Kościół to ukochane dziecko Chrystusa. Oddał za nie swoje życie. Jest taki w oczach innych, jakim go pokażemy. Starajmy się, żeby był jak najlepszy
Niektórzy twierdzą, że w kontakcie z Bogiem poradzą sobie sami, że Kościół nie jest im do tego potrzebny.
Nie lubią, kiedy ktoś im mówi, jak mają żyć, w co wierzyć. „No i po co w Kościele cała ta «nadbudowa»: nabożeństwa, sakramenty?” – pytają i dodają, że „Kościół wymyślili księża”. Postawmy więc pytanie: „Skąd wziął się Kościół, czym jest i po co?”.
Kościół to wspólnota, którą powołał do życia sam Chrystus. Wspólnotę tę świadomie ukształtował, wyposażył i wyznaczył jej cel. Najpierw wybrał dwunastu Apostołów, którzy byli świadkami Jego słów i czynów. Jednemu z nich zapowiedział: „Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Chrystus mówi, że to Jego Kościół. W Kościele Piotr, papież, będzie znakiem jedności wszystkich, którzy uwierzyli w Jezusa, uznali Go za swojego Pana i Zbawiciela.
Po zmartwychwstaniu Jezus spełnia swoją zapowiedź. Mówi Piotrowi: „Paś baranki moje. (…) Paś owce moje” (J 21, 15-16). Baranki i owce to Lud Boży, owczarnia, której Pasterzem jest Chrystus. Wierzący w Niego postępują za Nim, słuchają Go i naśladują. Wspólnota Jego uczniów ma zaświadczyć przed światem o miłości, którą On żywi do wszystkich ludzi. Miłość tę ukazał przez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie. Całe dzieło Jezusa to okazane ludziom miłosierdzie. Dzieło to kontynuuje dzisiaj Kościół.
Kościół narodził się z przebitego boku Chrystusa, z którego wypłynęła krew i woda (zob. J 19, 34). Eucharystia i chrzest, symbolizowane przez nie, to sakramenty, które są darem Chrystusa dla nas, wierzących. Przez chrzest jak przez drzwi zostajemy wprowadzeni do Kościoła – wspólnoty uczniów Chrystusa. Sakramenty, które ustanowił, są znakami Jego miłości i obecności. Przez nie uświęca swoich uczniów. Z sakramentów wierzący czerpią też moc, by dawać światu świadectwo o Chrystusie. Do ich sprawowania i głoszenia słowa Bożego powołani zostali kapłani, którzy z woli Chrystusa są pasterzami i przewodnikami Ludu Bożego.
Jezus, rozstając się ze swoimi uczniami, powiedział: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 18-20). Kościół z woli Chrystusa jest wspólnotą misyjną, czyli gotową na przyjęcie każdego, kto otworzy serce na orędzie Chrystusa. Tym orędziem jest Ewangelia. Głosząc słowo Pana oraz sprawując sakramenty, staje się on znakiem i narzędziem zjednoczenia z Bogiem i jedności całej ludzkiej rodziny. Słowo Boże, sakramenty, które ustanowił Chrystus, i miłość to fundamenty Kościoła. Kościół bowiem ma jeden cel – prowadzić wszystkich ludzi do zbawienia. Kościół rozpoczął swoją działalność w dniu Pięćdziesiątnicy. Zgromadzeni w Wieczerniku Apostołowie otrzymali moc Ducha Świętego. On prowadzi cały Kościół i jest gwarantem wypełnienia misji, którą Chrystus powierzył wspólnocie wierzących. Misja ta trwa nieprzerwanie od ponad 2 tys. lat. Jezus będzie ze swoim Kościołem aż do skończenia świata, dlatego szatan, choć wciąż go atakuje, ostatecznie poniesie klęskę.
Kościoła więc nikt nie wymyślił. Jest darem Boga dla ludzi. Jest wspólnym domem, rodziną wszystkich wierzących w Chrystusa. Jest naszą matką. Przez chrzest rodzi nas dla Boga. Przez słowo Boże i sakramenty karmi nas duchowo, byśmy umocnieni szli za Jezusem, naszym Pasterzem. Jest ze swoimi dziećmi zawsze. Przychodzi nam z sakramentalną pomocą, byśmy odchodzili z tego świata pojednani z Bogiem i braćmi.
Państwo Lucyna (psycholog) i Ryszard (dziennikarz) Montusiewiczowie w 1995 r. wyjechali z dziećmi na misje do Izraela. Mieszkali obok rodziny muzułmańskiej. Pewnego razu do pokoju ich niepełnosprawnego dziecka syn sąsiadów wrzucił śmieci. Pani Lucyna powiedziała sąsiadowi, że nie życzy sobie takiego zachowania. Muzułmanin zareagował gwałtowanie. „Jesteśmy już wrogami” – powiedział. Pani Montusiewicz cierpliwie wytłumaczyła, że to nieprawda, że prosi tylko, aby jego dziecko więcej tego nie robiło. Następnie podała sąsiadowi rękę. Muzułmanin uścisnął ją. Członkowie obu rodzin zostali dobrymi przyjaciółmi. Odtąd przy różnych okazjach obdarowywali się prezentami. Gdy po latach rodzina państwa Montusiewiczów wracała do Polski, była żegnana przez Żydów, Arabów, wierzących i niewierzących. Ich sąsiadka, na początku nieufna, powiedziała: „Żałuję, że wyjeżdżacie”. Wyznała, że kiedy patrzy na ich dzieci, nie może sobie wybaczyć, że dokonała tylu aborcji i ma tylko jednego syna.
Kościół to ukochane dziecko Chrystusa. Oddał za nie swoje życie. Jest taki w oczach innych, jakim go pokażemy. Starajmy się, żeby był jak najlepszy.
opr. aś/aś