Uratowani przez różaniec

Dla zesłańców różaniec był jedyną bronią. Był jedyną drogą do Boga, ponieważ nie było tutaj kapłanów.

Uratowani przez różaniec

Krystyna Czuba

Uratowani przez różaniec

Podczas II wojny światowej polscy zesłańcy w Kazachstanie doświadczyli cudu dzięki modlitwie różańcowej. Cudu podobnego do rozmnożenia chleba…

W lipcu miałam niezwykłą okazję stanąć ze znajomymi, m.in. z Marią Gabiniewicz, która jako dziecko była zesłana z matką do Dżambułu, na ziemi Kazachstanu. W rejonie Karagandy znajdował się największy na świecie łagier, wielkości Francji. Władza sowiecka zesłała tam ludzi z 20 narodów świata. Stepy są tu pełne ludzkich kości, a ziemia przesiąknięta jest krwią. Kamienie grobowe i krzyże to często jedyne ślady pamięci. Wśród poległych byli Polacy z terenów Rosji deportowani tutaj już w 1936 r.

W Kazachstanie lata są niezwykle upalne, a zimy bardzo mroźne. W 1943 r. panował tu wielki głód z powodu wojny radziecko-niemieckiej. I wtedy, w uroczystość Zwiastowania, wydarzył się cud. Ziemia skuta lodem rozmarzła w ciągu trzech dni. Powstało zapadlisko, a w nim jezioro i ogromna liczba ryb! To był cud wyproszony przez modlących się na różańcu Polaków. Skąd na zamarzniętym stepie mogły pojawić się ryby? Wywożono je ciężarówkami, wykarmiły całą okolicę.

Dla zesłańców różaniec był jedyną bronią. Był jedyną drogą do Boga, ponieważ nie było tutaj kapłanów. Nikt nie sprawował Mszy świętej, nie było możliwości spowiedzi. Księży, którzy usiłowali dotrzeć do wiernych, więziono lub zabijano. Odwiedziliśmy w Karagandzie groby dwóch z nich: bł. ks. Aleksego Zaryckiego i sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego. Różaniec był dla nich „ósmym sakramentem”. Na tę ziemię przyjechały „specjalistki” od zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi – polskie karmelitanki z Bydgoszczy i Częstochowy. Łączy je szczególna więź z Fatimą przez s. Łucję, która ofiarowała im figurę Matki Bożej Fatimskiej i różaniec. Modlą się o nawrócenie świata i powszechne zaangażowanie w Wielką Nowennę Fatimską rozpoczętą w Polsce.

Kościół w Kazachstanie jest maleńki, za to bardzo żywy, jak za czasów pierwszych chrześcijan. Nie musi się jednak ukrywać w katakumbach, nie ma deportacji duchownych, ale życie tutaj nie jest łatwe. Kapłani funkcjonują w warunkach betlejemskich, lecz nie narzekają. Są tu dla wiernych, dla Chrystusa i Jego Ewangelii.

W Oziornoje jest jedyne w centralnej Azji sanktuarium maryjne. W lipcu, przy czterdziestostopniowym upale, do sanktuarium przybyła piesza pielgrzymka, w której udział wzięła głównie młodzież. Niemal wszyscy uczestnicy – ponad 70 osób – przyszli do sióstr karmelitanek, aby otrzymać szkaplerz. Ci, co nie mieli różańca, prosili o niego dla siebie i bliskich.

W sierpniu miał miejsce także X Światowy Zjazd Młodych. Przyjechali z Uzbekistanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Rosji. Tym zjazdem żyły zakony obecne na tej ziemi, a przybyłe ze Szwajcarii, Hiszpanii, Niemiec, Włoch, Filipin. Wszyscy modlą się po rosyjsku i kochają Panią Fatimską, która ich w to miejsce przyprowadziła.

Podróż nasza była jak wielkie, niezapomniane rekolekcje. Jesteśmy szczęśliwi, że Matka Boża nas poprowadziła przez te stepy, z różańcem.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama