Polowanie na Kardynała

Sprawa niesłusznie oskarżonego kard. Pella pokazuje, jak w praktyce wygląda niezawisłość sądów, a raczej ich dyspozycyjność względem mediów i polityków

Kiedy atmosfera wokół danej osoby jest nieustannie podgrzewana nieprawdziwymi zarzutami, dostarczanymi przez media, okazuje się, że sądy nie potrafią wznieść się na poziom niezawisłości i przypominają kciuk Cezara przyzwalający na dobicie zaszczutej ofiary, aby zadowolić żądny krwi tłum.

Kilka tygodni temu w artykule na temat św. Jana Pawła II wspomniałem o sprawie amerykańskiego kardynała Josepha Bernardina, arcybiskupa Chicago, który w 1993 roku został oskarżony przez 34-letniego Stevena Cooka, chorego na AIDS, o molestowanie i gwałt. Zdarzenie miało mieć miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej, kiedy Bernardin był biskupem Cincinnati. Telewizja CNN co godzinę nadawała spot na ten temat zatytułowany „Upadek”, gdyż był to pierwszy w historii Kardynał oskarżony publicznie o wykorzystywanie kleryka w seminarium.

Cały proces przeciw Kardynałowi był obszernie relacjonowany przez media amerykańskie, ale 28 lutego 1994 roku Steven Cook wycofał swoje zarzuty twierdząc, że został zmanipulowany przez ludzi, którym ufał i złożył fałszywe zeznania chcąc wyłudzić odszkodowanie w wysokości 10 milionów dolarów. Kardynał Bernardin wybaczył mu i doszło do wzruszającego pojednania. Pisałem o tym w kontekście decyzji św. Jana Pawła II, który uwierzył zapewnieniom innego hierarchy McCarricka, że wszelkie plotki na jego temat są oszczerstwem i uczynił go arcybiskupem Waszyngtonu, a później kardynałem. McCarrick okazał się jednak kłamcą i przestępcą, finał jego sprawy wszyscy znamy.  

O co tak naprawdę chodzi?

Dzisiaj chciałbym przypomnieć sprawę innego hierarchy Kościoła, kardynała George'a Pella z Australii, który spędził 13 miesięcy w więzieniu po tym jak został fałszywie oskarżony i skazany przez sądy kilku instancji za rzekome molestowanie seksualne małoletnich. Może w tym miejscu pozwolę sobie na kilka słów wyjaśnienia dlaczego uparłem się, aby cytować przykłady niesłusznie oskarżanych duchownych. Bynajmniej nie wynika to z braku szacunku i współczucia dla prawdziwych ofiar przestępców, którzy są wilkami w owczej skórze i wykorzystują strój i autorytet duchownego do swoich haniebnych czynów. Takim ofiarom należy się współczucie i wszelka konieczna pomoc, a ich oprawcom sprawiedliwa kara. Należy też zrobić wszystko, aby ograniczyć do zera możliwości, że takie osoby mogą zostać włączone do duchowieństwa. Nie mam w tej sprawie najmniejszych wątpliwości.

Podobnie jednak nie mam wątpliwości, że sprawa pedofilii jest młotem, którym wiele środowisk będzie chciało doszczętnie rozwalić Kościół. Przypomnę jeszcze raz swoją tezę, którą przyjąłem w stosunku do „polujących na pedofilii” i mam tu na myśli zarówno działaczy różnych organizacji, jak i przedstawicieli mediów. Wystarczy sprawdzić, czy szukanie pedofilii w Kościele katolickim jest jednym z punktów ich agendy, która zawiera również inne środowiska takie jak świat celebrytów, nauczycieli, trenerów itd., i tam również tropią pedofilii i pomagają ich ofiarom, czy też ich agenda zawiera jedynie wszelkie zagadnienia, w tym pedofilię, którymi można zaatakować Kościół. Nie twierdzę, że ci drudzy nie mogą odkryć prawdziwych zbrodniarzy. Na pewno mogą i na pewno odkryli i ujawnili, ale jestem wobec nich znacznie bardziej ostrożny. Sprawa kardynała Pella pokazuje wręcz modelowo pewien sposób działania, który obrazuje ten drugi sposób działania.

Kalwaria kardynała Pella

Nie będę przytaczał życiorysu kard. Pella, ale przejdziemy bezpośrednio do stawianych mu zarzutów. Jako arcybiskup Melbourne Hierarcha miał w latach 1996 i 1997 molestować dwóch trzynastoletnich chłopców. Zdarzenie miało mieć miejsce po niedzielnej Mszy Świętej, kiedy to rzekomo przyłapał dwóch członków chóru chłopięcego na kradzieży wina mszalnego w zakrystii, pominę opisy do jakich czynności miał ich przymusić. Później miał dopuścić się jeszcze jednej napaści wobec tych samych chłopców w korytarzu katedry w Melbourne. Jeden z oskarżających zmarł w 2014 roku, ponieważ był uzależniony od heroiny. Według dziennikarza „Herald Sun” Andrew Bolta, przed śmiercią zapewniał on, że nigdy nie był wykorzystywany seksualnie. Takie informacje przekazała dziennikarzowi matka mężczyzny.

Pozostał więc tylko jeden oskarżyciel Pella Damian Dignan, który zmarł po długiej chorobie w styczniu 2018 roku. Kardynała oskarżono i skazano wyłącznie na podstawie jego zeznań, choć opis zdarzeń, jaki przedstawił był absolutnie niewiarygodny, co potwierdzali nawet dziennikarze niekatoliccy i liberalni. No i nie było żadnych świadków rzekomego molestowania. Choć obrońcy kardynała Pella przedstawiali szereg wątpliwości, np., że w zakrystii tuż po Mszy Świętej jest zawsze pełno ludzi, że kard. Pell był w szatach liturgicznych, a kiedy w nich jest zawsze towarzyszy mu kapelan, że nikt nie zauważył zniknięcia dwóch chórzystów, że inni członkowie chóru, pod przysięgą stwierdzali, iż przedstawiona przez oskarżyciela wersja wydarzeń jest absolutnie nieprawdopodobna — nic to nie pomogło.

Dla sędziów zeznania świadków obrony były niewiarygodne, natomiast Dignanowi wierzono we wszystko. Nawet kiedy przeprowadzono wizję lokalną w zakrystii, w której oskarżający miał być tylko raz podczas przestępstwa (a wiadomo, że ofiary przestępstw seksualnych bardzo dobrze zapamiętują układ pomieszczenia, w którym doznały krzywdy, jest to zawsze jeden z elementów potwierdzających prawdziwość ich zeznań) i pojawiły się problemy. Na filmie z tej wizji widać wyraźnie, jak oskarżający mężczyzna stoi w zakrystii kapłańskiej, patrzy na znajdujący się tam aneks kuchenny z umywalką, w którego rogu stała butelka z winem i stwierdza: „To się nie zmieniło”, a tymczasem właśnie ta część zakrystii została całkowicie przebudowana i zmieniona. To sędziom nie przeszkadzało. Podobnie jak fakt, że oskarżający stwierdził, że wino którego się napili wówczas było czerwone i słodkie, podczas gdy zakrystian zeznał, że wino było białe i wytrawne, w dodatku w przezroczystych butelkach, co potwierdziły też rachunki i historia dostaw. Oskarżający kłamał i w tym względzie. Nic nie szkodzi.

Mimo braku dowodów kardynał Pell został skazany. Nie będziemy wchodzić w kwestie procesowe, dość powiedzieć, że w grudniu roku 2018 kardynał usłyszał skazujący werdykt ławy przysięgłych sądu w Melbourne, a w marcu 2019 roku skazujący wyrok sądu. Jego apelacja została odrzucona w sierpniu 2019 roku. Kardynał trafił do więzienia z wyrokiem sześciu lat. Dopiero 7 kwietnia 2020 roku Sąd Najwyższy Australii zdecydował, że kard. George Pell został niesprawiedliwie uznany za winnego nadużyć seksualnych na dzieciach. W ocenie sędziów przedstawione przeciwko niemu zeznania były niewiarygodne, a rzeczywistych dowodów nigdy nie pokazano.

Jak to było możliwe?

Jeśli ktoś chce poznać cały kontekst nagonki na kard. George'a Pella odsyłam do dobrze udokumentowanej książki Sebastiana Karczewskiego „Polowanie na Kardynała”. A odpowiedź na postawione wyżej pytanie zawiera kilka wątków.

Przede wszystkim kard. Pell był znienawidzony przez środowiska liberalne za swoją konserwatywną postawę. Zawsze stanowczo sprzeciwiał się jakimkolwiek zmianom, które zrównałyby status prawny związków homoseksualnych z małżeństwem pomiędzy kobietą i mężczyzną, potępiał aborcję i eutanazję. Twierdził również, że „przyczyną braku księży w Kościele katolickim nie jest obowiązek zachowania celibatu, lecz radykalny materializm i sekularyzacja”. Bardzo mocno bronił też tajemnicy spowiedzi, kiedy w stanie Wiktoria pojawił się projekt ustawy, która miała zobowiązać księży do wyjawienia informacji pozyskanych podczas sprawowania sakramentu. Wreszcie w sprawie „mieszania się księży do polityki” twierdził otwarcie, że duchowni mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek wypowiadania się w aktualnych sprawach dotyczących kwestii społecznych, z czego sam korzystał ostrzegając choćby przed głosowaniem na Partię Zielonych ze względu na głoszone przez nią postulaty wrogie chrześcijaństwu.

Okazało się również, że policja stanu Wiktoria miała potrzebę „przykrycia” swoich bezprawnych poczynań i właśnie polowanie na Kardynała zostało uznane za najlepszą „przykrywkę”, która odwróci uwagę mediów od innych problemów.

Na koniec należy z przykrością dodać, że kard. Pell miał również swoich wrogów w Watykanie, którym nie podobało się jego radykalne podejście do przejrzystości watykańskich finansów. Ostatnio głośno w prasie o niesławnym ex kard. Giovannim Angelo Becciu, ex prefekcie Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, który oprócz innych niecnych spraw na sumieniu, miał również płacić za fałszywe oskarżenia Pella. Bo i w Watykanie są czarne charaktery, choć niekoniecznie ci, których z taką zawziętością próbują zniszczyć media.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama