Dla członków kół Żywego Różańca różaniec to przecież nie jest zwykła rzecz, to jest świętość
Na początku września na Jasnej Górze odbył się I Ogólnopolski Kongres Różańcowy „Różaniec ratunkiem dla świata”. W październiku dosłownie i w przenośni otoczyliśmy Polskę różańcem. Ale członkowie kół Żywego Różańca, jak co roku, gromadzili się też w swoich diecezjach. Każde takie spotkanie jest okazją do ukazania sobie i światu, jak liczni są ludzie modlitwy różańcowej i jak wielką siłę w sobie mają.
Ostatnia sobota sierpnia. Szczególny dzień dla nas, członków kół Żywego Różańca diecezji siedleckiej. Spotkaliśmy się jak co roku u naszej Pani Leśniańskiej. Wydarzenie to było dla mnie ogromnym przeżyciem. Już wracając w 2016 r. z Leśnej Podlaskiej, wiedziałam, że jeżeli tylko „góra” pozwoli, pojadę również następnym razem. I stało się. Już sama organizacja wyjazdu budziła wiele emocji. Chętnych było tak wielu, że zabrakło miejsc w autokarze. Wiedziałam, że jako organizator wyjazdu muszę zapewnić wszystkim możliwość uczestnictwa w spotkaniu, więc w ostatniej chwili zamówiłam jeszcze jeden.
Wiem, że taki wspólny wyjazd naszych sióstr i braci to ogromne przeżycie dla nas wszystkich. Myślę, że coraz bardziej czujemy ducha naszej wspólnoty. Coraz lepiej się znamy, po kilku wspólnych wyjazdach wiemy, że jadą wśród nas osoby starsze, czasami chore, na które należy zwrócić szczególną uwagę. Ogromną radość sprawia nam obecność tych, którzy nie należą do naszej wspólnoty, a zdecydowali się jechać z nami. Cieszymy się bardzo, że mogą nam towarzyszyć w tej pielgrzymce. Oczywiście mam cichą nadzieję, że po powrocie zechcą wstąpić w nasze szeregi.
Nie wiem, czy ma tak każdy z uczestników, ale u mnie przyjazd i samo wejście do świątyni wywołuje mocniejsze bicie serducha. Czuję, że odwiedzam bardzo bliską mi Osobę. Wiem, że teraz mogę podziękować za to, co otrzymałam za Jej pośrednictwem. Wiem, że mogę prosić o potrzebne łaski dla mnie, dla mojej rodziny, dla naszej całej wspólnoty. Wiem także, że zostanę wysłuchana. I to jest dla mnie najważniejsze – ta pewność, że moje podziękowania i prośby zostaną zaniesione za pośrednictwem naszej Pani do Najwyższego. To, co usłyszałam z ust ks. Jana Pęzioła oraz pana Bartłomieja Linka, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jedynie modlitwa i całkowite zawierzenie się Bogu poprowadzą mnie w odpowiednim kierunku. Przekonałam się już o tym nieraz. Patrząc na innych uczestników, którzy słuchając, mieli łzy w oczach, nabrałam przekonania, że prawie każdy z nas mógłby dać świadectwo…
Oczywiście punktem kulminacyjnym była Eucharystia, jednak na mnie ogromne wrażenie wywarły słowa ks. Pawła Wiatraka, kiedy wprowadzał nas w modlitwę różańcową. Jego opowieść o parafiance, której ofiarował swój różaniec i otrzymał od niej jej różaniec, była niecodzienna. Wiemy, jak trudno nam rozstać się z naszymi starymi, ulubionymi rzeczami. A dla nas, członków kół Żywego Różańca, różaniec to przecież nie jest zwykła rzecz, to jest świętość. Każdy z nas ma swój, często stary, naprawiany, zazwyczaj skądś przywieziony albo kupiony w jakimś szczególnym miejscu. Łączą nas z nim jakieś przeżycia, wspomnienia. Oczywiście ja też mam taki. Ma piętnaście lat. Wykonany jest z drzewa różanego, więc jak go wyjmuję i zaczynam modlitwę, unosi się specyficzny zapach. Słysząc opowieść ks. Pawła, zaczęłam się zastanawiać, czy oddałabym swój różaniec. A nawet jeżeli bym się na to zdobyła, czy potem bym nie żałowała? Nie wiem. Nie wiem, czy gdzieś w głębi jakiś żal by nie pozostał. A przecież tak nie można. Wiem o tym doskonale, ale pewne rzeczy nie mogą mi się do końca poukładać. Widzę wtedy, jaka jestem słaba. Myślę, że właśnie dlatego, że jesteśmy słabi, potrzebujemy takich spotkań modlitewnych jak to. Właśnie podczas takich spotkań umacniamy się w naszej wierze. A wiadomo: „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Jeżeli w tym dniu modliło się blisko trzy tysiące osób, to na pewno nasze modlitwy docierały do samych niebios.
Cieszę się bardzo, że podczas tej pielgrzymki mogliśmy spotkać się z siostrami i braćmi z całej diecezji. Można zaobserwować, że wiele osób zna się już z naszych wcześniejszych spotkań. Widzimy znajome twarze, uśmiechamy się do siebie, rozmawiamy, często wymieniamy się swoimi doświadczeniami, spostrzeżeniami. Uważam, że panuje bardzo miła i ciepła atmosfera. A ja – no cóż, zaznaczyłam w swoim kalendarzu datę 25 sierpnia 2018 r. I już czekam z utęsknieniem.
Agnieszka Czarnolas-Chudzik
opr. ac/ac