniedbań instytucjonalnych broni się skutecznie, nawet jeśli niektórzy komentatorzy wyprowadzają zupełnie inne - fałszywe — wnioski.

Dwa tygodnie temu podzieliłem się pierwszymi refleksjami na temat watykańskiego Raportu McCarricka. Po publikacji odezwało się do mnie wiele osób prosząc o dodatkowe informacje. Ale być może nie wracałbym już do tego tematu, gdyby nie absurdalne rzeczy, które mają miejsce w przestrzeni publicznej i oddziałują na wyobraźnię wielu ludzi, którzy czują się coraz bardziej zagubieni.

Atak na św. Jana Pawła II

Podam dwa przykłady takich zachowań, jeden z naszego podwórka i jeden spoza. Oto w ramach Strajku Kobiet, czy też obok niego, w niektórych miastach rozpoczęto akcję „uzupełniania” tablic informacyjnych, w ramach której na przykład Plac św. Jana Pawła II, staje się „Placem Ofiar Jana Pawła II”. Oprócz tego prowadzi się szeroką kampanię medialną, która ma przekonać Polaków, że „po pontyfikacie Jana Pawła II pozostały zgliszcza”, że jest winien przestępstw dokonanych na setkach jeśli nie tysiącach dzieci na całym świecie. I jest ta kampania prowadzona tuż po publikacji Raportu McCarricka, aby sprawić wrażenie, że te oskarżenia wynikają wprost z zawartości watykańskiego raportu. Drugie charakterystyczne wydarzenie, tym razem spoza Polski, to edytorial, czyli artykuł przedstawiający opinie całej redakcji, opublikowany na stronach internetowych amerykańskiego portalu National Catholic Register, gdzie wprost uprasza się amerykańskich biskupów, aby rozpoczęli akcję „wyciszania kultu Jana Pawła II”. Oto cytat: „Czas na trudny rachunek. Ten człowiek, ogłoszony katolickim świętym przez papieża Franciszka w 2014 roku, świadomie narażał dzieci i młodzież w archidiecezji Waszyngtonu i na całym świecie. Czyniąc to, podważył również świadectwo globalnego Kościoła, podważył jego wiarygodność jako instytucji i dał biskupom godny ubolewania przykład ignorowania relacji o ofiarach wykorzystywania. Jak każdy święty, Jan Paweł II cieszy się bardzo żywą pobożnością, ludzie na całym świecie podtrzymują jego pamięć poprzez szerzenie jego kultu, nadawanie kościołom i szkołom jego imienia oraz uczestnictwo w procesjach i paradach w jego liturgiczne święto. Biorąc pod uwagę to, co wiemy teraz o długotrwałych konsekwencjach decyzji Jana Pawła II, biskupi USA, którzy spotkają się w przyszłym tygodniu na dorocznej konferencji, powinni poważnie rozważyć, czy amerykańscy katolicy mogą kontynuować takie praktyki. Powinni również przedyskutować prośbę, aby Watykan formalnie zniósł kult Jana Pawła II. Ofiary molestowania zasługują przynajmniej na to”.

Straszne są te słowa i nie mogę uwierzyć, że czytaliśmy ten sam raport, a z drugiej strony zastanawiam się, czy redaktorzy tego portalu z taką samą stanowczością traktują swój własny Episkopat, który przecież tak naprawdę „podrzucił” to kukułcze jajo w postaci McCarricka Janowi Pawłowi II, w swojej znakomitej większości wychwalając go pod niebiosa, przy jednym głosie wątpliwości (wątpliwości, a nie faktów) kardynała O'Connora.

A może lepiej w ogóle nie kanonizować?

W każdym razie widać wyraźnie, że jest to potężny atak na ostatni symbol jaki nam katolikom pozostał, czyli św. Jana Pawła II. W powszechnie zasianej wątpliwości w sercach katolików odnośnie różnych skandali, które miały miejsce w Kościele, św. Jan Paweł II był bastionem i symbolem tego, co prawdziwe i święte, jeżeli zbruka się również jego, Kościół będzie bardzo łatwy do rozbicia i rozproszenia. A to, że niektóre media, nawet te mające w nazwie katolickość, tak ochoczo włączają się w tę akcję, oznacza że próbują wyrobić sobie lepszą pozycję przetargową na ewentualny nowy porządek świata i tego co zostanie z Kościoła. Myślę też, że przynajmniej u nas w Polsce, na tej samej fali dojdzie do próby powstrzymania beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, bo zawsze był on solą w oku niektórym środowiskom, również katolickim, są na to dowody w literaturze. Jego nauczanie, maryjność, łączenie wiary z patriotyzmem to nie są dobre przesłanki dla „nowego Kościoła, który ma się narodzić na zgliszczach tego obecnego”. A jak się zbruka Jana Pawła II, to przy okazji można i kardynała Wyszyńskiego. No przecież to on zrobił biskupem choćby kardynała Gulbinowicza, a wszyscy wiemy, co z niego za ziółko było... Zresztą już płyną różne głosy, że błędem było skrócenie okresu przed rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego do pięciu lat po śmierci. Bo jak twierdzą krytycy, mogą wyjść na jaw różne rzeczy. Lepiej czekać (jak było wcześniej) 50 lat. Oczywiście! I wtedy kiedy ktoś zostanie Świętym już nikt z żyjących nie będzie go pamiętał. A przecież Jan Paweł II zmienił ten przepis właśnie po to, aby ludzie mogli mieć świadomość, że Świętym może być również ktoś, kto żyje w naszych czasach, tak się stało właśnie z św. Matką Teresą z Kalkuty, potem z samym św. Janem Pawłem II, a ostatnio choćby z bł. Carlo Acutisem. Co nie znaczy, że nie popełniali oni błędów. Ale być może niektórym marzy się powrót do hagiografii zamiast biografii Świętych, gdzie obraz jest tak lukrowany, że aż mdli i odpycha zamiast przyciągać.

Jan Paweł II i McCarrick

Wracamy więc raz jeszcze do Raportu McCarricka i tego co tam jest odnośnie Jana Pawła II. Sam papież Franciszek na pytanie o McCarricka w 2013 roku stwierdził, że jakiekolwiek zarzuty postawione przeciw niemu przed rokiem 2000 musiały zostać uznane za pozbawione fundamentu, ponieważ „Jan Paweł II był człowiekiem tak rygorystycznym moralnie, o takiej prawości, że nigdy nie pozwoliłby na awans skorumpowanej kandydatury”. Nie jest to definitywna ocena, ale wyraz olbrzymiego zaufania Franciszka do osoby papieża z Polski. W poprzednim tekście opisałem szczegółowo jak wyglądał proces weryfikacji przed nominacją McCarricka na stolicę arcybiskupią w Waszyngtonie, który to moment jest kluczowy dla zarzutów stawianych św. Janowi Pawłowi II. Pisałem więc, że w oparciu o list kardynała O'Connora, którego niesłychanie szanował, Jan Paweł II najpierw przychylił się do sugestii, aby nie brać pod uwagę kandydatury McCarricka. Następnie po przeczytaniu listu samego McCarricka, w którym deklaruje on (po raz pierwszy, bo nikt wcześniej go nie stawiał przed zarzutami!) swoją absolutną niewinność, a oprócz tego gotowość przyjęcia każdej woli Ojca Świętego, wykazuje się wielką pokorą, zgłasza nawet gotowość odejścia z arcybiskupstwa w Newark, które wówczas piastował. Papież Jan Paweł II uwierzył wyznaniu Theodore'a McCarricka. Co to oznaczało prawnie? Jak pisze ks. Franciszek Longchamps de Berier, profesor nauk prawniczych, papież „zdjął blokadę i pozwolił Kongregacji ds. Biskupów nie wykluczać go z poszukiwań najlepszego kandydata na arcybiskupa Waszyngtonu. Nie znalazł się na liście trzech, proponowanych przez Gabriela Montalvo. Jednak propozycje od nuncjusza w danym kraju są brane pod uwagę jako jedne z sugestii. Były też wspomniane listy od czterech amerykańskich hierarchów i członkowie Kongregacji ds. Biskupów na bieżąco orientowali się w dostępnych kandydaturach. Kongregacja Nauki Wiary już wcześniej zgłosiła, że nie ma żadnych uwag negatywnych — nic z jej dokumentacji nie wynikało, co kazałoby ostrzegać przed kandydaturą Theodore'a McCarricka. Kongregacji ds. Biskupów podjęła dalsze, typowe w takich okolicznościach działania, prosząc jeszcze o opinię arcybiskupa Cacciavillana. Uznał, że to najlepsza kandydatura na Waszyngton”. McCarrick został arcybiskupem Waszyngtonu a wkrótce potem kardynałem. Pierwsze dowody na jego nadużycia pojawią się sześć lat później.

Świętego też można oszukać

Nie ma żadnych podstaw, aby oskarżać Jana Pawła II o promowanie przestępcy. Jedynie można zapytać, dlaczego Jan Paweł II mu uwierzył (podobnie jak wszyscy inni przedtem i jeszcze długo potem. Sam kardynał O'Connor nie miał wcześniej wątpliwości, kiedy McCarrick pokonywał kolejne szczeble kariery)? Pomijając fakt, że znał McCarricka od dawna, i że oprócz plotek i niewiarygodnych oskarżeń, McCarrick miał na koncie same sukcesy, i że napisał przejmujący i pełen pokory list z wyznaniem swojej niewinności?

Autorzy raportu starają się tak wyjaśnić powody, dla których papież Jan Paweł II uwierzył zapewnieniom listu. „Chociaż brak jest bezpośrednich dowodów, na podstawie nabytych elementów wydaje się możliwe założenie, że wcześniejsze doświadczenia Jana Pawła II w Polsce, dotyczące użycia fałszywych oskarżeń wobec biskupów w celu podważenia roli Kościoła, wpłynęły na jego skłonność do uznania zaprzeczeń McCarricka”. Tej kwestii jest poświęcony obszerny przypis nr 580 na stronach 173—174 raportu. Wspomina o próbie sfabrykowania w 1983 roku skandalu obyczajowego z Janem Pawłem II
w głównej roli, a przede wszystkim wyjaśnia ostrożny stosunek papieża do zarzutów moralnych, pochodzących z nieokreślonych źródeł, zwłaszcza nieprzedstawionych kościelnym przełożonym — podejrzliwość nakazywało doświadczenie ubeckich prowokacji i częstych oskarżeń wobec księży.

Ja osobiście dodałbym jeszcze jeden argument. Kilka lat wcześniej w 1993 roku Stanami Zjednoczonymi wstrząsnął wielki skandal. Rzecz dotyczyła kardynała Josepha Bernardina arcybiskupa Chicago, który został oskarżony przez byłego kleryka Stephena Cooka o molestowanie w czasach seminaryjnych w latach 70. Rzekomy poszkodowany miał o tym powiedzieć podczas hipnozy i kardynałowi postawiono zarzuty. Wydarzenie to wstrząsnęło Kościołem w Chicago, zwłaszcza że kardynał Bernardin wprowadził szczególnie surowe normy w postępowaniu wobec księży, którzy dopuścili się przestępstw na nieletnich. Jego reformy stały się później wzorem dla innych diecezji w US. W 1995 roku Stephen Cook wycofał się ze swoich oskarżeń twierdząc, że został zmanipulowany przez osoby, którym ufał, a kardynał został w pełni oczyszczony od zarzutów. Jan Paweł II nie mógł nie pamiętać tej sytuacji. Wiedział, że nawet kardynałowi można postawić zarzuty przed sądem, które okazały się fałszywe. W przypadku McCarricka były tylko plotki, anonimy i niewiarygodne oskarżenia dwóch księży.

Pod rozwagę

I już całkiem na koniec. 10 stycznia 2015 roku papież Franciszek mianował ówczesnego biskupa polowego armii chilijskiej Juana Barrosa Madrida biskupem ordynariuszem diecezji Osorno w Chile. Ponieważ był on oskarżany o tuszowanie czynów pedofilskich księdza Fernando Karadimy, jeszcze w styczniu 2015 roku o odwołanie tej decyzji zwróciło się do papieża Franciszka m.in. około 30 księży z Osorno oraz 51 ze 120 deputowanych parlamentu Chile. Choć przed objęciem katedry przez nowego biskupa, demonstrowało przed nią kilka tysięcy wiernych apel nie odniósł skutku i w marcu 2015 roku Juan Barros Madrid został biskupem Osorno. Po trzech latach, w styczniu 2018 roku papież Franciszek w czasie konferencji prasowej na pokładzie samolotu, którym wracał do Rzymu z podróży do Chile i Peru, oświadczył, że nie ma dowodów winy, wobec czego należy domniemywać niewinność biskupa. W związku ze skandalem pedofilskim i protestami wiernych po trzydniowych rozmowach w Watykanie z papieżem Franciszkiem 18 maja 2018 roku Juan Barros wraz z całym Episkopatem Chile podał się do dymisji. Dopiero wtedy, dokładnie 11 czerwca papież Franciszek przyjął jego dymisję. Czy papież Franciszek tuszuje pedofilię? A może się pomylił?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama