Czy psychologia przeszkadza w drodze do Boga?

Czy korzystanie z wiedzy psychologicznej i psychoterapeutycznej nie przeszkadza w drodze do Boga

Często spotykam się z pytaniem czy korzystanie z wiedzy psychologicznej i psychoterapeutycznej nie przeszkadza w drodze do Boga. Chciałabym na to pytanie odpowiedzieć w oparciu o własne doświadczenia

Kiedy zaczynałam zajmować się psychologią, tzn. uczestniczyć w różnych formach pracy psychoterapeutycznej, treningach interpersonalnych, rozwojowych, terapeutycznych, byłam daleko od Kościoła i od Boga. Nie odrzucałam całkowicie Jego istnienia, ale też w żaden sposób nie doświadczałam Jego obecności w konkrecie mojego życia. I właśnie podczas tej intensywnej pracy nad sobą, kiedy trzeba było wykonać duży wysiłek a poznawanie siebie często bardzo bolało, zaczęłam się zastanawiać, po co to wszystko? Po co tyle trudu, jeśli wszystko kończy się tu, na ziemi. Pojawiła się we mnie wielka tęsknota za czymś (Kimś?) absolutnym, co trwa zawsze i nie zależy od żadnych subiektywnych wyników. Z tą pierwszą w parze szła druga tęsknota - za nieograniczoną, bezwarunkową Miłością. Taki był początek moich poszukiwań duchowych.
Potem przez jakiś czas te dwie drogi poszukiwań - psychologiczna i duchowa - biegły równolegle. Znalazłam się pod wpływem dwóch autorytetów: stałego spowiednika i przewodnika duchowego oraz trenera, terapeuty. Zrodziły się kolejne pytania. Który z nich jest ważniejszy? Kogo słuchać? Czy te dwie sfery wykluczają się? Wokół mnie nie brakowało głosów mówiących: "Jeśli masz Boga, to po co ci psycholog?" Inne brzmiały przeciwnie: "Wiara wiarą , ale w kościele się życia nie nauczysz. Ksiądz ci nie pomoże, bo on się przecież na życiu nie zna". Wywoływało to we mnie lęk i wewnętrzny zamęt. Z czasem jednak, gdy sama podjęłam pracę w poradni psychologicznej, zaczęłam formułować własne wnioski płynące z obserwacji siebie i innych. Do tego doszła także wiedza przekazywana mi przez osoby bardziej doświadczone.
Byłam związana z krakowskim ośrodkiem Gestalt. Gestalt to nazwa jednej z metod psychoterapeutycznych. Sięga ona do filozofii wschodnich, do buddyzmu, proponuje medytację transcendentalną, samodoskonalenie (rozumiane na sposób wschodni). Dla niektórych terapeutów Gestalt stał się sposobem na życie. Może się wówczas pojawić sprzeczność między terapią a wiarą katolicką. Dla mnie i dla wielu znanych mi osób Gestalt jest jedynie techniką terapeutyczną (jedną z wielu) i w tym wypadku sprzeczności nie widzę. W czasie przeznaczonym podczas treningu na medytację, ja modliłam się na różańcu. Wynikało to m.in. z przekonania, że do mojego rozwoju i uzdrowienia niezbędny jest dialog z Bogiem.
Nie spotkałam się nigdy z sytuacją, w której ktoś z trenerów próbowałby narzucać mi swój światopogląd, przekonywać mnie czy "nawracać". Doświadczyłam natomiast sytuacji, w której trener (jak sądzę podświadomie) sugerował mi rozwiązanie pewnego problemu w sposób zgodny z jego, nie moim systemem wartości. Takie niebezpieczeństwo może się pojawić zarówno w przypadku metody Gestalt, jak i psychoterapii oraz wszelkich innych form pomagania ludziom. Człowiek świadomy tego, kim jest, rozpozna to łatwo. A ponieważ w psychoterapii nigdy wolność pacjenta nie jest ograniczona, zawsze może on wybrać rozwiązanie inne niż to, które zostało zaproponowane. Pacjent może, a nawet powinien, wprost powiedzieć o tym terapeucie. Ja tak zrobiłam i nie było z tego powodu żadnego problemu.
Gorsza sytuacja powstaje wówczas, kiedy ktoś nie potrafi się jasno określić, jest pogubiony także na poziomie duchowym. Ma wówczas tendencję do bezwzględnego podporządkowania się osobie, którą uważa za autorytet. Fachowy, kierujący się zawodową etyką trener potrafi to zauważyć i nigdy nie wykorzysta swojego pacjenta, niczego mu nie narzuci. Warto jednak przed podjęciem terapii upewnić się, że rzeczywiście trafiamy do fachowca (prosimy, żeby udokumentował swoje kwalifikacje, pytamy, czy współpracuje z jakimś ośrodkiem itp.). Warto też dowiedzieć się, najlepiej pytając wprost, jaki jest światopogląd terapeuty, jakie wartości są dla niego ważne. Jeśli są one odmienne od moich i mam w związku z tym wątpliwości, czy zdecydować się na tę terapię, mogę o tym porozmawiać albo wybrać innego terapeutę. Najważniejsze jest to, żeby wiedzieć kim ja jestem i z kim mam do czynienia.
Myślę, że te uwagi mogą być szczególnie ważne dla rodziców, którzy posyłają na terapię swoje dzieci. Młodzi ludzie często jeszcze nie potrafią jasno określić siebie ani zweryfikować tego, co im się oferuje. Generalnie uważam, że im mniej dojrzała osoba (nie tylko w sensie wieku), tym bardziej wskazane jest, żeby trafiła pod opiekę osób wyznających ten sam co ona system wartości. Istnieje bowiem ryzyko, że nawet bez złej woli terapeuty pacjent "nasiąknie jego poglądami". Zasadą w terapii jest również to, że pomóc może mi osoba, która jest dalej niż ja - mam na myśli rozwój osobowy. Stąd jeśli terapeuta nie doświadcza własnego rozwoju na poziomie duchowym, może hamować zamiast wspomagać rozwój pacjenta. Będzie proponował rozwiązania łatwe, "ludzkie", z wykluczeniem cierpienia i trudu, będzie uczył jak unikać cierpienia, a nie jak sobie z nim radzić i to dla katolika może stanowić problem.

Inne niebezpieczeństwo widzę w tym (znów nie dotyczy to tylko terapii Gestalt), że zadaniem terapeuty nie jest i nie może być ocena pacjenta pod żadnym względem, także moralnym. W związku z tym może pojawić się u pacjenta pokusa relatywizmu, unikania nazywania dobra i zła, unikania podejmowania moralnych wyborów (wszystko jest dobre, bo wszystko da się wytłumaczyć, wszystko ma swoje przyczyny). Często w początkowej fazie psychoterapii pacjent doświadcza bardzo silnego egocentryzmu, uznaje realizację wszelkich swoich potrzeb za największą wartość. Jest to zachowanie psychologicznie uzasadnione. Jeśli jednak taka postawa utrwala się, powstaje problem, gdyż pacjent wybiera łatwą psychologię zamiast trudnej religii. Wierzący terapeuta dostrzeże to, niewierzący nie zawsze.
Uważam, że psychologia, a więc również Gestalt, może dostarczyć różnych technik pomagających usprawnić nasze życie. Jeśli mam problem z porozumiewaniem się z ludźmi, radzeniem sobie ze stresem, pokonaniem nieśmiałości, psychologia może mi pomóc. Nie daje ona jednak odpowiedzi na pytanie: "po co żyć?" ani "jak żyć?". Kiedy więc problem sięga głębiej, dotyczy funkcjonowania człowieka we wszystkich sferach, warto równocześnie szukać fachowej pomocy od strony duchowej. Od dłuższego czasu w mojej praktyce pytam pacjentów, czy sfera religii jest dla nich ważna. Jeśli odpowiedź jest twierdząca, proponuję kontakt z księdzem (konkretnym, nie przypadkowym). Często zdarza się też, że ksiądz przysyła do mnie swojego podopiecznego.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama